Przypominamy najważniejsze teksty z 2024 roku.
Warszawskie centrum od wielu lat boryka się z całym szeregiem problemów. Od hałasu, przez zanieczyszczenia, na długich korkach kończąc. Sprawy te szczególnie uderzają w mieszkańców (tak, Śródmieście jest zamieszkałe także poza Złotą 44). Od lat starają się oni dociekać swych praw przed policją, władzami dzielnicy oraz miasta. Mowa o tak podstawowych rzeczach jak możliwość... wyspania się czy odpoczęcia o niekończących się pijackich burd. Niestety głośna muzyka, podchmieleni przechodnie i bezczynne służby ich zdaniem to norma.
Wybraliśmy się, żeby zobaczyć to na własne oczy. Z punktu widzenia mieszkańca.
***
Jest piątkowa noc. To już pierwsze dni września, lecz temperatura nadal sprzyja ulicznym aktywnościom. Powoli na zegarkach dochodzi godzina 23, lecz na Nowym Świecie nikt nie zamierza szykować się do odpoczynku. Wręcz przeciwnie, impreza dopiero się rozkręca. Spacerujemy wzdłuż „najbardziej reprezentacyjnej ulicy Warszawy”, która jest wypełniona ludźmi po brzegi. Restauracyjne ogródki, bramy kamienic, deptaki, poboczne uliczki, wszystkie pękają w szwach od gości. Na tym kilometrze chodnika można spotkać ludzi każdej rasy i karnacji, posługujących się niemal każdym językiem świata.
Przede nami ktoś robi „challenge” z wiszeniem na drążku, w którym można wygrać nawet 100 złotych (!). Kawałek dalej ktoś inny nagabuje przechodnia, by wszedł do nocnego klubu. Do drinka dodają kieliszek wódki gratis, a tańczące dziewczyny są - według tej opowieści - najpiękniejsze w całym mieście. Po drugiej stronie ulicy inna osoba rozstawiła konsolę z wielkimi głośnikami. Póki co zagłusza ją jednak bezimienny uliczny grajek z gitarą. Za dyskotekowe światła robią mu policyjne lampy. W tle widzimy jak grupa pijanych mężczyzn niemalże wpada pod koła nocnego autobusu.
Mija kolejny miesiąc. Jest już połowa października, a pogoda zmusza do zakładania coraz to cieplejszych ubrań. Nocne życie na Nowym Świecie nie zmieniło się nic, a nic.
Nowy Świat boryka się z pijackimi wrzaskami od dekady
Jest to opis tylko jednej piątkowej nocy, kiedy w powietrzu czuć było zbliżającą się jesień. Ja mogłem opuścić Nowy Świat w każdym momencie i udać się metrem spokojnie do domu. Mieszkańcy - tak, tacy jeszcze tu istnieją - od hałasu największej imprezowi w mieście uciec nie mogą. Nie wszystkie lokale w kamienicach zamieniono na bary. Ich lokatorzy od lat walczą o swoje prawo do odpoczynku. Naprzeciw nim stoją nie tylko tłumy imprezowiczów z całej Warszawy, a nawet Polski, ale i właściciele barów.
Maria Najder mieszka tutaj od ponad 20 lat, praktycznie od urodzenia. Jej rodzina jest powiązana z Traktem Królewskim od pokoleń, co najmniej od czterech generacji wstecz. Za tę część Warszawy niemalże jak własną kieszeń. Kiedy zaczęliśmy z nią rozmawiać o problemach Nowego Światu, spodziewaliśmy się usłyszeć, że zabawy i alkohol to pewna immanentna część tego obszaru. Byliśmy w błędzie.
- Doskonale pamiętam, kiedy ta ulica wyglądała zupełnie inaczej. Za mojego dzieciństwa było tutaj wiele sklepów z zabawkami czy sklepów zoologicznych. Nie było żadnych pijalni wódki, barów czy pubów. Alkohol oraz hałas przybył do tego miejsca mniej więcej dekadę temu, i z roku na rok jest coraz gorzej - mówi nam rozmówczyni.
