Fundacja Prekursor we współpracy z holenderską siecią Correlation opublikowała raport poruszający problem narkotyków na Pradze Północ. Wynika z niego, że obecnie w Warszawie z terapii agonistami opioidów (OAT), takimi jak metadon, korzysta około 1,5 tys. osób, z czego aż 1,2 tys. na Pradze-Północ. W stolicy znajduje się sześć punktów, oferujących terapię metadonem. Połowa z nich znajduje się właśnie na Pradze. Nic więc dziwnego, że to w tej dzielnicy kwitnie nielegalny handel tą substancją.
Metadon to lek opioidowy wykorzystywany w leczeniu osób uzależnionych od opiatów, m.in. heroiny i morfiny. Substancja ta pełni rolę zamiennika (substytutu) narkotyku. Dzięki temu, że jej działanie jest dłuższe i mniej euforyczne, osobie uzależnionej łatwiej zerwać z nałogiem. Jednocześnie sama substancja posiada duży potencjał uzależniający. Leczenie metadonem to tzw. leczenie substytucyjne.
- Praga Północ jest miejscem, gdzie działają schroniska dla osób doświadczających bezdomności oraz kilka placówek leczenia dla osób używających narkotyków, oferujących wsparcie w wychodzeniu z uzależnienia, opiekę medyczną i dostęp do terapii agonistami opioidów (OAT), takimi jak metadon – czytamy w raporcie.
Jednocześnie, jak podkreślają autorzy opracowania, istnieje silny lokalny sprzeciw wobec obecności takich placówek w tej dzielnicy. Jest on spowodowany obawami o bezpieczeństwo wśród mieszkańców. Określają oni placówki leczenia uzależnień jako "centra handlu narkotykami".
"Organizacje pozarządowe wielokrotnie krytykowały miasto za silną koncentrację programów leczenia na tak ograniczonym obszarze jak Praga Północ, opowiadając się za bardziej równomierną dystrybucją tych usług w całym mieście" - wskazują autorzy raportu.
"W ciągu ostatniej dekady grupy przestępcze na Pradze zyskały znaczną kontrolę nad ulicami, co doprowadziło do eskalacji przemocy i stworzenia atmosfery strachu wśród osób używających narkotyków. Wzdłuż ulicy Brzeskiej działają grupy zajmujące się handlem narkotykami, uciekające się nawet do taktyk wymuszania odsprzedawania leków. Pacjenci programów zgłaszali, że znaczna część opioidowych leków substytucyjnych na Pradze trafia na nielegalny rynek" - czytamy dalej.
Poza handlem metadonem, na Pradze Północ do niedawna miał miejsce także handel heroiną, mefedronem i innymi nielegalnymi substancjami, co napędza przemoc.
"Dochodzi do przemocy, a napięcia wynikają również z tego, że programy nie przyjmują obcokrajowców [którzy przyjechali z innych krajów niż Ukraina]. Ludzie z zagranicy muszą płacić [dilerom] więcej za metadon i inne substancje niż Polacy. W związku z tym są takie animozje między nimi. Ludzie zdesperowani, którzy nie mają pieniędzy, podkradają ludziom metadon. Pielęgniarki w programie OAT muszą odprowadzać klientów na przystanek tramwajowy" – mówi cytowany w raporcie pracownik socjalny z Fundacji Prekursor.
Co na to policja? Autorzy raportu zaznaczają, że częstość występowania przestępstw narkotykowych jest stosunkowo podobna na Pradze i w centrum Warszawy. „Zasadnicza różnica polega jednak na różnym poziomie reagowania policji na te incydenty. Respondenci zauważali, że większa obecność policji ma miejsce po lewej stronie Wisły w porównaniu z prawą, co skutkuje mniejszą liczbą zgłaszanych problemów w rejonach, w których znajdują się placówki leczenia. Policja w Warszawie określiła zwalczanie przestępstw związanych z narkotykami na Pradze jako "syzyfowe zadanie", sugerując jego nieskuteczność. Inni, w tym pacjenci, podnosili zarzuty przekupstwa i korupcji w policji” – wskazują.
Zdaniem Krzysztofa Michalskiego, wiceprzewodniczącego Rady Dzielnicy Pragi-Północ miasto ma ograniczone możliwości działania w kwestii punktów leczenia substytucyjnego, ale może podjąć kilka kroków. Po pierwsze, zwiększyć liczbę patroli policji w ich okolicach. Po drugie, nawiązać dialog z prowadzącymi te punkty, aby leki były przyjmowane na miejscu, a nie dystrybuowane na zewnątrz. Wreszcie, montaż kamer miejskiego monitoringu wizyjnego w pobliżu takich miejsc powinien być standardową praktyką.
- Miasto może podjąć działania na rzecz zwiększenia liczby patroli policji w miejscach, gdzie działają punkty leczenia substytucyjnego oraz nawiązać dialog z podmiotami prowadzącymi te punkty, aby pilnować, by leki były przyjmowane na miejscu – mówi Krzysztof Michalski, wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy Praga-Północ z klubu "Porozumienie Dla Pragi".
Stanowisko mieszkańców wobec punktów leczenia substytucyjnego ma się różnić w zależności od lokalizacji. Zdaniem Michalskiego jeśli punkt znajduje się na terenie placówki medycznej, jak na ul. Jagiellońskiej, wielu mieszkańców nawet nie wie o jego istnieniu. Problemy mają pojawiać się, gdy punkt mieści się w budynku mieszkalnym, jak na ul. Kijowskiej, gdzie obecność osób uzależnionych może budzić obawy o bezpieczeństwo i wartość nieruchomości. Jednak są też pozytywne przypadki, jak placówka przy ul. Ratuszowej, która działa bez większych problemów mimo początkowych obaw.
- Problemy związane z punktami leczenia substytucyjnego pojawiają się głównie wtedy, gdy punkty te znajdują się w budynkach mieszkalnych. W takich sytuacjach mieszkańcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo oraz o wartość swoich nieruchomości – podkreśla Krzysztof Michalski, wiceprzewodniczący Rady Dzielnicy Praga-Północ z klubu "Porozumienie Dla Pragi".
Jak podsumowują autorzy raportu, „kryzys na Pradze jest złożonym, interdyscyplinarnym problemem, którego nie da się rozwiązać za pomocą jednej rozmowy lub inicjatywy jednego decydenta. Niniejszy raport służy jako wezwanie do działania dla burmistrza Pragi Północ i przedstawicieli Miasta Stołecznego Warszawy, aby poważnie potraktowali politykę narkotykową (…)”.
Wśród zaleceń wskazanych w raporcie jest m. in. zdecentralizowanie i rozproszenie placówek leczenia substytucyjnego proporcjonalnie w różnych dzielnicach. Autorzy rekomendują też utworzenie specjalnej placówki terapeutycznej z szeroką ofertą wsparcia dla uchodźców i migrantów w Warszawie, dostosowanej do ich potrzeb.
Napisz komentarz
Komentarze