Reklama

Walka o podwarszawskie lasy trwa. Mieszkańcy i radni piszą petycję do ministerstwa

„Lasy podziurawione jak sito” - tymi słowami rozpoczyna się petycja mająca na celu uratowanie podwarszawskich lasów. Mieszkańcy oraz samorządowcy gminy Michałowice uważają, że Lasy Państwowe zbyt intensywnie eksploatują surowce. Rozmowy z leśniczymi nic nie wskórały. Sprawa trafi więc do ministerstwa klimatu i środowiska. Autorzy petycji zachęcają warszawiaków, aby wsparli ich w tej walce. Z lasów korzystają bowiem wszyscy.
Zdaniem radnych wycina się zbyt wiele drzew, zdjęcie ilustracyjne

Autor: Maciej Gillert / Pixabay

Konflikt z nadleśnictwem trwa od lat

Sprawa dotyczy dwóch podwarszawskich obszarów: Lasu Komorowskiego oraz Lasu Chlebowskiego. Zdaniem mieszkańców oraz radnych gminy Michałowice, Lasy Państwowe, które pozyskują tam drewno, prowadzą zbyt intensywną wycinkę. Zarówno pod rządami PiS-u, jak i obecnego rządu. Walka o uratowanie lasów trwa już kilka lat, co najmniej od połowy kadencji poprzedniej ekipy.

- Pewną nadzieję na zmianę dała zmiana rządu. Dlaczego? Ponieważ w umowie koalicyjnej jednym z postanowień było zwiększenie ochrony lasów przy aglomeracjach miejskich. Ta umowa zmaterializowała się poprzez powołanie zespołów praw poszczególnych lasów, w których udział biorą nie tylko Lasy Państwowe czy nadleśnictwa, ale i organizacje społeczne oraz samorządy. W większości przypadków między stronami były zawierane porozumienia. U nas tak się jednak nie stało - mówi nam Jarosław Hirny-Budka, przewodniczący rady gminy Michałowice.

Od września bieżącego roku trwały konsultacje między mieszkańcami oraz Nadleśnictwem Chojnów. Rozmowy ostaltecznie zakończyły się fiaskiem.  Jak tłumaczy samorządowiec, Nadleśnictwo Chojnów miało postawić przed mieszkańcami zbyt daleko idące oczekiwania, co do dalszego eksploatacji lasów. Warunki miały być nie do zaakceptowania. Oczywiście nie chodzi o wycinkę całego lasu, lecz pozostawione byłoby jedynie 15 proc. całości.

Drewno obecnie pozyskuje się z drzew mających ok. 100 lat, z kolei ich miejsce zajmują sadzonki. Niemniej już teraz znaczne połacie terenu zostały przetrzebione, co widać nawet ze zdjęć satelitarnych. Nowo sadzone drzewka wypełnią te „dziury” dopiero za ok. 50 lat. Tutaj należy zaznaczyć, że samorządowcy domagają się całkowitego zaprzestania pozyskiwania drewna oraz chcą uczynić z terenu lasy społeczne. Na to nie ma zgody ze strony nadleśnictwa.

Dokładnie chodzi o zakazanie wycinki w oddziałach leśnych od 332 do 338 w Lesie Komorowskim oraz w oddziałach od 6 do 12 w Lesie Chlebowskim. Ponadto samorządowcy i mieszkańcy chcą wprowadzenia ograniczeń eksploatacji w oddziałach od 1 do 4 w Lesie Chlebowskim.

Kolorem błękitnym zaznaczono oddziały obu lasów, które miałyby być wyłączone z wycinki / źródło: OstatniLas.pl, Jakub Szyda

Czas na wyższą „instancję”

Sprawa stanęła na ostrzu noża, a zdesperowani mieszkańcy postanowili skierować sprawę aż do ministra klimatu i środowiska. Liczą, że zorganizowana przez nich petycja pomoże uratować lasy. Zdaniem jej autorów osiągnięcie porozumienia raczej nie będzie możliwe. Rozbieżność stanowisk ma być zbyt duża. 

- Petycja jest środkiem ostatecznym. Chcemy zmienić decyzje władz oraz nadleśnictwa. Wszystkie pozostałe środki formalne nie spotkały się z akceptacją nadleśnictwa. Jedyną osobą, która może teraz uratować oba lasy jest minister Hennig-Kloska. Nasza petycja spotkała się z bardzo pozytywnym odzewem ze strony mieszkańców. Dobrze znamy te lasy i chcemy je zachować. Stanowią one tak mały procent, jaki ma do dyspozycji nadleśnictwo, że nie powinno w żadnym stopniu wpłynąć negatywnie na pozyskiwanie drewna - dodaje radny Hirny-Budka.

Zauważalna część lasów została wycięta / źródło: Google Maps

Joanna Kowalczyk, również radna gminy Michałowice, uważa, że ochrona tych dwóch lasów jest bardzo ważną sprawą, także dla mieszkańców Warszawy. Las Komorowski i Las Chlebowski to jedne z nielicznych tego typu obszarów po zachodniej stronie Wisły. Większość lasów została po prostu wykarczowana lub zredukowana do minimum. W paśmie zachodnim stolicy nie ma żadnego dużego kompleksu leśnego. 

- Lasy po lewej stronie Wisły są rozdrobnione i mają jedynie po 100 lub 200 hektarów. Rozwój takich dzielnic jak Ursus, tj. intensyfikacja zabudowy prowadzi do tego, że ludzie uciekają z Lasu Kabackiego. Gdzie? Do nas! To sprawia, że tereny te są przeładowane. Lasów na południowym zachodzie Warszawy brakuje - dodaje radna.

Autorzy petycji zachęcają nie tylko mieszkańców gminy Michałowice, ale i Warszawiaków - zwłaszcza z dzielnicy Ursus. Pruszków, Piastowie lub Nadarzynie również są zachęcane do podpisania petycji, dostępnej pod tym linkiem.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama