Korki, korki, remonty, zwężanie ulic i jeszcze raz korki - tak wygląda miejska rzeczywistość wielu warszawiaków korzystających z samochodu. W nieco lepszej sytuacji znajdują się pasażerowie komunikacji miejskiej, lecz na korki narażone są także autobusy, a tramwaj lub metro nie wszędzie dojeżdża.
Czym najlepiej podróżować po tak zatłoczonym mieście jak Warszawa (gdzie po ulicach podróżuje nawet 700 tys. aut dziennie)? Rowerem? Skuterem? A może własny samochód jest mimo wszystko najlepszy? Na te pytania starali się odpowiedzieć organizatorzy Wielkiego Testu Mobilności Miejskiej, czyli firma Arval Service Lease Polska.
Wnioski mogą niektórych zdziwić.
Do biegu, gotowi... start!
Wielki Test Mobilności Miejskiej został zorganizowany już po raz drugi. Tym razem brało w nim udział aż 42 uczestników, którzy startowali z sześciu różnych miejsc Warszawy. Cel był jeden - dotrzeć do centrum szybciej niż inni w godzinach porannego szczytu. Haczyk polegał na tym, że można było korzystać tylko z siedmiu środków transportu:
- samochodu spalinowego lub elektrycznego;
- roweru klasycznego oraz z napędem elektrycznym;
- skuterem elektrycznym;
- komunikacją miejską;
- dowolny transport publiczny, wykorzystując kartę mobilnością Arval Mobility Pass, czyli taksówka, car-sharing, etc.
Nie można było zmienić raz wybranego środka transportu. Osobiście usadowiłem się w wygodnym i ciepłym autobusie, czego później żałowałem.
Startowałem z Targówka, z ul. Radzymińskiej 116. Są to wschodnie obrzeża Targówka Mieszkaniowego. Moim celem było Śródmieście, a dokładniej restauracja przy ul. Giełdowej 1, w okolicach Ronda Daszyńskiego. Metrem to kilkanaście minut drogi. Liczyłem (złudnie), że autobusem będzie niewiele dłużej, a buspasy dadzą mi przewagę nad samochodami.
Dlaczego akurat autobus? Chciałem sobie po prostu urozmaicić podróż po mieście, gdyż na co dzień jeżdżę samochodem lub korzystam z linii M2. Wsiadłem więc we wskazany mi przez algorytm Google Maps autobus linii 190 i... dojechałem jako jeden z ostatnich. Coś za coś, bo stojąc w korku posłuchałem sobie ulubionego podcastu. Niemniej gorycz porażki pozostała.
Poza mną i „moją” grupą z Targówka, test prowadzono także z pięciu innych lokalizacji:
- ul. 3 Maja 81 (Mościska);
- ul. Batalionów Chłopskich 73 (Bemowo-Chrzanów);
- ul. Kuropatwy 41 (Mysiadło);
- ul. Bartycka 26/16a (Siekierki);
- i ul. Marsa 56c (Gocławek).
Meta była wspólna dla wszystkich tych lokalizacji. W zależności od wybranej trasy, uczestnicy mieli do mety od 6 do blisko 16 kilometrów w linii prostej. Rekordowa trasa liczyła aż 19 km. W każdej grupie znajdował się identyczny zestaw pojazdów, tj. rower, samochód, karta miejska etc.
Kto był najszybszy, kto najtańszy?
Z raportu przygotowanego przez organizatorów wynika jednoznacznie, że całościowo najlepszym środkiem transportów okazał się zwyczajny, poczciwy rower. To on miał zdobyć najwięcej punktów w klasyfikacji generalnej, jako najtańszy i najbardziej ekologiczny pojazd, który osiąga też bardzo dobrą prędkość. W poszczególnych kategoriach wyniki było nieco inne:
- najszybsze okazały się skutery elektryczne, ze średnią prędkością ok. 24 km/h. Na drugim miejscu uplasowały się ex aequo rowery i samochody elektryczne, ze średnią prędkością 18km/h;
- najtańsze były wspomniane wcześniej rowery, które kosztowały tylko kilka zakwasów dzień później. W przypadku rowerów elektrycznych koszt pokonywania ustalonej trasy określono na ok. 150 zł na rok;
- w przypadku parkowania pierwsze i ostatnie miejsce zajęły samochody. W przypadku auta spalinowego, parkowanie w centrum Warszawy kosztuje ponad 10 tys. zł rocznie. Elektryki parkują w SPPN za darmo;
- jeśli chodzi o ekonomię jazdy, to średni koszt przejazdu elektrykiem kosztował ok. 2,2 zł. Samochodem spalinowym z kolei 4,60 zł. Organizatorzy zauważają, że na każdej testowej trasie ładowanie auta elektrycznego kosztowało mniej, niż najtańszy bilet miejski;
- w kategorii ekologia, czyli w generowaniu najmniejszej emisji dwutlenku węgla, podium zajęły rowery, skutery elektryczne i komunikacja miejska.
Dokładny wykaz prędkości, jaki osiągnął każdy środek transportu wygląda następująco:
- skuter elektryczny: 24 km/h (najwyższa prędkość netto);
- rower elektryczny: 18 km/h;
- samochód elektryczny: 18 km/h brutto (uwzględniając czas parkowania i dojścia do celu), 20 km/h netto;
- samochód spalinowy: 17 km/h brutto, 21 km/h netto;
- rower konwencjonalny: 16 km/h;
- komunikacja miejska: 14 km/h.
Jeśli chodzi o sumę punktową, na którą składał się nie tylko czas przejazdu, ale i koszty, emisja zanieczyszczeń oraz dostępność, na pierwszym miejscu raz jeszcze plasuje się zwyczajny rower:
- rower konwencjonalny - 150 pkt;
- rower elektryczny - 134 pkt;
- skuter elektryczny - 122 pkt;
- komunikacja miejska - 99 pkt;
- Arval Mobility Pass - 90 pkt;
- samochód elektryczny - 65 pkt;
- samochód spalinowy/hybrydowy - 51 pkt.
W niemalże każdym rankingu samochód osobowy wypadał najgorzej. Mimo, iż do celu dojedziemy jako jedni z pierwszych, koszty użytkowania auta są bardzo wysokie - zarówno dla naszego portfela, jak i środowiska. Niemniej w przyszłorocznej, trzeciej edycji testu, wybiorę chyba samochód. Elektryczny czy spalinowy, to się jeszcze okaże.
Napisz komentarz
Komentarze