Reklama
ReklamaBanner

Perypetie wieżowca przy Rondzie Babka. Deweloper marudził, zmieniał i w końcu musiał się wycofać

W tej historii są zwroty akcji, zmiany zdania, a nawet Czarny Kot. Chodzi o wieżowiec, który miał – a nawet mógł – stanąć niedaleko ronda Radosława. Ale na razie nie powstanie, bo w międzyczasie swój pomysł zmienił deweloper. I natknął się na ścianę.
Wizualizacja wieżowca - już w wersji mieszkaniowej.

Autor: mat. pras.

Pierwsze wzmianki o inwestycji przy rondzie Radosława (dawniej Rondo Babka) pojawiły się w 2011 roku. Spółka o wdzięcznej nazwie Rainbow Development zapowiedziała, że zbuduje wieżowiec na rogu Burakowskiej i Młocińskiej o roboczej nazwie Rafaello Tower. Planowano dwie wieże – 120 i 109,5 m oraz dwa mniejsze budynki. Projekt autorstwa Polsko-Belgijskiej Pracowni Architektury pokazano nawet na wystawie „Plany na przyszłość”. Ale z tych planów nic nie wyszło.

Dwa lata później działkę odkupiła grupa Green Property zapowiadając utrzymanie budowy wysokościowca. Deweloperowi było o tyle łatwiej, że przejął działkę razem z „wuzetką” którą uzyskał Rainbow. W komunikacie do mediów przedstawiciel spółki liczył, że w 2014 roku rozpocznie się budowa. Do pracy zaangażowano znaną pracownię JSK Archiekci, a deweloper złożył dokumenty potrzebne do rozpoczęcia prac.

Wieżowiec – pierwsze wątpliwości  

Formalności przeciągały się, a w międzyczasie zmieniono nazwę przyszłego biurowca na B4 Office Center. Architekci wymyślili, że kompleks w miejscu pawilonu handlowego będzie składał się ze 120-metrowowej wieży oraz mniejszego budynku z ceglaną elewacją. Smukła, przeszklona część wieżowa miała dominować nad rondem Radosława. Ostatecznie pozwolenie na budowę wydano w 2015 roku.

Jednak wtedy, już po „zielonym świetle” dla budowy, Green Property Group zaczęło mieć pierwsze wątpliwości. Szef firmy mówił w mediach, że nie zapadła jeszcze decyzja o rozpoczęciu prac. Co więcej, okazało się, że część działki nielegalnie zajmuje najsłynniejsza samowola budowlana w Polsce – słynny hotel Czarny Kot.

Drugie podejście 

Pod koniec 2017 roku spółka zapowiedziała „budujemy”. Prace miały zająć dwa lata. Rok później założono już nawet księgę budowy, ale z decyzją o wbiciu pierwszej łopaty czekano. Być może dlatego, że powoli zmieniała się koncepcja. Znów zmieniła się też nazwa – z B4 na Libero. Co ciekawe w tym samym czasie inny deweloper przedstawił swój pomysł na wieżowiec na Woli o podobnej nazwie – Liberty.

Projekt biurowca, który przygotowano w 2013 roku / mat. pras., JSK Architekci

Prace wstrzymał… Czarny Kot. Okazało się, że jego obecność jednak przeszkadza w rozpoczęciu robót. Najsłynniejszą samowolę budowlaną w Polsce – po latach perypetii – zburzono dopiero w 2021 roku. Wtedy jednak deweloper miał już inny pomysł na swoją działkę.

Trzecia próba 

W międzyczasie okazało się, że na działce obok swój wieżowiec zdążył postawić inny deweloper. Forest rósł w latach 2020-2022. Ogromny kompleks – niemal 80 tys. mkw. biur – mógł „sprzątnąć” Libero wielu potencjalnych klientów. 

Wobec tego w Green Property Grup wymyślili, że zamiast biurowca postawią w tym miejscu apartamentowiec. Zmieniono projekt, obniżono budynek do 96 metrów, a następnie złożono odpowiednie wnioski. Rzecz w tym, że miasto zdążyło uchwalić w tym miejscu plan miejscowy. Przewidziano w nim biura, a nie „mieszkaniówkę”.

Wizualizacja Libero. Po prawej stronie budowa Foresta / mat. pras.

Spółka uzyskała decyzję środowiskową, ale potem zaczęły się schody. Budowanie wbrew planom miejscowym jest zabronione, chyba że… zgodę wyda Rada Warszawy. To pewna furtka nazywana „lex developer”. Zgodnie z zasadami spełnić trzeba szereg warunków, przeprowadzić konsultacje społeczne, a także zaproponować dla społeczności coś w zamian, jakąś korzyć. Na Mokotowie w podobnej sytuacji deweloper zbudował szkołę. 

Wniosek na mocy specustawy mieszkaniowej złożono w 2023 roku. Byłby to pierwszy wieżowiec budowany w tym trybie. Swoją decyzję o zmianie funkcji na mieszkaniową inwestor argumentował… miejską polityką mieszkaniową. We wniosku napisał:

„Zmiana funkcji (…) wpisuje się w pełni w założenia polityki mieszkaniowej i przestrzennej wyznaczonej przez Radę m.st. Warszawy, a zwłaszcza wskazywanym w polityce mieszkaniowej Mieszkania2030 nacisku kładzionym na policentryczną wielofunkcyjną strukturę zabudowy”

To bardzo ciekawy argument biorąc pod uwagę, że średnia cena za metr w apartamentowcu takiej klasy zapewne przekraczałaby 40 tys. złotych.

Urzędnicy mówią „nie”

Nowy projekt nie podobał się miejskim architektom. W czasie spotkań z deweloperem zarzucali zbyt małą powierzchnię terenów zielonych. Wniosek odrzucono jeszcze przed głosowaniem radnych. Potem nieustannie go poprawiano. Raz zmniejszono parking, potem powiększono tereny zielone. 

Wniosek dwa razy opiniowała Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna. I za każdym razem wyrażała swój sprzeciw. Architekci tłumaczyli, że głośny teren, między rondem a cmentarzem nie jest idealny dla zabudowy mieszkaniowej. Przeciwne były władze dzielnicy, a także komisja ładu przestrzennego. Mimo wszystko wniosek znalazł się w porządku czwartkowej Rady Warszawy. Jednak tuż przed jej rozpoczęciem deweloper się wycofał.

Zapewne wróci z nową wersją. Czy uda mu się przekonać urzędników, architektów i radnych? 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama