2 grudnia w Wesołej doszło do wypadku, który po raz kolejny przypomniał o niebezpieczeństwach, jakie czyhają na warszawskich ulicach. Tym razem ucierpiały dzieci, gdyż zdarzenie miało miejsce przy szkole, przy ulicy Wspólnej. Kobieta, która przyjechała po jednego z uczniów podstawówki, wjechała w ogrodzenie, a to przewróciło się na grupę osób, ucierpiało troje dzieci.
Obrażenia poszkodowanych na szczęście nie były poważne, ale to wypadek, który zwrócił uwagę na szerszy problem, jakim jest bezpieczeństwo dzieci przy szkołach. Na rzecz jego poprawy działa Fundacja Rodzic w Mieście.
- Dzieci czują się w okolicach szkół często niebezpiecznie. Mówią o tym, że samochody odbierają jako zagrożenie, że jest ich za dużo, że parkują na chodnikach, nieuważnie cofają. To też jest aspekt niebezpieczeństwa, który może nie wychodzić w statystykach policyjnych, ale powoduje, że nasze dzieci na przykład nie chcą samodzielnie docierać do szkoły – mówi nam prezeska fundacji Rodzic w Mieście i radna Mokotowa z Miasto Jest Nasze, Agnieszka Krzyżak-Pitura.
Szkolne ulice poprawią bezpieczeństwo dzieci w Warszawie?
Zdaniem fundacji rozwiązaniem problemu może być wprowadzenie szkolnych ulic. Działają one już w kilku miejscach w Warszawie. W praktyce polegają one na ograniczeniu ruchu samochodów w bezpośrednim sąsiedztwie placówek edukacyjnych, do których uczęszczają dzieci. Od września takie przepisy obowiązują, chociażby przy Szkole Podstawowej nr 23 na ochockiej ulicy Mikołaja Reja, gdzie od 7:30 do 8:30 nie mogą wjeżdżać auta. Do tego przez cały dzień można poruszać się tam maksymalnie z prędkością 20 km/h. Agnieszka Krzyżak-Pitura uważa, że gdyby w Warszawie i w całej Polsce było takich miejsc więcej, do wypadków takich jak ten w Wesołej dochodziłoby rzadziej.
- Możliwość bezpiecznego dotarcia do szkoły jest po prostu prawem dziecka, które dorośli powinni realizować. Mówiąc dorośli, mam na myśli zarówno dyrekcję placówki, jak i kierowców, rodziców, ale też władze, które jednak cały czas utrzymują taki status, że ulice przed szkołami służą do tego, żeby dojeżdżać do nich samochodem, a nie służą temu, żeby dzieci bezpiecznie mogły do tej szkoły docierać – mówi nam Agnieszka Krzyżak-Pitura.
Chociaż w Warszawie szkolne ulice nadal są nowością, to w wielu europejskich miastach to rozwiązanie znane jest od lat. Jak mówi nam Agnieszka Krzyżak-Pitura, przełomem w tym aspekcie była pandemia, kiedy to wiele samorządów zaczęło eksperymentować z ruchem samochodów. „Od tego czasu powstają szkolne ulice naprawdę masowo w Londynie, w Paryżu, w Barcelonie, w Mediolanie, czy w Tiranie, żeby nie tylko trzymać się tej zachodniej strony” – mówi.
- Londyn ma 700 szkolnych ulic i prowadzi na ich temat badania. Wynika z nich jasno, że szkolne ulice ogólnie poprawiają bezpieczeństwo wszystkich, nie tylko dzieci, ale też pieszych i seniorów. Wpływają też na inne aspekty, przede wszystkim właśnie na jakość powietrza, bo wiemy, że samochody, spaliny samochodowe wpływają na zanieczyszczenie powietrza, szczególnie w dużych miastach. Ale też jak się pozbywamy samochodu, to się pojawia miejsce na zieleń, która też jest potrzebna z bardzo wielu różnych powodów - mówi nam Agnieszka Krzyżak-Pitura.
„Rodzice też czują, że przed szkołą jest niebezpiecznie”
Zdaniem prezeski fundacji Rodzic w Mieście szkolne ulice pozytywnie wpływają też na zdrowie dzieci. Dzięki nim chodzą one do szkoły pieszo lub jadą tam rowerem czy hulajnogą, a co za tym idzie, mają więcej ruchu.
- Kiedyś dzieci zdecydowanie wcześniej zaczynały tę samodzielną drogę do szkoły. Wiele osób pamięta to pewnie z dzieciństwa. Ten wiek teraz się opóźnia. To, co jest też ważne, to jest to, że w badaniach już jasno wychodzi to, że rodzice też czują, że przed szkołą jest niebezpiecznie i z tego powodu nie pozwalają dzieciom na samodzielne docieranie do szkoły – mówi Agnieszka Krzyżak-Pitura.
Do tworzenia kolejnych szkolnych ulic władze ma zachęcić petycja, którą przygotowała fundacja.
- Naszym celem jest przede wszystkim zachęcenie władz Warszawy do tego, żeby szkolne ulice zostały potraktowane jako strategiczne narzędzie. W różnych politykach, które w mieście są realizowane, Warszawa na przykład ma strategię zrównoważonej mobilności, ale tam szkolne ulice są tylko wspomniane, a to powinno być jedno z kluczowych narzędzi do realizacji takich polityk – mówi Agnieszka Krzyżak-Pitura.
Jak mówi nam radna, w warszawskich dzielnicach wciąż jest duże nierozumienie, jeśli chodzi o szkolne ulice.
- W Warszawie jeszcze pokutuję taki pogląd, że wszyscy jeżdżą samochodami i że nie można odbierać tego przywileju do jazdy samochodem. Natomiast myślę, że warto też podkreślić pozytywne zmiany w stolicy od ostatniego roku, które pokazują, że Warszawa trochę skuteczniej realizuje właśnie tę zrównoważoną politykę transportową i przywracanie pewnych przestrzeni miejskich pieszym – mówi Agnieszka Krzyżak-Pitura - natomiast w kontekście szkolnych ulic wciąż dzieje się za mało – dodaje.
Napisz komentarz
Komentarze