Petycja właścicieli lokali gastronomicznych, którzy zwrócili się do miasta o wydłużenie sezonu na restauracyjne ogródki, wywołała wściekłość mieszkańców Śródmieścia. Działania branży gastronomicznej zaniepokoiły ich do tego stopnia, że radni dzielnicy w ich imieniu zwołali sesję nadzwyczajną rady.
Spór restauratorów z mieszkańcami Śródmieścia
O petycji restauratorów głośno było na początku marca. Domagają się oni od władz Warszawy możliwości otwarcia ogródków gastronomicznych przez cały rok. Obecnie jest to możliwe jedynie od kwietnia do października.
- Postulujemy zniesienie ograniczeń i pozostawienie decyzji o długości trwania umowy przedsiębiorcom, którzy najlepiej wiedzą co jest dobre dla ich biznesów. Warszawska gastronomia może zarabiać cały rok! - czytamy w petycji.
Pomysł nie spodobał się mieszkańcom Śródmieścia, czyli części Warszawy, gdzie zagęszczenie punktów gastronomicznych jest zdecydowanie największe. Nie spodobał się do tego stopnia, że podczas nadzwyczajnej sesji rady dzielnicy postanowili oni swoje niezadowolenie wyrazić. Choć odbyła się ona w środę o godzinie 14:00, a więc w dzień roboczy, to frekwencja na sesji była spora.
- Przez 7 miesięcy w roku boimy się wyjść z domu – awantury i pijackie wrzaski ciągną się do świtu. Przeżywanie weekendowego najazdu barbarzyńców jest ponad siły przeciętnego człowieka. Trzeba okiełznać tę barbarię – mówiła Katarzyna mieszkająca nieopodal Foksal.
Wtórowali jej inni mieszkańcy. Zwracali oni uwagę na to, że życie w Śródmieściu z powodu hałasu jest bardzo uciążliwe, a dzielnica wyludnia się stopniowo także przez głośne ogródki gastronomiczne, gdzie odbywają się całonocne imprezy podlewane alkoholem. To sprawa, którą opisywaliśmy na łamach Raportu Warszawskiego wielokrotnie. „Wybieramy pomiędzy śmiercią od hałasu a od duchoty” – mówił nam jeden z mieszkańców Chmielnej.
„Gehenna, horror i zezwierzęcenie totalne”
Na sesji 9 kwietnia mieszkańcy wypowiadali się w podobnym tonie. Już na starcie pokazali nagrania ze swoich okien obrazujące to, z czym mierzą się nocami. Salę obrad wypełnił wówczas imprezowy gwar.
- Zastanawiałem się, co powiedzieć, mając jeden krótki moment na opowiedzenie o tym koszmarze – zaczął mówić Artur, mieszkaniec Chmielnej, wtedy przerwał mu hałaśliwy dzwonek telefonu jednego z członków zarządu – to słyszę w nocy, to mnie wybudza w nocy. Ten koszmar jest coraz straszniejszy, z roku na rok jest coraz gorzej. Ciężko opisać te emocje – zareagował na hałas Artur.
O uciążliwym hałasie opowiadali mieszkańcy z różnych części Śródmieścia. „Pasaż Wiecha w tej chwili to w ciągu dnia cięcie kamienia i huk maszyn, a w nocy alkohol i krzyki” – mówił mieszkaniec.
- 14 miesięcy temu apelowaliśmy o to, żeby nowa Chmielna stała się salonem, a nie rynsztokiem Warszawy, a teraz dokładnie się to dzieje. To jest gehenna, horror i zezwierzęcenie totalne – mówiła mieszkanka, nawiązując do niedawno zakończonego remontu Chmielnej.
Z kolei Kasia mieszkająca przy Chmielnej 34 mówiła o tym, że lokale gastronomiczne w Śródmieściu często działają w lokalach, które nie są przystosowane do takiego rodzaju biznesu.
- Dwa pierwsze piętra nie są w stanie korzystać z łazienki, bo tak tam wali czosnkiem – mówiła — my tu jeszcze mieszkamy, jeszcze tu jesteśmy i nie damy się tak łatwo wyrzucić. Większość tych lokali tak naprawdę jest nieprzystosowana do prowadzenia gastronomi. Powinien zostać zrobiony tam porządek – mówiła mieszkanka Kasia.
Inni wspominali też o dymie papierosowym, który z ogródków wpada prosto do ich mieszkań przez okna. Z kolei mieszkaniec Kruczej 51 przywołał przypadek baru Shamrock, czyli wyjątkowo uciążliwego lokalu, często odwiedzanego przez obcokrajowców. „Jesteśmy budzeni w środku nocy przez wrzaski” – mówił.
– To nie tak, że my nie chcemy gastronomi, ale poziom zezwierzęcenia przekroczył w niektórych miejscach wszelkie normy – dodał.
Podobne sygnały płyną także z Nowogrodzkiej, placu Konstytucji czy Poznańskiej.