Pani Maria nie zostaje jednak dłużna hałasującym pijanym ludziom i raz za razem wzywa służby - policję oraz straż miejską. Niestety, jak można się domyślić, ich działania są niewystarczające.
- To miejsce nie ma żadnej kontroli! Porządek jest tylko pozorny. Wzywane przez nas patrole przyjeżdżają najczęściej zbyt późno. Pewnego razu, kiedy zadzwoniłam na policję z powodu hałasującego grajka, który swoim nagłośnieniem skutecznie uniemożliwiał mi sen, interweniujący funkcjonariusze powiedzieli do mnie „może to dla pani taką serenadę śpiewa”. Policja lekceważy nasze problemy” - komentuje mieszkanka.
To miało być kulturalne serce Warszawy
Nowy Świat dla wielu Polaków jest miejscem skrywającym nie tylko architektoniczne perełki. To także niemy świadek wielu historycznych wydarzeń. Niestety zdaniem wielu mieszkańców dużo bliżej mu do podrzędnej speluny niż kulturalnego serca stolicy. Zdaniem innej rozmówczyni, Katarzyny Rokosz, która z Nowym Światem związana jest od 1962 roku, nimb elegancji i klasy tej części miasta to bzdura.
- Jestem przerażona jak wygląda ten kawałek miasta. Mówię o Nowym Świecie, ale i ul. Kopernika czy Gałczyńskiego. Miejsca te skrywają nieprawdopodobnie ciekawe historie. Miały być one salonem Warszawy, symbolem jej elegancji. Mieliśmy przyciągać kulturę, a jedyne co mamy to smród, brud i alkohol - opowiada mieszkanka.
Spacerując Nowym Światem w deszczowej, jesiennej aurze, pokazuje i opowiada nam o kolejnych bramach, łukach oraz zagajnikach zamienionych de facto w publiczne toalety.
- Nocami między tymi kamienicami dominują wrzaski. Nie dotyczy to jednak tylko rozbawionej pijanej młodzieży, ale ludzi w każdym wieku. Załatwiają oni swoje potrzeby gdzie popadnie. Uciążliwe jest to zwłaszcza latem, kiedy cały Nowy Świat po prostu śmierdzi moczem. Dla przykładu przy ul. Kopernika znajduje się z starodrzew, który sadził jeszcze mój ojciec w latach 60., a który jest teraz publiczną toaletą - opowiada wyraźnie wściekła pani Katarzyna.
Na pytanie co ją najbardziej bulwersuje, słyszymy dosyć ciekawą odpowiedź. Nie chodzi bowiem o to, że każde drzewo służy za potencjalny pisuar. Problemem nie są nawet pijani ludzie. Rzeczą, którą panią Katarzynę złości najbardziej, jest to, że nawet ludzie w pięknych garniturach, prowadzący drogie samochody, załatwiają się gdzie popadnie. Także pod oknami jej mieszkania.
„Miasto o nas zapomniało, bo zarabia kasę na sprzedaży alkoholu”
Zdaniem mieszkańców swoistym epicentrum wszystkich nocnych dewastacji są Pawilony Nowy Świat, zwane Pawilonami Rzemieślniczymi. O historii przemiany tego centrum opowiada nam Ewa Reingruber, mieszkająca tutaj od ponad pół wieku.
- Pawilony Rzemieślnicze niegdyś zamykały się o godz. 18, a terenu pilnowali ochroniarze. Dzięki temu ten obszar był bezpieczny i cichy. Obecnie jest to czarny punkt, który powoduje nieprawdopodobny syf dookoła. Tutaj nie da się mieszkać, przez co nasze lokale mają mniejszą wartość. Nie dziwię się, że mało kto chce tutaj przybyć z własnej woli - mówi mieszkanka.
