Pod koniec maja prezydent Rafał Trzaskowski zaprosił dziennikarzy do pawilonu Zodiak. To był ważny dzień z perspektywy naszej redakcji, bo Raport Warszawski już pracował, ale byliśmy jeszcze przed oficjalnym startem. Bardzo zależało nam na dobrym początku, więc tym uważniej patrzyliśmy na tych, którzy w ratuszu zaczynają.
Wśród przemówień dyrektorów i wiceprezydentów, zapamiętałem Adriannę Porowską. Mówiła tak:
- Gdybyście myśleli o mnie obrazem, chciałabym, żeby była na nim droga do domu. Dom składający się z determinacji, odwagi, ale i miłości. Te słowa określają to, co chciałabym wprowadzić w mieście.
Chwilę później dodała, odpowiadając na zaproszenie do współrządzenia wystosowane przez Rafała Trzaskowskiego:
- Panie prezydencie, potrafię grać w orkiestrze. Nie zawsze jestem najgłośniejszym instrumentem, ale jestem tą melodią bez której nie byłoby pełni. Bywa też tak, że tańczę chociaż muzyka inaczej gra.
To był wtorek, 21 maja.
Niecałe pięć miesięcy później Adrianna Porowska „zniknęła” z zarządu Warszawy. Miejską „orkiestrę” zamieniła na tę rządową. Została nową ministrą ds. społeczeństwa obywatelskiego. W komunikacji ratusza przeszło to bez echa. Nie było maila pożegnanego, nie było gratulacji, ani życzeń od Rafała Trzaskowskiego. Na pytania dziennikarzy sztab prasowy odpowiada, że szybko pojawi się następca na tym stanowisku.
Ba, nawet sama Adrianna Porowska nie pożegnała się z Warszawą. Nie pojawiła się na konferencji prasowej, a nawet nie napisała „dziękuję” na jej własnym, niezwykle prężnie działającym fanpage’u na Facebooku. W swoim oświadczeniu pisze tylko o awansie, nie ma ani słowa na temat kilku miesięcy pracy na rzecz Warszawy. Postronny obserwator, spoza stolicy, nawet nie dowie się, że do niedawna była wiceprezydentką miasta.
Co w Warszawie zmieniła Adrianna Porowska?
Bilans niecałych pięciu miesięcy nie jest zbyt imponujący.
Trzeba zacząć od tego, że nominacja Porowskiej była czysto polityczna, wedle partyjnego klucza podziału stanowisk. Polska 2050 zrezygnowała z wyścigu o prezydenturę w Warszawie w zamian żądając stanowiska wiceprezydenta. W ten sposób Adrianna Porowska trafiła do ratusza.
Oczekiwania były ogromne. Po pierwsze dlatego, że Porowska zajęła stanowisko po Michale Olszewskim – niezwykle popularnym i pracowitym wiceprezydencie. Po drugie dlatego, że jest specjalistką od polityki społecznej. Spodziewano się, że przyczyni się do spektakularnej zmiany w tym zakresie. Czy do niej doszło?
Najgłośniejszym projektem, w który zaangażowała się Porowska, było przygotowanie budowy nowej placówki dla osób w kryzysie bezdomności na Targówku. Informację o inwestycji podano w piątek, na dzień przed rezygnacją Porowskiej. Wiceprezydentka obiecała też całościowy program pomocy osobom w kryzysie bezdomności. Efektów nie widać.
Poza tym odbyła wiele spotkań, w Warszawie i poza granicami miasta, uczestniczyła w rozmowach z organizacjami pozarządowymi, a także dała się poznać – od dobrej strony – na jednym z posiedzeń Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, gdy merytorycznie odpowiadała na pytania z sali. To tyle. Wynik w miarę dobry jak na miejską radną, ale zdecydowanie poniżej oczekiwań jeżeli chodzi o wiceprezydent, czyli trzecią, czwartą osobę w ratuszu.
Stanowiska w ratuszu „trampoliną” do „dużej polityki”?
Wiele wskazuje na to, że praca w stołecznym samorządzie miała być tylko szczeblem w karierze, a nie docelowym stanowiskiem. To nie pierwszy raz, gdy praca w radzie miasta lub ratuszu ma być trampoliną do dalszej kariery.
Najbardziej spektakularny przykład z ostatnich miesięcy to Tobiasz Bocheński (PiS). Były wojewoda mazowiecki startował – bez powodzenia – w kampanii na prezydenta Warszawy. Potem dostał się do Rady Warszawy, ale tylko na chwilę, by dalej przenieść się do europarlamentu. W sumie radnym był niecałe dwa miesiące.
Miesiąc dłużej na tym stanowisku była Magdalena Rogulska (KO). Była radna Białołęki, a następnie radna miejska, w lipcu została „awansowana” na stanowisko sekretarza stanu w kancelarii premiera.
Nie należy zapominać, że także Rafał Trzaskowski traktuje prezydenturę w Warszawie jako stanowisko tymczasowe. W 2020 roku „aplikował” do innej pracy, ale w wyborach na prezydenta kraju przegrał z Andrzejem Dudą. Wiele wskazuje na to, że także w 2025 roku Trzaskowski znowu weźmie udział w tej rekrutacji.
Napisz komentarz
Komentarze