Są nowe informacje o wstrząsającym wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała komunikat, w którym podała, że podejrzany o jego spowodowanie Łukasz Ż. przebywa obecnie w areszcie śledczym na terenie Niemiec. Trwa procedura wykonania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Mężczyźnie grozi od 9 miesięcy do 12 lat. W wyniku zdarzenia z 15 września zginął pasażer drugiego auta, czyli ojciec, który podróżował wraz z rodziną. Inni pasażerowie oraz kierująca drugim pojazdem kobieta ponieśli ciężkie obrażenia. Łukasz Ż. kierował z zakazem prowadzenia i uciekł z miejsca wypadku. Jak się okazuje, w tej sprawie zarzuty usłyszało już 6 osób.
- Mikołajowi N., Damianowi J. i Maciejowi O., którzy w dniu 15 września 2024 r. przy ul. Armii Ludowej w Warszawie, będąc świadkami wypadku w ruchu lądowym, nie udzielili pomocy pokrzywdzonym w w/w wypadku a nadto utrudniali postępowanie karne pomagając uniknąć odpowiedzialności karnej Łukaszowi Ż. będącemu sprawcą tego wypadku w ten sposób, że zainicjowali jego ucieczkę i mu w niej pomogli, tj. o czyny z art. 162 § 1 k.k. i z art. 239 § 1 k.k., zagrożone karami odpowiednio pozbawienia wolności do lat 3 oraz karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Podejrzani aktualnie przebywają w Areszcie Śledczym na terenie Warszawy na mocy postanowień Sądu Rejonowego dla Warszawy - Śródmieścia w Warszawie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy – informuje Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
To oni pomagali uciec Łukaszowi Ż. z miejsca wypadku
Ponadto zarzuty usłyszał też Kacper K., czyli dysponent dwóch kluczowych w tej sprawie samochodów: Volkswagena Arteon, którym poruszał się podejrzany Łukasz. Ż, kiedy spowodował wypadek oraz Cupry. To właśnie tym drugim pojazdem sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Kacper K. udostępnił mu to auto za pośrednictwem Aleksandra G.
- Kacper K. w dniu 15 września 2024 r. przy ul. Armii Ludowej w Warszawie, będąc świadkiem wypadku w ruchu lądowym, nie udzielili pomocy pokrzywdzonym w w/w wypadku. Podejrzanemu zarzucono popełnienie czynów z art. 162 § 1 k.k. i z art. 239 § 1 k.k., zagrożone karami odpowiednio pozbawienia wolności do lat 3 oraz karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. Podejrzany aktualnie przebywa w Areszcie Śledczym na terenie Warszawy, na mocy postanowienia Sądu Rejonowego dla Warszawy - Śródmieścia w Warszawie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy – informuje prokuratura.
Wspominany Aleksander G. za przekazanie samochodu może z kolei trafić do więzienia na czas od 3 miesięcy do 5 lat. To z nim po wypadku spotkał się Łukasz Ż. i to od niego dostał kluczyki do auta, którym uciekł. Mężczyzna trafił do aresztu na 3 miesiące.
Jak informuje prokuratura, stan pokrzywdzonych kobiet, czyli kierującej Fordem oraz pasażerki Volkswagena Arteona polepszył się na tyle, że zostały one przesłuchane w charakterze świadków. Służby nie upubliczniają jednak treści zeznań z uwagi na „dobro postępowania”.
Prokuratura Rejonowa Warszawa - Śródmieście w Warszawie zleciła również wykonanie opinii toksykologicznych, daktyloskopijnych, osmologicznych, biologicznych z zakresu DNA, a także informatyczne badanie sterowników pojazdów biorących w wypadku. W przygotowaniu jest również opinia lekarska z leczenia pokrzywdzonych, trwa także analiza monitoringu.
Łukasz Ż. dalej jest w Niemczech. Kiedy trafi do Polski?
Prokuratura Rejonowa Warszawa – Śródmieście potwierdza, że niemiecka Prokuratura Generalna w Schleswig-Holstein prowadzi postępowanie zmierzające do wydania Łukasza Ż. Dokumentacja w tej sprawie trafiła już do wyższego Sądu Krajowego. Ponadto strona polska skierowała Europejski Nakaz Dochodzeniowy do Prokuratury Generalnej w Schleswig-Holstein. Celem tego działania jest zabezpieczenie telefonu podejrzanego, jego ubrań i dokumentacji lekarskiej.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Prokurator Piotr Antoni Skiba zdradza również więcej szczegółów dotyczących kryminalnej przeszłości Łukasza Ż. Jak się okazuje, spędził on w więzieniu 11 miesięcy – od 2 października 2021 r. do 27 sierpnia 2022 roku. Oznacza to, że ostateczny wymiar kary dla podejrzanego może być wyższy o połowę w stosunku do górnej granicy ustawowego zagrożenia, gdyż działał on w warunkach recydywy.
Jak mówił Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Prokurator Piotr Antoni Skiba podczas jednej z konferencji prasowych, sprawa wypadku na Trasie Łazienkowskiej, jest ewenementem, jeśli chodzi o skalę mataczenia i poplecznictwa. „To była zorganizowana akcja osób, które zdawały sobie sprawę, że osoba, która kierowała tym pojazdem, nie powinna nim kierować, że nie może się oddalić, a była wręcz zachęcana do tego, by się oddalić z miejsca zdarzenia, gdyż zdawano sobie sprawę z tego, w jakich okolicznościach doszło do tego zdarzenia” – mówił. Koledzy sprawcy mieli wręcz odganiać osoby, które chciały pomóc poszkodowanym.
Napisz komentarz
Komentarze