- Bardzo chcemy kiedyś stanąć między Pałacem Kultury a Syrenką jako symbol tego miasta. Ciężko nad tym pracujemy – mówi nam Michał Lassota, współorganizator Warszawskiego Festiwalu Piwa.
Wydarzenie obchodzi właśnie swoje dziesięciolecie i jest już uznawane przez branżę za najważniejszy festiwal tego typu w Polsce i jeden z najlepszych w Europie. Przez trzy dni (17-19 października) na stadionie Legii spotkają się wszystkie najważniejsze browary rzemieślnicze z kraju oraz kilka, wybranych, zza granicy.
W sumie miłośnicy kraftu będą mogli spróbować aż 1300 różnego rodzaju piw, z czego ponad trzysta uwarzonych specjalnie z myślą o rodzimym odpowiedniku Oktoberfest. Część zaprezentowanych zostanie w ramach cyklu „Ale Historia!”, zgodnie z którym przygotowane zostaną piwa nawiązujące do:
- przeszłości (tradycyjne receptury),
- teraźniejszości (obecne trendy),
- przyszłości (spodziewane przez piwowarów nowe trendy).
Poza piwem, w czasie festiwalu można spróbować oferty food trucków, kupić wyroby rzemieślnicze, wybrać się na… saunę, koncert czy obejrzeć wyścigi dronów. Skala wydarzenia jest imponująca, a każdego roku pojawia się coś nowego. - Nasz przyjaciel z Izraela, który tam organizuje festiwal piwa, otwarcie nam podziękował. Powiedział, że przyjeżdża na Warszawski Festiwal Piwa, żeby dowiedzieć się, jak powinno się organizować taki festiwal – mówi Lassota.
Piwo kraftowe symbolem Warszawy?
W topografię Warszawy piwo wpisane jest od dawna. Wystarczy wymienić Browary Warszawskie (obecnie po rewitalizacji) ulicę Browarną czy ulicę Chmielną, przy której dziś mieści się wiele tzw. multitap barów.
- Od niedawna w Warszawie pije się piwo rzemieślnicze. Wiele zmieniło się w ciągu tych dziesięciu lat. Wtedy niewiele wiedzieliśmy, ale dziś rynek polski i warszawski to nie tylko klasa europejska, a światowa. Poziom jest niesamowity, oczywiście dzięki piwowarom – mówi Paweł Leszczyński, pomysłodawca i organizator Warszawskiego Festiwalu Piwa. - Turystyka piwna, głównie poza granicami Polski, jest bardzo popularna. Jako Warszawski Festiwal Piwa wiemy o zorganizowanych grupach, które jeżdżą do nas właściwie ze wszystkich krajów Europy – dodaje.
Wymienia, że na wydarzeniu są goście m.in. z wyspy Man, Ameryki, Australii, a ostatnio także z Japonii, której mieszkańcy są zafascynowani nie tylko polską kulturą wysoką, ale również… piwem rzemieślniczym. Poza tym na WFP można zobaczyć „sąsiadów” czyli Czechów, Litwinów, Ukraińców czy Białorusinów. Sporo jest też gości ze Skandynawii, którzy „okupują” festiwalową saunę.
Czy festiwal może istnieć w Warszawie, gdy dyskutujemy o „ciszy alkoholowej”?
Niezwykle ważnym wątkiem, także dla twórców festiwalu, jest wytworzenie kultury spożywania piwa rzemieślniczego. W rozmowie, której całość publikujemy powyżej, dyskutujemy o tym, jak festiwal może istnieć w mieście, które powoli rezygnuje ze spożywania alkoholu oraz zwraca uwagę na taki problem jak potrzeba ciszy alkoholowej – zakazu sprzedaży w określonych godzinach.
- Uważamy, że sprzedaż alkoholu powinna zniknąć ze stacji benzynowych – mówią stanowczo twórcy festiwalu.
- Alkohol jest problemem, nie zamiatamy tego pod dywan. Mamy, podczas festiwalu, szereg działań dydaktycznych czy informacyjnych. Każdy kto nas odwiedzi dostanie porcję dobrych rad opracowanych przed ekspertów, członków stowarzyszenia „Od do”, które zajmuje się terapią uzależnień i DDA. Nie mówimy, że alkohol to coś, co rozwiąże problem. Ale WFP to nie tylko piwo. Serdecznie zapraszamy także tych, którzy nie piją alkoholu w ogóle lub - tak jak ja – tylko sporadycznie – mówi Michał Lassota.
Zobacz całą rozmowę:
Napisz komentarz
Komentarze