Codziennie tysiące warszawiaków chcąc dostać się do pracy, korzystają z miejskiej linii metra M1. I raz za razem część z mieszkańców wydaje się zdziwiona skróconym kursem swojego pociągu. Zamiast zakończyć podróż w Wilanowie, słyszą jedynie głos maszynisty, który uprzejmie, acz stanowczo prosi ich o wyjście. Jest jednak pewien problem, to nie jest Służew czy Kabaty, a Wilanowska na Mokotowie.
„Co to ma być?! Dzień bez awarii metra jest dniem straconym!" - oburza się jedna z mieszkanek, pisząc komentarz na Facebookowej grupce dot. opóźnień metra.
„Jechałam tym pociągiem... widząc zaskoczenie ludzi jak im kazano wysiąść na wilanowskiej wiedziałam, że tu zaraz rozpęta się drama” - humorystycznie komentuje inna osoba.
Problem więc jest realny, jednak nie dotyczy on Warszawskiego Metra, a niewystarczającej wiedzy pasażerów.
Dlaczego więc w godzinach porannych dwa pociągi zamiast standardowej trasy Młociny - Kabaty, zatrzymują się już na stacji M1 Wilanowska? Odpowiedź na to pytanie jest powiązana z natężeniem ruchu oraz potokami pasażerskimi. W skrócie chodzi o szczyty komunikacyjne. Trzeba napisać jasno, dwa skrócone kursy nie są wynikiem błędu czy awarii. Pociągi jeżdżą bowiem zgodnie z rozkładem jazdy.
- Po porannym szczycie komunikacyjnym dwa pociągi kończą swój bieg na stacji Wilanowska, gdzie są odstawiane na tory odstawcze. Na trasę wracają dopiero w szczycie popołudniowym, skąd rozpoczynają swój bieg - wyjaśnia Maciej Czerski, starszy specjalista DM z Warszawskiego Metra.
Poranny i popołudniowy szczyt nadal jednak brzmią dość enigmatycznie. Na szczęście wynikają one z rozkładu jazdy, kiedy pociągi kursują najczęściej. Dzięki temu możemy sprawdzić, że:
- szczyt poranny trwa w godzinach 5:48 - 8:46;
- z kolei szczyt popołudniowy to godz. 13:25 - 19:20.
Teraz już wiesz, że jeżeli maszynista wyprosi Cię z pociągu na stacji Wilanowska, najpewniej nie jest to żadna awaria i nie ma się czym denerwować. Niedługo przyjedzie trzeci pociąg, który bezpiecznie dowiezie Cię do celu.
Napisz komentarz
Komentarze