Pod koniec lat 70. XX wieku Warszawa szukała miejsca, gdzie mogłaby składować swoje śmieci. Brak wysypiska był poważnym problemem dla miasta, które w końcu postanowiło zacząć wywozić odpady do pobliskiej miejscowości. Wtedy Wydział Urbanistyki i Architektury m.st. Warszawy na wniosek Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w m.st. Warszawie ustalił miejsce i warunki realizacji tymczasowego wysypiska komunalnego śmieci. Wkrótce powstało ono w Markach przy ulicy Okólnej.
Warszawa podarowała Markom bombę ekologiczną. Na wysypisko trafiały odpady przemysłowe
Początkowo wysypisko miało działać tylko przez 3 lata na terenie o powierzchni 6 hektarów. Według pierwotnej umowy miało osiągnąć maksymalnie trzy metry wysokości, a składowane miały tam być jedynie odpady komunalne. Wkrótce okazało się, że żadna z tych obietnic nie została dotrzymana przez warszawskich urzędników, a Marki stały się śmietniskiem warszawiaków na kolejne kilkanaście lat i to śmietniskiem dla stolicy bezpłatnym. Za to podwarszawska gmina na tym interesie straciła naprawdę dużo i nie może pozbierać się po nim do dziś.
Wysypisko MPO było prowadzone wbrew wszelkim obietnicom i założeniom całego projektu. Choć miało działać tylko 3 lata, działało przez kilkanaście lat. Choć miało zająć 6 hektarów, zajęło 10. Choć miało mieć tylko 3 metry wysokości, urosło aż do 24! W końcu, choć miały być tam składowane jedynie odpady komunalne, trafiały tam też odpady przemysłowe, w tym stłuczki z produkcji lamp rtęciowych z Zakładów im. R. Luksemburg w Warszawie.
- Rozmiary zniszczeń ekologicznych w rejonie wysypiska są przerażające. Jest to widoczna z oddali „bomba ekologiczna” jaką Warszawa za pośrednictwem MPO przekazała miastu Marki. Z użytkowania wyłączone jest ponad 100 ha terenów wokół wysypiska stanowiącego prywatną 11 własności mieszkańców – pisał Burmistrz Miasta Marki do Prezydenta m.st. Warszawy dr inż. Stanisława Wyganowskiego w 1991 roku.
W tym samym dokumencie burmistrz Marek przywoływał wyniki badań prowadzonych przez Zakład Ochrony Środowiska „URB-EKO”. Wykazały one, że teren przy „Zwałce” jest skażony w stopniu najwyższym w rejonie stolicy.
- Woda badana przy wysypisku śmieci w Markach charakteryzuje się parametrami fizycznymi i chemicznymi odpowiadającymi swymi wartościami ściekom. Zwraca uwagę bardzo wysokie stężenie ołowiu i kadmu. Dodatkowo jest to woda silnie skażona pod względem sanitarnym. Odznacza się bardzo niskim mianem coli typu fekalnego, obfitością bakterii psychro- i mezofilnych, a specjalistyczne badania bakteriologiczne wykazały obecność chorobotwórczych, groźnych dla człowieka pałeczek z rodzaju Pseudomonas, paciorkowców Streptococcus faecalis i innych Enterobactariacene a także bakterii z rodzaju Clostridium – czytamy we wspomnianych wynikach badań Zakładu Ochrony Środowiska „URB-EKO” z początku lat 90.
Mieszkańcy Marek chorowali przez warszawskie wysypisko śmieci
Bomba ekologiczna podarowana Markom przez Warszawę nie pozostała bez wpływu także na zdrowie mieszkańców miasta. Według obserwacji lekarzy z lat 90. wśród osób mieszkających w rejonie wysypiska zauważono wzrost zachorowalności na choroby układu pokarmowego i oddechowego. Z kolei w środku lata pojawiły się ogniska epidemii zatruć pokarmowych oraz chorób dróg oddechowych obejmujących szczególnie małe dzieci.
W tym samym liście burmistrz Marek wskazywał, że warszawskie MPO jest zobowiązane do przeprowadzenia rekultywacji wysypiska śmieci, jednak cały proces bardzo się przedłuża, a spółka realizuje swój obowiązek z „wielką powolnością”. Wówczas burmistrz nie wiedział jeszcze jak duża będzie powolność warszawiaków, którzy rekultywacji nie dokończyli do dziś.
Warszawskie MPO miało zrekultywować wysypisko śmieci w Markach. Nigdy nie dokończyło prac
Wysypisko śmieci w Markach oficjalnie zakończyło swoją działalność 31 grudnia 1990 roku. Od tamtego dnia Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Warszawie było zobowiązane do przeprowadzenia niezwłocznej i kompleksowej rekultywacji tego terenu. Zanim jednak spółka zabrała się do pracy, musiały minąć kolejne 3 lata. W 1993 roku powstał projekt wykonawczy dla Zwałki. Pierwszy etap prac zakładał uformowanie bryły zwałki, odgazowanie, odwodnienie, drenowanie, zazielenienie i zadrzewienie śmieciowego wzgórza. W kolejnym etapie teren miał zostać zagospodarowany pod rekreację, jednak nigdy nie został on rozpoczęty, gdyż MPO nie zakończyło nawet pierwszej fazy rekultywacji.
Z dzienników budowy rekultywacji wysypiska wynika, że prace na Zwałce rzeczywiście zaczęły się w 1993 roku. Choć dokumentacja jest rozciągnięta na lata, w rzeczywistość MPO o zakończeniu prac rekultywacyjnych poinformowało w 2001 roku. Dwa lata wcześniej spółka informowała o wstrzymaniu budowy ze względu na nieuregulowany stan prawny terenu. Powoływała się ona przy tym na uchwałę rady miasta Marki z 1992 roku. To dokument, który przez kolejne dekady będzie blokował dalsze prace na Zwałce.
- Postanawia się dokonać wykupu lub zamiany terenów stanowiących własność prywatną zajętych pod wysypisko odpadów stałych w rejonie ulicy Okólnej oraz terenów objętych rekultywacją – czytamy w feralnej uchwale Marek. Xakup jednak nigdy nie został zrealizowany, a Zwałka nadal należy do MPO.
Gdy komisja dokonała odbioru prac rekultywacji Zwałki 18 lipca 2001, roku okazało się, że w warszawiacy nie zrealizowali w pełni nawet pierwszego etapu inwestycji. Komisja wskazała, że zaniechano umocnień tarasu zbocza wysypiska faszyną, wykryto też braki w warstwie uszczelniającej wierzchowinę wysypiska, MPO nie ukończyło też prac związanych z instalacją odgazowywania bryły wysypiska. Niedokończone zostało też ukształtowanie bryły wzgórza. MPO zdecydowało się porzucić śmietnisko w takim stanie.
- W wyniku wykonanych prac rekultywacyjnych w chwili obecnej składowisko w sposób naturalny porośnięte zostało przez liczne gatunki, które doskonale egzystują w istniejących warunkach bez konieczności stosowania dodatkowego nawodnienia, a stwarzanie sztucznych warunków rozwoju może przynieść negatywne skutki i degradację istniejącej roślinności. Wykonanie nasadzeń drzewostanu i krzewostanu zgodnie z projektem technicznym wiąże się ze zniszczeniem istniejącej roślinności i nie daje gwarancji na adaptację i dalsze przetrwanie na terenie składowiska. W związku z powyższym należy przyjąć, że prace rekultywacyjne na składowisku w Markach zostały zakończone – napisało w 2015 roku MPO w liście do burmistrza Marek.
W 2016 roku Urząd Miasta Marki w piśmie do MPO uznał tę propozycję za absurdalną, zaznaczając, że wciąż nie została przeprowadzona rekultywacja biologiczna na Zwałce. W kolejnych listach warszawska spółka konsekwentnie odmawiała dokończenia prac, powołując się przy tym na uchwałę Marek z 1992 roku. Ten mur udało się przebić dopiero w 2023 roku.
Warszawskie MPO dokończy rekultywację Zwałki po 25 latach zwłoki?
Przez ponad dwadzieścia lat Miasto Marki nie wykazywało specjalnej inicjatywy dotyczącej doprowadzenia rekultywacji Zwałki do końca, pomimo że w jej okolicy zaczęło powstawać mnóstwo domów jednorodzinnych, a samo wzgórze stało się atrakcją dla miejscowej młodzieży. Jednocześnie śmieciowa góra nadal stoi porzucona i pozostawiona na pastwę losu.
Od kilku lat sprawą Zwałki mocno interesują się lokalni radni Daniel Kurek i Robert Szafrański, którzy od 2019 roku regularnie dopytywali o sprawę rekultywacji i dopominali się o dokończenie prac. To z ich inicjatywy Komisja Zdrowia, Opieki Społecznej, Bezpieczeństwa Publicznego i Ochrony Środowiska Rady Miasta Marki 30 czerwca 2023 roku przeprowadziła inspekcję terenową na obszarze rekultywacji wysypiska.
