Reklama

Kontrowersyjne dyplomy w podstawówce w Warszawie. Jest stanowisko szkoły

Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 48 im. Adama Próchnika w Warszawie odniosła się do sprawy przyznawania uczniom nietypowych tytułów takich jak „Marzyciel” czy „Drzemacz”. Zdaniem dyrekcji trwa nagonka internetowa na szkołę. O stanowisko w tej sprawie zapytaliśmy też eksperta do spraw edukacji.
Kontrowersyjne dyplomy w podstawówce w Warszawie. Jest stanowisko szkoły
Uczniowie w podstawówce otrzymali nietypowe dyplomy

Przypomnijmy - uczniowie Szkoły Podstawowej nr 48 im. Adama Próchnika w Warszawie otrzymali nietypowe dyplomy. Dzieciom przyznawano takie tytuły jak „Marzyciel” czy „Drzemacz”. Kryterium było proste - jeśli według twórcy dyplomu dany uczeń miał problemy lub był kłopotliwy, kwalifikował się do „nagrody”. Pod dyplomami podpisali się samorząd szkoły oraz dyrekcja. Sprawę nagłośniono w mediach społecznościowych, wskazując, że może być to próba ośmieszenia dzieci z diagnozami.  

Dyrekcja szkoły opublikowała oświadczenie, w którym przedstawia swój punkt widzenia. Zdaniem dyrektora na szkołę trwa „nagonka internetowa”.

Konkurs na Ucznia Roku i Nauczyciela Roku został przygotowany przez Samorząd Uczniowski klas 4-8.

- Przedstawiciele Samorządu Uczniowskiego z własnej inicjatywy przygotowali sześć kategorii (np. lider, uczeń społecznik, drzemacz lekcyjny czy marzyciel), w których dzieci wybierały spośród swoich kolegów i koleżanek na poziomach klas. Dla nauczycieli przygotowano osiem kategorii, np. diamentowa piła, mega magiel, mistrz ciętej riposty. Nauczycieli Roku w poszczególnych kategoriach dzieci wybierały spośród wszystkich nauczycieli uczących w klasach 4-8 – wyjaśniono w oświadczeniu. 

Dyrekcja szkoły podkreśla, że przedstawiciele samorządu dokładnie wyjaśnili wszystkim uczniom zasady konkursu, przy czym „dobitnie podkreślono”, że konkurs należy traktować z dystansem. Uczniowie mieli przyjąć tę propozycję z „entuzjazmem i zrozumieniem”.

- Nikt nie zgłosił żadnych uwag czy wątpliwości ani do przedstawicieli samorządu, ani też do nauczycieli. Informacja o zabawie została przekazana również rodzicom poprzez dziennik Librus – czytamy dalej w oświadczeniu. 

Z udziału nie można nikogo wykluczyć

- Nie można było wykluczać z udziału w konkursie nikogo, mogłoby to stygmatyzować uczniów. (….) Stygmatyzacją dziecka byłoby wykluczenie go z udziału w konkursie, a tego chcieliśmy uniknąć, mając na uwadze dobrostan każdego ucznia, zwłaszcza tego o szczególnej wrażliwości i potrzebach – podkreślono. 

Zaznaczono również, że „wśród uczniów szkoły jest wielu mających orzeczenia i opinie” a dyrekcja szkoły nie zdecydowała się na ich wyłączenie. „Nie chcieliśmy w taki sposób stygmatyzować dzieci” – wskazują władze placówki.  

Dyrektor szkoły podkreśla, że bierze odpowiedzialność za wszystkie jej działania. „Jeżeli ktokolwiek poczuł się urażony przepraszam w imieniu swoim i nauczycieli” – czytamy w oświadczeniu.

Stanowisko szkoły skomentowała na Twitterze influencerka Olga Legosz, która wcześniej nagłośniła sprawę. 

„Przeczytałam oświadczenie na Facebooku szkoły i jest to dla mnie jeszcze okrutniejsze niż sądziłam, skoro szkoła mając świadomość dzieci z diagnozami w gronie uczniów pozwala na tego typu festiwal podjazdów. Nie wiem czego to uczy poza zgodą na publiczną szyderę w ramach chyba żartu. Na końcu szkoła przeprosiła w najgorszym stylu – nie za to co zrobiła, a używając formułki: jeśli ktoś poczuł się urażony. To by było na tyle. Refleksja zero” - napisała Legosz na Twitterze.

