W marcu 1996 roku zima nie odpuszczała. Miasto pokrywała gruba warstwa śniegu. Walka o doprowadzenie stadionu do stanu pozwalającego ugościć ponad 13 tysięcy kibiców trwała kilka dni. Aby Legia mogła rozegrać mecz w środę, już od soboty na murawie pracowało wojsko, próbujące najpierw odśnieżyć, a później rozmrozić trawę. Lotnisko z Okęcia wysłało do pomocy dmuchawy ciepłego powietrza, które jednak przegrały walkę z lodem.
Nie zraziło to warszawskich kibiców, w końcu pierwszy raz w historii polska drużyna grała w najważniejszych piłkarskich rozgrywkach, Lidze Mistrzów. Wbrew oczekiwaniom, legionistom udało się nawet wyjść z grupy i zagrać w ćwierćfinale. Aby zobaczyć najbardziej prestiżowy mecz w historii klubu, kibice byli gotowi już dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem.
- Zawsze, jaki mecz Ligi Mistrzów by to nie był, to gdy graliśmy u siebie, emocje pojawiały się już dużo wcześniej. Jak przyjeżdżaliśmy na stadion dwie godziny przed meczem praktycznie był już komplet publiczności na stadionie. Kibice się bawili i czekali na ten mecz z wielką przyjemnością i atmosfera była zawsze bardzo dobra, gorąca - wspomina w rozmowie z nami Jerzy Podbrożny, napastnik Legii w latach 1994-1996, który rozegrał całe 90 minut w meczu z Panathinaikosem.
Mecz na zamarzniętym boisku. UEFA mogła go odwołać. Trener Greków obawiał się warunków w Warszawie
Piłkarze, rozgrywając ćwierćfinałowe spotkanie z Panathinaikosem Ateny, mogli poczuć się jak hokeiści. Mimo starań nie udało się do końca rozmrozić murawy, której stan utrudniał grę.
- To były fatalne warunki do gry. Gdyby boisko było inne, na pewno byłaby o wiele większa szansa coś zrobić u siebie. Mecz zakończył się wynikiem 0-0, ale mogło być zupełnie inaczej, gdybyśmy grali w dobrych warunkach. Bardzo trudne warunki, zamarznięte boisko, ale trzeba było grać - opisał Jerzy Podbrożny.
Stary stadion przy Łazienkowskiej od początku nie podobał się organizatorom rozgrywek. UEFA zwracała uwagę na zły stan murawy jeszcze przed pierwszym meczem Legii w Lidze Mistrzów.
- UEFA jeszcze jesienią miała bardzo poważne wątpliwości dotyczące standardu stadionu Wojska Polskiego. Mecz z Grekami rozgrywano na boisku, które się do gry nie nadawało. UEFA przymknęła oko, aby nie dezorganizować rozgrywek, ale wiadomo było, że stolicy potrzebny jest nowoczesny stadion - tłumaczy dziennikarz Stefan Szczepłek w swojej książce „Warszawa idzie na mecz. Tom I”.
Warunków przy Łazienkowskiej obawiali się także goście. W składzie Greków jedynie dwaj Polacy, Józef Wandzik i Krzysztof Warzycha mogli być przyzwyczajeni do grania w mrozie. - Nie boimy się zimna, nie boimy się błota, ani śniegu. To, czego się najbardziej obawiamy, to lód na boisku. Jest to coś obcego dla nas - mówił przed meczem trener Panathinaikosu, Hiszpan Juan Ramón Rocha.
Po 29 latach europejski ćwierćfinał wraca na Łazienkowską
Nowy stadion, o wiele lepsze zaplecze i technologia, ale podobna, gorąca atmosfera czeka w czwartek 10 kwietnia na Łazienkowskiej. Po 29 latach Legia znów zagra w ćwierćfinale europejskich rozgrywek. Według Jerzego Podbrożnego to jednak zupełnie inny prestiż.
- Wiadomo, że to był inny ćwierćfinał, bo jednak Liga Mistrzów, a nie Liga Konferencji. Trochę inny prestiż, ale ćwierćfinał to ćwierćfinał. Ja wspominam ten mecz bardzo miło, bo był to pierwszy raz w historii, gdy polska drużyna była na takim poziomie - mówił nam były napastnik Legii.
Warszawa to trudny teren dla Anglików. Wygrali tylko raz
Legia w ramach europejskich rozgrywek mierzyła się z angielskimi drużynami już czterokrotnie. Za każdym razem warszawska drużyna była skazywana na porażkę. Okazuje się jednak, że Łazienkowska to trudny teren dla Anglików.
- W zeszłym roku przegrała tu Aston Villa (3:2 dla Legii),
- w 2021 r. Leicester City (1:0 dla Legii),
- w 1996 r. Blackburn Rovers (1:0 dla Legii).
Ostatni, i jedyny, raz w europejskich pucharach, w pojedynkach z drużynami z Anglii, Legia przegrała u siebie z Manchesterem United w 1991 r. (półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów, 1:3).
Jerzy Podbrożny bardzo dobrze wie, jak podejść drużyny z wysp. To on w 1996 r. strzelił zwycięskiego gola Blackburn Rovers.
- To był bardzo ważny mecz i udało nam się go wygrać. To był mój pierwszy mecz po chorobie, w którym zagrałem. Udało się strzelić bramkę. Te trzy punkty były dla nas bardzo ważne. Wygrać z mistrzem Anglii, z kilkoma reprezentantami Anglii w tamtym czasie. To był duży sukces uważam. Nikt się chyba nie spodziewał, że możemy ten mecz wygrać i w ogóle wyjść z grupy jako polski zespół. Nie mając obcokrajowców w składzie, grali sami Polacy. Piłkarsko, wiadomo, mogli być lepsi na papierze, ale wcale nie byli, przynajmniej w tamtym czasie.
Jak wygrać z Chelsea? Kluczem walka na boisku i wsparcie z trybun
Legia i dziś nie będzie faworytem na boisku. Jednak Podbrożny widzi szansę na dobry wynik.
- Trzeba włożyć dużo zaangażowania, walki. Na tym to polega. Legia, wydaje mi się, ma to zadanie teoretycznie łatwiejsze, bo jednak nie jest to pierwszy zespół Chelsea, tylko jest to zespół rezerwowy, można powiedzieć. Wielu najlepszych zawodników nie jest zgłoszonych do Ligi Konferencji, skupiają się chyba na Premier League. Na pewno dzięki temu jest jakaś szansa, że można zrobić dobry wynik u siebie. W Londynie będzie o wiele trudniej. Mogę spróbować postawić 1-1. Wynik przed meczem zawsze jest otwarty.
Tak jak w 1996 r., dzisiaj również stadion przy Łazienkowskiej będzie pełen. Atmosfera na Legii budzi podziw piłkarzy gości.
- Grałem już na stadionie Legii w barwach Leicester City. To, co najlepiej wspominam, to zdecydowanie atmosfera - była niesamowita. Mówiłem innym kolegom z drużyny, również młodszym, co może nas czekać. Oczywiście kibice gospodarzy będą wspierać swoją drużynę, ale czuję, że możemy to wykorzystać na naszą korzyść. Nie mogę się więc doczekać, żeby znów to przeżyć - mówił na przedmeczowej konferencji piłkarz Chelsea Londyn Kiernan Dewsbury-Hall.
Mecz Legii z Chelsea Londyn rozpocznie się o godz. 18:45.
Napisz komentarz
Komentarze