Dworek o oryginalnej, bezcennej konstrukcji powstał prawdopodobnie w 1805 roku. Właścicielem tej posiadłości był w połowie XIX w. Fryderyk Skarbek - patriota, chrzestny Fryderyka Chopina. W związku z tym społecznicy chcieli stworzyć w nim „ursynowską Żelazową Wolę".
Od wielu lat dworek był zaniedbany. Jak się okazało, obecnie pozostały z niego tylko charakterystyczne fundamenty. Został wyburzony z użyciem m.in. koparki. Jako pierwszy o sprawie poinformował portal HaloUrsynów.pl.
O komentarz poprosiliśmy Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
- Wczoraj przeprowadziliśmy tam kontrolę, zostały tylko pojedyncze relikty. Kwerenda na miejscu pokazała, że w 2022 r. ówczesny mazowiecki konserwator wydał pozwolenie na rekonstrukcję dworu, która zakładała m.in. jego rozbiórkę w trakcie prac budowlanych - powiedział nam Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków Marcin Dawidowicz.
Jak dodał, prace te zostały jednak przeprowadzone niezgodnie z tym pozwoleniem.
- Nie zostaliśmy o nich powiadomieni, nie było w trakcie rozbiórki nadzoru konserwatorskiego, ani ze strony inwestora, ani ze strony urzędu. Nie zostały też wyselekcjonowane elementy, które powinny zostać zachowane. Inwestor to zrobił na własną rękę. W związku z tym pilnie wstrzymujemy te prace. Będziemy wyjaśniać, czy elementy, które zostały jeszcze zachowane, są prawidłowo przechowywane i czy doszło do przekroczenia zakresu pozwolenia, które zostało wydane w 2022r. – wyjaśnił.
Oburzony metodą "ratowania zabytku" jest m.in. radny Paweł Lenarczyk z "Otwartego Ursynowa". Od wielu lat zabiegał o rewaloryzację dworku u urzędników.
- Jeśli chodzi o dwór na Wyczółkach bardzo dobrą informacją było przystąpienie do sporządzenia planu miejscowego. Mogliśmy mieć podobnie jak na Kabatach szybką ścieżkę i szybko moglibyśmy ten teren chronić. A dzisiaj z jasnego nieba spada właśnie ta informacja, że nie będziemy mieli czego chronić. Ja jestem zdeterminowany i na pewno nie odpuszczę tego tematu. To już trwa od lat - mówi Paweł Lenarczyk.
Radny udał się na miejsce, gdzie stoi, a właściwie stał dworek. Został poinformowany przez osoby przebywające na terenie obiektu, że konstrukcja dworku została "wywieziona na zwałkę".
- Znamy przecież historie np. świdermajerów, które płonęły z nie wiadomo jakich powodów. Specjalnie starałem się nagłaśniać ten temat, żeby właściciel trochę bał się opinii społecznej. Przez długi czas udawało się utrzymać status quo. To był dworek, o który każdy chciał zadbać. Tyle czasu zabiegaliśmy, żeby został odrestaurowany – wskazał Lenarczyk.
Jak ocenił, to co się stało to „brak szacunku dla prawa, brak szacunku dla państwa”. Podkreślił, że sprawę tę „zaczyna traktować jako naszą katedrę Notre Dame”.
- Jeśli katedra Notre Dame spłonęła i obecnie jest odbudowywana to uważam, że taki sam obowiązek leży na państwie polskim, żeby odbudować ten ursynowski zabytek i obciążyć kosztami właściciela - wyjaśnił.
Za niedozwoloną destrukcję dworku właściciel Paweł S. może odpowiedzieć karą administracyjną do 500 tys. złotych. Urząd wojewódzki może też skierować sprawę do prokuratury.
Napisz komentarz
Komentarze