O stanowisko w tej sprawie zapytaliśmy eksperta ds. edukacji Roberta Kroola. 

- Ci ludzie chcą założyć kaganiec pedagogom ze szkół publicznych. Za chwilę będziemy mieli sytuację, że do tych szkół publicznych w zasadzie nie będą chodzić żadne dzieciaki, które są w stanie wytrzymać rozmowę o prawdzie. To jest przegięcie w stronę, która np. w Niemczech nie zdała egzaminu – ocenił ekspert w rozmowie z Raportem Warszawskim. 

Krool wskazał też, że w tej sprawie jest kilka kwestii wartych zastanowienia, np. czy zwykła, publiczna szkoła podstawowa ma z automatu statut szkoły specjalnej, jeśli uczęszczają do niej uczniowie z orzeczeniami. 

- Od kiedy uczeń mający orzeczenia, dostaje z automatu statut nieprzyjmowania prawdy o swoich zachowaniach i ich konsekwencjach dla środowiska szkolnego? Od kiedy okłamywanie dziecka i rodziców, w imię poprawności politycznej/religijnej, jest zgodne z zasadami pedagogiki Korczakowskiej, Steinerowskiej lub Hucińskiego?” – pyta ekspert. 

Do działań szkoły odniosła się wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. „Nawet gdyby był to fejk to nie do przyjęcia. To sprawa podlegająca pod nadzór warszawskiego kuratorium. Niezwłocznie poproszę o jej wyjaśnienie” - podkreśliła na platformie X.

Zapytaliśmy stołeczny ratusz, jakie kroki zostaną podjęte w tej sprawie. Poinformowano nas, że władze samorządowe sprawdzają, co się wydarzyło w szkole. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Katarzyna Kendzi-87 24.06.2024 17:07
"- Od kiedy uczeń mający orzeczenia, dostaje z automatu statut nieprzyjmowania prawdy o swoich zachowaniach i ich konsekwencjach dla środowiska szkolnego? Od kiedy okłamywanie dziecka i rodziców, w imię poprawności politycznej/religijnej, jest zgodne z zasadami pedagogiki Korczakowskiej, Steinerowskiej lub Hucińskiego?” – pyta ekspert." Drodzy "eksperci" przestańcie wszedzie wrzucać problem z poprawnością wszelkiego rodzaju, bo to jest komiczne. Nie o to tu chodzi, a raczej o to co jest pedagogiczne, a zwracanie uwagi na forum, ośmieszanie małego dziecka na oczach rówieśników nie ma nic wspólnego z pedagogika i dydaktyką. Mówienie prawdy i omawianie wad oraz problemów dziecka może się odbywać (a nawet powinno) za zamkniętymi drzwiami z jego opiekunami. A konsekwencją nigdy nie powinno być wyśmianie przy reszcie dzieci. W pracy to mobbing a w szkole ma być bezkarnie praktykowane? Chyba za mocno panu słońce przygrzało głowę.

Katarzyna Kendzi-87 24.06.2024 17:05
"- Od kiedy uczeń mający orzeczenia, dostaje z automatu statut nieprzyjmowania prawdy o swoich zachowaniach i ich konsekwencjach dla środowiska szkolnego? Od kiedy okłamywanie dziecka i rodziców, w imię poprawności politycznej/religijnej, jest zgodne z zasadami pedagogiki Korczakowskiej, Steinerowskiej lub Hucińskiego?” – pyta ekspert. " Drodzy "eksperci" przestańcie wszedzie wrzucać problem z poprawnością wszelkiego rodzaju, bo to jest komiczne. Nie o to tu chodzi, a raczej o to co jest pedagogiczne, a zwracanie uwagi na forum, ośmieszanie małego dziecka na oczach rówieśników nie ma nic wspólnego z pedagogika i dydaktyką. Mówienie prawdy i omawianie wad k problemów dziecka może się odbywać (a nawet powinno) za zamkniętymi drzwiami z jego opiekunami. A konsekwencją nigdy nie powinno być wyśmianie przy reszcie dzieci. W pracy to mobbing, szkole ma być praktykowane? Chyba za mocno panu słońce przygrzało głowę.

Reklama
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama