Na Mokotów wraca temat budowy ulicy Noworacławickiej, czyli planowanej od lat 60. jezdni, która miałaby połączyć Dolną z Sobieskiego. W założeniu miałoby to usprawnić ruch między dołem a górą skarpy i zniwelować korki na okolicznych ulicach. 15 października radni Mokotowa z Platformy Obywatelskiej zgłosili budowę Noworacławickiej do budżetu dzielnicy na przyszły rok. Rada propozycję przyjęła, ale to, czy ostatecznie pieniądze na jezdnię się znajdą, będzie zależało do rady miasta, budżet Mokotowa jest bowiem tylko załącznikiem do budżetu całej Warszawy.
Od lat 60. sporo zmieniło się nie tylko na Mokotowie, ale także w mentalności mieszkańców Warszawy, szczególnie w podejściu motoryzacji, dlatego dziś temat budowy jezdni w pobliżu bloków, na terenie zielonym budzi spore kontrowersje. Podczas posiedzenia rady nie zabrakło burzliwej dyskusji. Radni dzielnicy z Miasto Jest Nasze Noworacławicką nazywają wprost – „potworem spod łóżka”.
- Uważamy, że ta ulica nie rozwiąże problemów drogowych, bo takie nadzieje pokłada PO, zdaniem PO te problemy wyparują po budowie Noworacławickiej, a korki znikną z Dolnej i jej okolic. Naszym zdaniem to bardzo optymistyczne założenie, nieuwzględniające tego, jak działa ruch samochodowy – gdy buduje się drogi, to ten ruch się zwiększa – a mówimy o rejonie, gdzie bardzo wiele osób codziennie podejmuje decyzje o tym, czy wsiadać do auta, czy nie – mówi nam Jacek Grzeszak, radny Mokotowa z Miasto Jest Nasze.
Radny zaznacza też, że budowa Noworacławickiej wiąże się z ogromnymi szkodami środowiskowymi. Pod jej budowę zlikwidowany miałby zostać pas zieleni, 60 domków działkowych, a także pas rezerwy pod ulicę, na którym w ostatnich latach poczyniono sporo inwestycji. Powstał tam plac zabaw oraz staw, urządzono też zieleń, z której korzystają mieszkańcy okolicy.
- Przy iluzorycznych korzyściach dla ruchu drogowego, robimy demolkę środowiskową. Ta droga byłaby budowana zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania, ma to być droga klasy G. W tym samym planie miejscowym cały teren działek został przeznaczony pod zabudowę, jeśli ta droga będzie, to będzie dużo prościej po cichu sprzedać ten teren deweloperom. Platforma zapewnia, że te działki nie są zagrożone, ale naszym zdaniem jest inaczej – mówi nam Jacek Grzeszak.
Spór o Noworacławicką na Mokotowie. „Może warto w końcu odkleić się od samochodów?”
Pomysłu bronili radni PO i władze dzielnicy. Przekonują oni, że ulica będzie wąska i nie będzie sprawiała problemów okolicznym mieszkańcom. Według ich planu samochody będą poruszały się pod dwóch pasach, których szerokość ma wynosić 7 metrów, będzie też 6 metrów pasów dla rowerów i 5 metrów chodników, nie zabraknie też zieleńców. Projekt popiera część mieszkańców, którzy licznie wzięli udział w dyskusji na ten temat.
- Jestem gorącą zwolenniczką budowy tej ulicy. Ulicą Konduktorską, Piwarskiego, Gierymskiego, Kostrzewskiego stoją korki, nie można wyjechać z żadnej strony. Budowa ulicy Noworacławickiej rozwiązałaby ten problem, Dolna też by się rozkorkowała. Zamiast tymi naszymi małymi osiedlowymi ulicami auta jechałby tą jezdnią aż do Beethovena. Hałas zniknie z ulic osiedlowych razem z zanieczyszczeniami – przekonywała jedna z mieszkanek Mokotowa.
Jednocześnie podczas sesji liczebnie przeważali przeciwnicy budowy drogi.
- Wyrażam wielki sprzeciw wobec tych archaicznych planów budowy z lat 60. – Nie po to męczymy się prawie 3 lata z budową Tramwaju do Wilanowa, by mieć kolejną wielką drogą – to jest furtka do zabudowy całego terenu – do odebrania terenów zielonych – płuc Mokotowa – przekonywała Aleksandra, mieszkanka Mokotowa.
- Truizmem jest stwierdzenie, że przesuwanie hałasu brudu i smrodu z jednego miejsca do drugiego coś zmieni. Nie. To będzie tu i tu. Truizmem jest też stwierdzenie, że nowe, szersze drogi rozwiążą problem korków. Nie. Wystarczy poczytać na ten temat – pod naszymi blokami miałby przebiegać droga klasy G, co oznacza, że jej pasy miałaby po 3,5 metra. To olbrzymia szerokość – może warto w końcu odkleić się od samochodów? – dodała.
Czy Noworacławicka powstanie? Władze Mokotowa znów podejmują próbę budowy ulicy
Obecny na sesji rady miasta wiceburmistrz Mokotowa Piotr Sławiński przypominał, że inwestycja została wpisana do planu zagospodarowania przestrzennego już w 2006 roku. Jednak jej powstanie jest uzależnione od tego, czy uda się pozyskać na ten cel środki. Rzeczywiście o budowie Noworacławickiej dyskutuje się na Mokotowie od lat. Początkowo miała to być większa ulica z tunelem pod Puławską pomiędzy Dolną a Racławicką, teraz jednak te plany zostały mocno okrojone. Aktualna dyskusja dotyczy jedynie fragmentu od Dolnej do Sobieskiego. Dzielnica już kilkukrotnie próbowała wcielić swoje zamierzenia w życie, jednak za każdym razem ostatecznie projekty te upadały.
Podczas dyskusji na radzie Mokotowa mieszkańcy zwracali uwagę też na inne aspekty inwestycji. Przeciwnicy wskazywali na to, że pod ich oknami ma wyrosnąć ruchliwa jezdnia, która nie tylko zniszczy tereny zielone, ale także będzie źródłem hałasu. „Jestem przeciwko ale jeśli droga powstanie, to muszą powstać wokół niej ekrany akustyczne, w innym wypadku ta droga zniszczy nam życie” – mówił Bartosz z ulicy Kostrzewskiego. Zwolennicy wskazywali z kolei na wieczne korki.
- Zastanawiam się, czy mieszkamy w tym samym miejscu? W godzinach szczytu nie można wyjechać z osiedlowych ulic przez korki. Brak tej ulicy powoduje korek na Puławskiej i Odyńca. W tej chwili jedynie Idzikowskiego i Dolna to łączniki między Puławską a Sobieskiego. Nie może być takiej sytuacji. Ta ulica była planowana od lat 60., więc argument nowych mieszkańców, że nie zapoznali się z planem miejscowym, jest bezzasadny – mówiła Sylwia z Konduktorskiej.
Napisz komentarz
Komentarze