- Elementarne prawo do snu w centrum europejskiej stolicy nie jest respektowane. Żądamy, aby tak się stało. Czy faktycznie chodzi o to, żeby miasto zostało bez mieszkańców? Do tego to zmierza. Coraz więcej osób wyprowadza się ze Śródmieścia z powodu hałasu. Żądamy wprowadzenia w życie uchwały i rekomendacji – mówiła jedna z mieszkanek.
Rozwiązania już są, ale leżą odłogiem
Na myśli miała uchwałę dzielnicy z 2020 roku „w sprawie przyjęcia rekomendacji do wypracowania rekomendowanych działań, które pozwolą ograniczyć negatywny wpływ hałasu emitowanego przez lokale gastronomiczne i rozrywkowe w Dzielnicy Śródmieście”. Została ona przyjęta przez radnych poprzedniej kadencji jednogłośnie i zawierała konkretne rozwiązania problemu. Niestety okazało się, że obecnie istnieją one tylko na papierze i nie są respektowane. Wówczas radni postulowali m.in. utworzenie stanowisko Nocnego Burmistrza, ograniczenie czasu działania ogródków gastronomicznych, zakaz sprzedaży alkoholu w sklepach od 23:00 do 6:00 w Śródmieściu, czy częstsze kontrole przedsiębiorców.
Tymczasem obiecywane przez Rafała Trzaskowskiego utworzenie stanowiska Nocnego Burmistrza dalej nie doszło do skutku, a uchwała o nocnym zakazie sprzedaży alkoholu utknęła w trybach rady i prawdopodobnie nie wejdzie w życie przed wyborami prezydenckimi. Mieszkańcy Śródmieścia mówią także wprost, że cisza nocna w ich dzielnicy nie istnieje.
- Ta propozycja przedłużenia działania ogródków to tak naprawdę wydłużenie gehenny mieszkańców. Dzielnica się wyludnia, co jest w dużej mierze spowodowane hałasem z ogródków gastronomicznych – mówił na sesji mieszkaniec Chmielnej Piotr Zgutka.
Na posiedzeniu pojawiła się też przedstawicielka branży gastronomicznej i jedna z inicjatorek petycji Agata Szaran. Przekonywała, że zależy jej przede wszystkim na tym, by znieść przestarzałe przepisy dotyczące sezonowości ogródków gastronomicznych, które powstały w czasach srogich zim. Powodują one, że obecnie w ciepły marcowy dzień restauratorzy nie mogą wystawić krzeseł przed lokal, gdyż obawiają się surowego mandatu.
- Zamiast wprowadzać kolejne ograniczenia, warto skupić się na odpowiedzialnym kształtowaniu postaw klientów, egzekwowaniu już obowiązujących przepisów, choćby zakazu sprzedaży alkoholu osobom nietrzeźwym, czy ograniczeniu nocnej sprzedaży alkoholu w sklepach monopolowych. Niekontrolowane spożywanie alkoholu zakupionego w sklepach monopolowych generuje pozostawienie śmieci i butelek w miejscach do tego nieprzeznaczonych, hałas w bramach, jak również oddawanie potrzeb fizjologicznych na ulicach. To często jest przypisywane nam, ale jak wiadomo, każda restauracja ma toaletę. Nie można mierzyć wszystkich lokali gastronomicznych jedną miarą, świat nie jest czarno-biały. Też mogłabym również przytoczyć sytuację rzucania jajkami w gości przez sąsiadów, demolowania naszych ogródków i tak dalej – mówiła Agata Szaran, a jej wypowiedzi towarzyszyło buczenie niezadowolonych mieszkańców.
Postulaty mieszkańców popierali też niektórzy śródmiejscy radni.
- Nie wyobrażam sobie nawet tego, z czym się mierzą mieszkańcy frontowych domów na ulicy Poznańskiej, Hożej, Wilczej, Kruczej, Chmielnej, Mazowieckiej, okolic Nowego Świata, Placu Zbawiciela czy Placu Konstytucji. Przebiegają one w najbardziej zabytkowych kwartałach Śródmieścia. Są tam kamienice tworzące gęstą zabudowę mieszkaniową, która jest tradycyjnym układem śródmiejskim. I to nie tylko dla Warszawy, ale tradycyjnym też dla miast zachodniej Europy: Paryża, Frankfurtu, Berlina, Wiednia. To jest kolebka mieszczańskiego społeczeństwa Europy i wartości, z których wszyscy wyszliśmy. Wśród tych wartości jest poszanowanie norm społecznych – mówiła Anna Folta, radna Miasto Jest Nasze.
Radni planowali przyjąć wspólne stanowisko popierające postulaty mieszkańców i zaapelować w nim do miasta o respektowanie rekomendacji zawartych w uchwale z 2020 roku. Ostatecznie ze względu na błędy formalno-prawne nie zostało ono przyjęte, jednakże radni zwrócili się do władz Warszawy o przestrzeganie przepisów.
Napisz komentarz
Komentarze