Reklama

Centrum handlowe przy ul. Modlińskiej przywitało pierwszych klientów. "Tu są lepsze warunki, niż na Marywilskiej"

Nowe centrum handlowe przy ul. Modlińskiej 6D już działa. W sobotę odbyła się uroczysta ceremonia otwarcia. W sklepach i alejkach język polski miesza się z wietnamskim. - Tu są lepsze warunki, niż na Marywilskiej - oceniają właściciele punktów handlowych.
Uroczyste otwarcie centrum handlowego przy ul. Modlińskiej
Uroczyste otwarcie centrum handlowego przy ul. Modlińskiej

Autor: Marta Gostkiewicz Raport Warszawski

W sobotę o godzinie 11 odbyła się ceremonia uroczystego otwarcia nowego centrum handlowego przy ul. Modlińskiej 6D. 

Wśród gości był m.in. ambasador Wietnamu w Polsce Ha Hoang Hai, prezes Stowarzyszenia Wietnamczyków w Polsce i radna m.st. Warszawy Dzielnicy Białołęka Elżbieta Ramus.

Przedstawiciele dyrekcji witali klientów w językach polskim i wietnamskim. Nastąpiło uroczyste przecięcie wstęgi, którego dokonał m.in. ambasador Wietnamu w Polsce. Dla klientów przygotowano tort, dla dzieci dmuchańce i inne atrakcje. W ceremonii otwarcia uczestniczyło kilkudziesięciu klientów. 

- Jestem pod wielkim wrażeniem, że zaledwie po pięciu miesiącach udało się moim rodakom zrewitalizować pustostany i przenieść do nowego centrum handlowego. Jestem przekonany, że dzięki Waszemu wsparciu i wysiłkom zarządu to centrum handlowe będzie się rozwijało - mówił ambasador Wietnamu w Polsce Ha Hoang Hai.

Prezes Stowarzyszenia Wietnamczyków w Polsce podkreślił, że „pięć miesięcy temu spotkała nas wielka tragedia”. 

- Cztery i pół miesiąca temu zdecydowaliśmy, żeby to wszystko razem odbudować. Ja w imieniu zarządu i całej społeczności chciałem zrobić wielki ukłon w Waszą stronę, podziękować za wsparcie i współpracę - podkreślał.

Centrum Handlowe przy ul. Modlińskiej 6D / Autor: Marta Gostkiewicz Raport Warszawski

Przedstawiciel polskich kupców Łukasz Małkiewicz zaznaczył, że „był to dla wszystkich bardzo trudny czas”. 

- Pięć miesięcy temu spotkała nas wielka tragedia, z którą ciężko było sobie poradzić. Chcemy nauczyć się z tym żyć na nowo i zacząć nową kartę. To centrum jest dla nas. Pragniemy, aby z każdym dniem się rozwijało – wskazał. 

Podziękował też wszystkim kupcom – polskim i wietnamskim.

- Nas by nie było bez Wietnamczyków, tak jak Wietnamczyków bez Polaków - podkreślił. 

Po otwarciu pierwsi klienci odwiedzali sklepy i punkty usługowe. Tłumów nie było, ale handlujący podeszli do tego ze zrozumieniem. Podkreślają, że warszawiacy muszą dopiero dowiedzieć się o istnieniu centrum. Oceniają też, że są tu lepsze warunki niż na Marywilskiej. 

Pani Mirka jest właścicielką sklepu Mirkaks, w którym sprzedaje turecką odzież w większych rozmiarach.

- Najpierw handlowałam na stadionie, potem na Marywilskiej. Brałam udział w strajkach na Marywilskiej i wypowiadałam się dla prasy. Jak miasto dało nam plac, pan Trzaskowski przekazał (kontenery – przyp. red.) za symboliczną złotówkę, to powiedział, żeby Marywilska przygotowała tam coś, żebyśmy mogli handlować. Pani prezes Konarska stwierdziła, że nie podpisze ze mną umowy, bo działam na niekorzyść spółki. Tłumaczyłam, że jest to cios poniżej pasa. Oni mają swoje biurka i pensje, a wykluczają osoby, które strajkowały. Ale to im nie przeszkadzało. Prezes mówiła, że „to jej kontenery” – podkreśla p. Mirka.

W takiej sytuacji jak ona było kilka osób. 

- Nie załamywaliśmy rąk, tylko zaczęliśmy szukać. Znaleźliśmy to miejsce. Na razie chcemy, żeby ludzie dowiedzieli się, że tu jesteśmy. Mamy podobne ceny i asortyment, jak na Marywilskiej. Mamy swoich klientów, którzy nas szukają. Nie zawsze dostają informację na Marywilskiej, że jesteśmy tutaj. Są wręcz informowani, że już nie handlujemy, albo że jesteśmy wredną konkurencją. Natomiast w momencie, gdy zostaliśmy na lodzie, nikt za nami nie stanął - podkreśla nasza rozmówczyni. 

p. Mirka handluje odzieżą z Turcji

Właścicielka sklepu Lauritta z odzieżą również podkreśla, że na Modlińskiej są lepsze warunki. 

- Na Marywilskiej handlowałam około 8 lat. Przeniosłam się tu ze względu na warunki. Chodzi mi o kontener. Tam jest jak na bazarku, wszystko na powietrzu. Z naszym asortymentem to by nie zdało egzaminu. Mamy odzież damską - głównie sukienki, płaszcze, kurtki, przeróżne komplety – tłumaczy. 

Sklep Lauritta

Pani Renata, która jest importerem odzieży z Włoch, handluje zarówno na Modlińskiej, jak i Marywilskiej. Przyznaje, że „można poniekąd stwierdzić, że tu są lepsze warunki”. 

- Trzeba czekać, żeby na Marywilskiej były lepsze. Miałam tam duże miejsce i handlowałam. Potem dostałam kontener przydzielony w promocji. Ciągle tam jestem, obsługuję te klientki, które jeszcze przychodzą. Ponieważ tam nie ma perspektywy rozwoju, w tej chwili jestem tutaj. W tym miejscu można się wystawić i lepiej pokazać – ocenia p. Renata.

- Potrzebujemy wsparcia, żeby warszawiacy dowiedzieli się o naszym centrum. Ze względu na to, że znamy język, różne aspekty prawne, łatwiej nam połączyć Polaków i Wietnamczyków. Wszyscy, którzy mówią po polsku, są wzięci do pomocy - powiedziała nam p. Małgorzata Phan, która na co dzień pracuje w biurze zarządu i wspiera prezesa. 

Centrum powstało z inicjatywy lokalnych przedsiębiorców, którzy po pożarze hali targowej przy Marywilskiej 44 zostali bez środków do życia. Liczy ok. 228 stoisk, z czego działa już ponad 150. W ofercie są m.in. sklepy modowe, kosmetyczne, punkty gastronomiczne, azjatyckie produkty spożywcze, usługi fryzjerskie i inne z branży beauty. Obiekt ma być otwarty przez cały tydzień, nawet w niedziele niehandlowe. Jest to możliwe dzięki temu, że punkty handlowe prowadzą tu sami właściciele. Według nieoficjalnych danych, około 90 proc. z nich przed pożarem handlowało na Marywilskiej. 

Do pożaru hali targowej przy Marywilskiej 44 doszło 12 maja. Miejsca pracy straciło około 3 tys. osób, a działalność musiało zawiesić ponad 1400 sklepów i punktów usługowych.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama