Instytucja nocnego burmistrza w wielu europejskich miastach funkcjonuje od lat. Nadzoruje on życie nocne, chociażby w Amsterdamie, Paryżu, Londynie czy Nowym Jorku. Przed wyborami samorządowymi w 2018 roku Rafał Trzaskowski obiecywał, że Warszawa pójdzie śladem tych metropolii. W swoich zapowiedziach mówił o tym, że nocny burmistrz będzie rozmawiał z mieszkańcami miasta i prowadził dialog z klubami czy pubami. Miał on też rozwiązywać konflikty między tymi stronami i być pod telefonem w razie nagłych wypadków.
Nocny burmistrz Warszawy. Co z obietnicą Rafała Trzaskowskiego z 2018 roku?
Od tych słów prezydenta Warszawy minęło już jednak 6 lat, podczas których rządził miastem i miał wiele sposobności, by wcielić swoje obietnice w życie. Tak się jednak nie stało. Niedawno po raz kolejny przypomniał o tym radny Warszawy z KO Sławomir Potapowicz.
Jak zaznaczył w swojej interpelacji, w sierpniu analogiczne stanowisko w Krakowie stworzył prezydent Aleksander Miszalski. Pytał także, czy Warszawa rozważa pójście w ślady stolicy Małopolski, jego zdaniem byłoby to zasadne ze względu na rozwijające się życie towarzyskie w Warszawie.
- Warto podkreślić, że jednym z zadań nocnego burmistrza w Krakowie będzie „ograniczanie hałasu, poprzez dekoncentrację nocnego życia miasta". Wydaje się, że podobne problemy zaczynają w coraz szerszym zakresie dotyczyć także naszych mieszkańców, a jednocześnie dotychczasowe środki i służby zdają się nie mieć wystarczających środków i możliwości, aby koncentrować się jedynie na egzekwowaniu prawa wynikającego choćby z przepisów dotyczących ciszy nocnej i być pośrednikiem pomiędzy przedsiębiorcami, mieszkańcami i uczestnikami życia nocnego – zaznacza Sławomir Potapowicz.
Centrum Warszawy: mieszkańcy nie mogą spać, żyją na jednej wielkiej imprezie
O tym, że życie nocne w Warszawie wymyka się spod kontroli i jest utrapieniem dla mieszkańców okolic, które stały się imprezowymi zagłębiami, pisaliśmy na łamach Raportu Warszawskiego wielokrotnie. Z tego powodu najbardziej cierpią osoby mieszkające w ścisłym centrum stolicy. Problem dotkliwy jest, chociażby na ulicy Chmielnej, skąd wyprowadza się coraz więcej mieszkańców, ze względu na głośnych imprezowiczów, lokale wystawiające głośniki przed drzwi, częste bójki i dewastacje kamienic.
- My nie możemy spać, a gdy nie możemy spać, to następnego dnia jesteśmy nieprzytomni, to można wytrzymać przez kilka dni, przez tydzień, dwa, ale kiedy to trwa latami, to już po prostu jest nie do wytrzymania – mówił nam mieszkające na Chmielnej Artur.
Podobnie jest na pobliskim Nowym Świecie, gdzie już raz doszło do tragedii. W 2022 roku zginął tam mężczyzna, śmiertelnie pobito go pod sklepem monopolowym. Od mieszkańców tej ulicy słyszymy, że miasto o nich zapomniało, bo zarabia na alkoholu, policja lekceważy ich problemy, a nocami wszędzie śmierdzi moczem, do tego podobnie jak na Chmielnej, wszechobecne są tam bójki i hałas.
Sygnały o problemach z nocnym życiem płyną do nas także ze Starego Miasta. Jeden z lokalnych radnych Bolesław Sobczyński relacjonował nam, że dziś nie da się tam już mieszkać, a to wszystko przez to, że miejsce to zaczyna przypominać jedynie skansen i park rozrywki, oczywiście wszystko to jest suto nakrapiane alkoholem.
Władze Warszawy analizują sytuacją już od 6 lat, w Krakowie zajęło to 3 miesiące
Tymczasem wygląda na to, że władze Warszawy problemu nie widzą. W odpowiedzi na pytania Sławomira Potapowicza wiceprezydentka Renata Kaznowska tłumaczy, że do kontrolowania ekscesów związanych z nocnym życiem miasto używa innych narzędzi.
- Skorelowanie informacji wpływających do Miejskiego Stanowiska Kierowania oraz Centrum Powiadamiania Ratunkowego, komórek funkcjonujących w zmienionej strukturze Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa, ze zgłoszeniami dokonywanymi na numer 19115, przy jednoczesnym wykorzystaniu kamer monitoringu wizyjnego działającego w ramach Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu, kamer Zarządu Dróg Miejskich, Zarządu Transportu Miejskiego, pozwala na szybszą ocenę zaistniałych zdarzeń i usprawnia działanie służb miejskich – tłumaczy Renata Kaznowska.
Jednocześnie podkreśla ona, że „biorąc pod uwagę obecny budżet miasta, korzystanie z istniejących już narzędzi wydaje się w pełni uzasadnione i adekwatne do dzisiejszych realiów”. Stwierdza ona, że jeśli rozwiązania okażą się niewystarczające, to zostać mogą podjęte decyzje o stworzeniu nowych struktur, takich jak nocny burmistrz. Na razie jednak w mieście trwają analizy.
- W Urzędzie m.st. Warszawy nadal trwają prace nad usprawnieniem funkcjonowania struktur miejskich również poza godzinami urzędowania oraz w weekendy. Decyzja co do utworzenia stanowiska tzw. nocnego burmistrza zostanie podjęta po analizie możliwości formalno-prawnych oraz przede wszystkim po weryfikacji zadań obecnie realizowanych w tym obszarze. Niezwykle pomocne będą też informacje o skuteczności tego typu rozwiązań w innych miastach, w szczególności z Krakowa – informuje Kaznowska.
Problem w tym, że od obietnicy Rafała Trzaskowskiego minęło już 6 lat, tyle czasu jego ekipa miała na analizę sytuacji w mieście i nadal nie doszła w sprawie nocne burmistrza do żadnej konkluzji. Tymczasem Aleksander Miszalski urząd prezydenta Krakowa objął 7 maja 2024 roku, a już 1 sierpnia tego samego roku pracę w tym mieście rozpoczął nocny burmistrz. W przypadku stolicy małopolski cały proces od analizy sytuacji do wdrożenia rozwiązania zajął niecałe 3 miesiące. W Warszawie trwa to już 6 lat i nadal nie doprowadziło do konstruktywnego wniosku. Jednak sygnały płynące od mieszkańców m.in. Śródmieścia są jednoznaczne i wskazują na potrzebę powołania stanowiska nocnego burmistrza. Być może więc, zamiast poświęcać czas, na kolejne dłużące się analizy Rafał Trzaskowski powinien wybrać się na nocny spacer po Nowym Świecie i zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście tak powinien wyglądać „salon Warszawy”.
Napisz komentarz
Komentarze