- Przerwanie prac rekultywacyjnych przez MPO ponad 20 lat temu doprowadziło do sytuacji, w której powyższe prace zostały silnie zdegradowane, a przez to zainwestowane środki nie tylko MPO, ale też dotacje Zarządu Warszawy i dofinasowania rządowe, zostały w znacznej mierze zmarnowane i stracone – pisze komisja w raporcie z inspekcji.
Na domiar złego radni odkryli nie tylko wiele kolejnych nieprawidłowości dotyczących prac prowadzonych w przeszłości przez MPO, ale zauważyli też, że na Zwałce pojawiły się kolejne nielegalne wysypiska śmieci, a nad terenem nie jest pełniony nadzór.
W trakcie komisji pojawił się jednak pomysł na rozwiązanie problemów Zwałki. Radny Daniel Kurek zaproponował uchylenie uchwały z 1992 roku, która zobowiązywała władze Miasta Marki do wykupu lub zamiany prywatnych gruntów zajętych pod wysypisko. To miało spowodować wytrącenie warszawskiemu MPO z rąk argumentu do dalszego zaniechiwania działań. Rada miasta zrobiła to blisko 2 miesiące później.
- Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Warszawie Sp. z o.o. jest od 1993 roku pierwszym i jedynym inwestorem niedokończonego przez siebie przedsięwzięcia pt. „Rekultywacja i zagospodarowanie odpadów stałych w Markach” na terenie dawnego składowiska odpadów komunalnych przy ul. Okólnej w Markach, i ciąży na nim odpowiedzialność za terminowe i kompleksowe wykonanie rekultywacji i zagospodarowania zgodnie z „Założeniami Techniczno Ekonomicznymi” i „Projektem Technicznym” – czytamy w dokumencie.
Czy dawne wysypisko śmieci w Markach stanie się sercem Mazowsza?
To nie był koniec całej historii, gdyż warszawskie MPO 27 listopada zaskarżyło tę uchwałę do WSA, sąd jednak przyznał rację miastu Marki. Spółka nie złożyła broni i wystosowała skargę na wyrok do NSA. I tym razem Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację podwarszawskiej miejscowości.
- W dniu 26.11.2024 Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną złożoną przez MPO, co oznacza, że sprawa ta została ostatecznie rozstrzygnięta (bez możliwości jakiegokolwiek dalszego odwoływania się). W ten oto sposób definitywnie wytrącony został z ręki MPO pretekst, który przez 25 lat był przez ten podmiot wykorzystywany do zaniechania kontynuacji prac rekultywacyjnych na terenie dawnego składowiska odpadów komunalnych w Markach przy ul. Okólnej i Grunwaldzkiej – informuje nas radny Daniel Kurek.
- To otwiera drogę do żądania od MPO kontynuacji działań zmierzających do zakończenia rekultywacji, zgodnie z posiadanymi przez MPO decyzjami – mówi nam z kolei Paweł Pniewski, zastępca burmistrza Marek.
Radny Daniel Kurek wierzy, że Zwałka ma szansę stać się cennym miejscem rekreacji dla mieszkańców Marek. Wskazuje na to, że wzgórze jest geodezyjnym środkiem województwa mazowieckiego, a teren można uznać za symboliczne serce Mazowsza. Do tego z odległego od Pałacu Kultury i Nauki o 13,5 km wzniesienia rozciąga się widok na panoramę Warszawy.
W okolicy znajduje się też jeziorko.
Pierwotnie plan zagospodarowania wzniesienia zakładał m.in. wybudowanie torów i zjazdów saneczkowych, trasy biegów narciarskich, ścieżek zdrowia, ośrodka sportu terenowego z widownią, boisk sportowych, małej architektury, a także dróg i chodników. Metamorfozę miał przejść także staw zwany przez mieszkańców „Meksykiem”. Radny Daniel Kurek zaznacza, że jeśli MPO po 25-latach przerwy dokończy rekultywację Zwałki, do której obecnie jest zobowiązane, miejsce to może w końcu zacząć tętnić życiem. Ma nadzieję, że w przyszłym roku sprawa nabierze tempa.
- Termin rozpoczęcia dalszych prac zależy od woli i możliwości MPO, jako zarządzającego składowiskiem – mówi nam wiceburmistrz Marek Paweł Pniewski.
Napisz komentarz
Komentarze