Problem generowany przez pawilony, a dokładniej ich klientelę, ma wykraczać poza pijackie wrzaski. Włamania lub próby włamania do samochodów mają być czymś powszechnym. Widok roztrzaskanych butelek po alkoholu, ludzkich fekaliów oraz śpiących nietrzeźwych bardziej przypomina pobojowisko, niż centrum Warszawy. Sytuacja wieczorami zdaniem mieszkańców jest na tyle niebezpieczna, że wyjście z kamienicy grozi pobiciem.
- Ja wraz z moim mężem dostaliśmy kiedyś gazem pieprzowym po oczach. Takie rzeczy się tutaj wydarzają. Moja córka jest regularnie zaczepiana przez tłumy pijanych facetów, przez co muszę po nią wychodzić, po dorosłą kobietę. Sytuacja latem jest jeszcze gorsza. Widok karetki zabierającej nieprzytomną dziewczynę to tutaj standard. Na nikim nie robi to wrażenia - opowiada dalej.
Jak dodaje pani Ewa po zmroku ulicą rządzą klienci barów i pubów. Za dnia z kolei są to bezdomni, zbierający resztki po nocnych eskapadach.
Mieszkańcy oskarżają policję o brak działań
Z ust mieszkańców konsekwentnie wydobywa się ta sama narracja - na Nowym Świecie jest zbyt mało policji. Z kolei służby deklarują, że robią co mogą. Już kilka miesięcy temu, komendant główny stołecznej policji, insp. Dariusz Walichnowski, zapewniał mnie w świetle kamer, że Nowy Świat jest patrolowany. Funkcjonariuszy w tym miejscu ma nie brakować.
Dodatkowo jak czytamy w odpowiedzi udzielonej nam przez sierż. szt. Jakuba Pacyniaka, z Komendy Rejonowej Policji I Śródmieście, od 1 czerwca policjanci na Nowym Świecie interweniowali średnio sześć razy dziennie. Tylko do 13 lipca było to aż łącznie 74 akcji. Zgłoszenia dotyczące przede wszystkim zakłócania porządku oraz spożywania alkoholu.
Jak dodaje oficer prasowy Pacyniak, Nowy Świat ma być objęty całodobowym nadzorem w ramach codziennej służby nie tylko przez mundurowych z KRP I, ale również przez policjantów Oddziału Prewencji Policji, Wydziału Ruchu Drogowego oraz innych jednostek podległych Komendzie Stołecznej Policji.
Co na ten temat sądzą mieszkańcy? Parafrazując wypowiedzi skierowane do policjantów na zeszłotygodniowej miejskiej komisji ds. bezpieczeństwa, ich zdaniem policja po prostu lekceważy problem. Ponadto dyspozytorzy odbierający zgłoszenia mieszkańców, mają niekiedy wręcz obrażać mieszkańców za „zajmowanie linii”.
Komu więc należy wierzyć? Bez dwóch zdań za dnia policja jest obecna na Nowym Świecie i skrupulatnie karze za łamanie prawa czy wykroczenia. Jednak nocą... ten pojedynczy radiowóz niknie gdzieś w tłumie imprezowiczów.
Czy istnieje jakieś rozwiązanie problemu alkoholowych wrzasków i niebezpiecznych grup pijanych ludzi? Zdaniem mieszkańców istnieją dwa konkretne działania, które władze mogą podjąć niemalże natychmiast. Są to:
- zwiększenie nocnych patroli policji lub straży miejskiej;
- wprowadzenie nocnej prohibicji od godz. 22 (wcześniej, niż zamykają się „punkty pocztowe” znanej, zielonej franczyzy).
Drugi postulat nie brzmi aż tak nierealnie. Pomysł zakazu obowiązującego od godz. 22-6 popierają niektóre rady dzielnic, w tym Żoliborza, Pragi Południe i samego Śródmieścia. Jedynie Ratusz uparcie trzyma się swojego kursu.
Napisz komentarz
Komentarze