Przechodnie zapobiegli potencjalnemu wypadkowi. "Zmiany w infrastrukturze nie muszą być kosztowne"

Tydzień temu opinią publiczną wstrząsnął tragiczny wypadek na ul. Woronicza, w którym zginęły dwie osoby, w tym przechodząca prawidłowo przez jezdnię po pasach kobieta. Ponownie rozgorzała dyskusja na temat bezpieczeństwa na stołecznych ulicach. Na Woli przechodnie zapobiegli potencjalnej tragedii.
Niebezpieczne są też przejścia z sygnalizacją świetlną
Niebezpieczne są też przejścia z sygnalizacją świetlną

Autor: Pixabay

Przejście dla pieszych na ul. Woronicza, na którym zginęła kobieta, było audytowane przez Zarząd Dróg Miejskich. W 2017 roku wystawiono mu notę „zero” w skali 0-5. Uznano je za szczególnie niebezpieczne. Jak wynika z naszej analizy, po siedmiu latach od audytu w Warszawie jest nadal przynajmniej 68 przejść dla pieszych, które nadal można nazwać „przejściami śmierci”. 

- Jest wiele przejść dla pieszych w Warszawie, gdzie kierowcy nie zawsze jeżdżą z przepisową prędkością. Utrudnia im to ustąpienie pierwszeństwa pieszym, zwłaszcza w miejscach, które są nieosygnalizowane – mówi nam Jacek Grunt Mejer, pełnomocnik prezydenta m.st. Warszawy ds. rewitalizacji.

Jak podkreśla, są też przejścia z sygnalizacją, na których pieszym jest wyjątkowo niewygodnie. Przykładem jest przejście na styku ul. Stalowej, Inżynierskiej i 11 listopada. 

- Skrzyżowanie jest nietypowe, bo w tym miejscu jest pięć odnóg. Dodatkowo przejeżdża tam tramwaj w trzech kierunkach. Jest to trudne do sterowania, ponieważ ulice biegną pod kątem. Kierowcy mają zielone, ale zielone mają też piesi. Kierowcy są zaskoczeni, nie uważają, kiedy pojawia się pieszy. Są to skrzyżowania nie do końca czytelne – wskazuje pełnomocnik. 

Na innych skrzyżowaniach piesi muszą pokonać cztery pasy ruchu albo więcej. 

- Tak jest np. na ulicy Wileńskiej przy Inżynierskiej, gdzie kierowcom zdarza się jechać za szybko. Tam gdzie jezdnia jest czteropasmowa - są dwa pasy ruchu w jedną i dwa w drugą stronę - przydałaby się wysepka na środku, czyli azyl. Są długie proste odcinki, jak właśnie na Woronicza, gdzie są cztery pasy ruchu. Tam nic w infrastrukturze nie powoduje, że kierowca czuje, że musi zwolnić – tłumaczy. 

Zdaniem pełnomocnika, trzeba pomóc kierowcom w odczytaniu tego, co jest w przestrzeni, za pomocą zmian infrastrukturalnych. 

- One nie muszą być kosztowne. Jest bardzo wiele urządzeń – np. wykonane z fabrykantów wysepki, które powodują, że pieszy ma azyl na środku jezdni. Dodatkowo azyl zwęża w tym miejscu samą jezdnię. Jeżeli ma ona około 10 metrów szerokości, azyl zabiera co najmniej metr. W takich miejscach samo zwężenie jezdni już powoduje, że kierowca jest dużo ostrożniejszy – podkreśla Jacek Grunt-Mejer.

Przechodnie zapobiegli potencjalnej tragedii 

O tym, jak łatwo może dojść do kolejnego wypadku świadczy sytuacja, do której doszło ostatnio na Woli. Pijany mężczyzna, który miał pod opieką pięcioletniego syna zorientował się, że jest obserwowany przez przechodniów. Próbował uciec i przebiec przez ulicę w niedozwolonym miejscu. 

Po godzinie 16 wolscy policjanci otrzymali informację, że przechodnie ujęli pijanego ojca, który miał pod opieką swojego syna. 

Mężczyzna próbował przebiec przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, prosto pod nadjeżdżające samochody. Wołał przy tym do syna, żeby zrobił to samo. Zareagowali przechodnie, którzy powstrzymali dziecko. Mężczyzna był agresywny i wyzywał przechodniów.

Policjanci zatrzymali 45-latka. Badanie alkomatem wykazało, że miał on w organizmie trzy promile. Dziecko trafiło pod opiekę matki. 

- Policjanci zgromadzili materiał dowodowy. Podejrzany usłyszał zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia swojego syna. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności. O całej sytuacji został powiadomiony również Sąd Rodzinny - przekazała nadkom. Marta Sulowska, oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa IV. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.