Jeden komisariat na 150 tys. mieszkańców? Dla mieszkańców Ursynowa korzystanie z pomocy policji bywa wyzwaniem.
- Jestem bardzo zaniepokojona faktem, że jako mieszkanka Ursynowa nie mogę liczyć na pełne wsparcie policji. Czas reakcji to jedno, ale często nie możemy dodzwonić się na komisariat przy Janowskiego - mówi mieszkanka Ursynowa.
Dodaje, że już kilka lat temu, podczas spotkania rady rodziców w szkole, przedstawiciel policji przyznał, że są problemy kadrowe, ale obiecał częstsze patrole w kluczowych dla bezpieczeństwa dzieci okolicach.
- To było budujące, ale dodzwonienie się na komisariat graniczy z cudem. Argument o brakach kadrowych nie daje nam poczucia bezpieczeństwa – podkreśla nasza czytelniczka.
Na Ursynowie funkcjonuje jeden komisariat przy ul. Janowskiego, który nie nadąża z obsługą tak dużej społeczności. Burmistrz Ursynowa, Robert Kempa, w rozmowie z Raportem Warszawskim przyznaje, że to wyzwanie, nad którym pracują od lat.
- Mieszkańcy sugerują, że może warto pomyśleć o komendzie zamiast komisariacie, skoro jesteśmy dzielnicą na miarę dużego miasta - mówi Kempa. Przyznaje jednak, że sam budynek to nie wszystko – najważniejsza jest liczba funkcjonariuszy.
Brak rąk do pracy w policji
Problem etatów w stołecznej policji jest znany od lat i ma wpływ na funkcjonowanie jednostek w całej Warszawie. W garnizonie warszawskim jest ponad 800 wakatów. - Mimo podwyżek od 1 stycznia 2024 roku, nadal mamy problem kadrowy – podkreśla burmistrz Kempa. Dodaje, że mieszkańcy oczekują szybszej reakcji służb, ale braki w kadrach sprawiają, że policja nie zawsze jest w stanie sprostać tym wymaganiom. Kempa podkreśla jednak, że miasto stara się wspierać policję finansowo.
- Ursynów i całe miasto Warszawa finansują tak zwane patrole ponadnormatywne, a także przeznaczają fundusze na doposażenie policji, w tym na zakup radiowozów - tłumaczy burmistrz.
Dzielnica zainwestowała również w monitoring – kamery pojawiły się m.in. w parkach, na placach zabaw i przy szkołach. Jak zauważa Kempa - monitoring pomaga nie tylko poprawić bezpieczeństwo, ale też zmniejszyć koszty związane z naprawami po aktach wandalizmu.
Monitoring jako alternatywa, ale nie rozwiązanie
Wzrost liczby kamer na Ursynowie, które mają odstraszać wandali, budzi mieszane uczucia. Niektórzy mieszkańcy obawiają się, że takie działania ograniczają ich prywatność. - Niektórzy twierdzą, że żyjemy coraz bardziej w świecie Wielkiego Brata – przyznaje burmistrz. Jednak efekty tych działań są pozytywne: w parkach, gdzie zamontowano monitoring, odnotowano mniej aktów wandalizmu, co przekłada się na mniejsze koszty utrzymania.
- Kilka lat temu mieliśmy problem z wandalizmem młodzieży w parku Przy Bażantarni, więc zamontowaliśmy tam monitoring – wspomina Kempa.
Efekty były widoczne od razu - liczba incydentów spadła, a koszty napraw zmniejszyły się. Mimo tych korzyści monitoring nie zastąpi policjantów na ulicach, a mieszkańcy Ursynowa nadal domagają się większej liczby funkcjonariuszy i szybszej reakcji na zgłoszenia.
Braki kadrowe a przyciąganie nowych funkcjonariuszy
Robert Kempa wskazuje, że samorząd, choć wspiera policję finansowo, ma ograniczone możliwości przyciągania nowych funkcjonariuszy.
- Sytuacja kadrowa w Straży Miejskiej jest podobna: osoby szybko rezygnują po krótkim kursie lub kilku dniach pracy, stwierdzając, że nie tego oczekiwały - zauważa Kempa.
Ursynów, jak i cała Warszawa, zmagają się z problemami bezpieczeństwa wynikającymi z braku personelu w policji. Choć lokalne władze wspierają działania prewencyjne i finansują monitoring oraz patrole, mieszkańcy potrzebują większej dostępności funkcjonariuszy, aby czuć się bezpiecznie na swoich osiedlach.
Nadzieję na zmianę mają podwyżki wynagrodzeń, które od stycznia 2024 roku wzrosły o 20%. Miejmy nadzieję, że wyższe pensje zachęcą nowe osoby do podjęcia służby w stołecznej policji. Rząd zastanawia się również nad bezpłatnymi mieszkaniami dla mundurowych, o czym pisaliśmy w innym artykule.
Napisz komentarz
Komentarze