Od blisko miesiąca mieszkańcy Warszawy obserwują tajemniczy pomór ptaków. Jako pierwsza zauważyła to pani Beata z Bielan, która znalazła osowiałą wronę przy ulicy Bogusławskiego. Niedługo później ptak zmarł. Nie był to jednak odosobniony przypadek. Wkrótce problem rozprzestrzenił się na całą stolicę. Na ulicach zaczęto znajdować martwe lub osłabione wrony siwe, kawki i sroki.
W sprawie zainterweniowały organizacje zajmujące się ochroną ptaków. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków oraz Ptasi Patrol Fundacji Noga w Łapę. Dzięki ich zaangażowaniu oraz zaangażowaniu mieszkańców sprawę zaczęły badać odpowiednie instytucje. Powiatowy Lekarz Weterynarii w Warszawie wykluczył już grypę ptaków oraz pomór drobiu. Początkowe testy wskazywały także, że nie jest to Gorączka Zachodniego Nilu. Teraz jednak pojawił się nowy wspólny komunikat Głównego Inspektora Sanitarnego i Głównego Lekarza Weterynarii, w którym instytucje stwierdzają, że to jednak ta choroba stoi za pomorem ptaków.
- W pięciu z siedmiu próbek pochodzących od wron siwych przekazanych do badania w PIW – PIB w Puławach w dniu 29 lipca 2024 roku z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Warszawie, stwierdzono obecność materiału genetycznego wirusa Gorączki Zachodniego Nilu (WNV-West Nile virus) - czytamy w komunikacie.
Jednocześnie w komunikacie czytamy, że "w aktualnej sytuacji ryzyko objawowych zakażeń u ludzi na terenie naszego kraju należy uznać za niskie". Zaleca się jednak, by nie dotykać padłych ptaków. U większości ludzi zakażenie ma przebieg bezobjawowy.
Wolontariusze chcą sami zbadać przyczynę pomoru ptaków w Warszawie
Do tej pory Fundacja Nogą w Łąpę nie była zadowolona z działań urzędników i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Organizacja założyła zbiórkę na niezależne, prywatne badania toksykologiczne, które mają wyjaśnić przyczynę pomoru. Środki te mają zostać przeznaczone na zbadanie większej liczby próbek w kilku laboratoriach.
- Władze miasta i podmioty odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne wykazały dotychczas niepojętą obojętność. Instytucje przerzucają się odpowiedzialnością za ustalenie przyczyn pomoru, a badania próbek pobranych z martwych ptaków rozpoczęto, jak oceniamy, dopiero po naszych alarmach – czytamy w opisie zrzutki.
Trutka na szczury zabija ptaki w Warszawie?
Do tej pory organizacja twierdziła, że przyczyną pomoru może być zatrucie środkami biobójczymi, które znaleźć można w trutkach na szczury i środkach owadobójczych oraz tych stosowanych przeciwko chwastom. Mieszkańcy bowiem donoszą o martwych ptakach, ale też o szczurach.
- Szczególnie niepokojące jest to, że ofiary pomoru pomimo zgłaszania ich przez mieszkańców wskazanym w komunikacie służbom miejskim, zalegają na trawnikach przez wiele dni, więc o wtórne zarażenie lub zatrucie bardzo łatwo – relacjonuje organizacja.
Jednocześnie fundacja zaznacza, że nie chodzi jedynie o pojedyncze przypadki, a o tragedię o dużej skali.
- Chorujące ptaki są osowiałe i z trudem się poruszają, następnie tracą równowagę, dostają drgawek i konwulsji, u niektórych obserwujemy objawy krwotoków wewnętrznych. Umierają powoli, w cierpieniu. Mieszkańcy wszystkich dzielnic codziennie donoszą o kolejnych chorujących i martwych ptakach – czytamy w opisie zrzutki.
Obecnie zrzutkę na badania ofiar pomoru ptaków w Warszawie wsparło już 400 osób. Łącznie na ten cel udało się zebrać ponad 25 tys. złotych.
Napisz komentarz
Komentarze