Nielegalna budka handlowa ze zniczami — brzmi to bardziej, jak przekręt rodem z lat 90., niż problem współczesnej Warszawy. Jednak kwestia stojących niezgodnie z prawem pawilonów to plaga, która trafi miasto od lat.
Stoi nielegalnie, ale nie da się go zlikwidować
Przy ul. Odrowąża i ul. Matki Teresy z Kalkuty, w bezpośredniej okolicy Cmentarza Bródnowskiego, nielegalnie wzniesiony został sklep, w którym można kupić m. in. znicze. Budynek znajduje się na terenie, gdzie wcześniej funkcjonowały trzy mniejsze pawilony. Kiedy budki zostały zlikwidowane, za sprawą decyzji Zarządu Dróg Miejskich, w ich miejscu powstał jeden, wielki sklep. Miejscy urzędnicy oraz dawni właściciele zlikwidowanych pawilonów mówią jednogłośnie — obiekt powstał nielegalnie. W sprawę zamieszany jest syn jednej z handlarek Sławomir oraz jego znajomy adwokat (nazwiska do wiadomości redakcji).
Sklep stoi nielegalnie, o czym świadczą wezwania wydawane przez ZDM, które przeglądaliśmy. Jednak jego właściciel pozostaje bezkarny. Wywieszane dokumenty są po jakimś czasie zrywane, a ustawione barierki podważane łomami lub wózkami paletowymi. Przypomina to uliczne sceny rodem z lat 90.
Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana
Przyjrzeliśmy się tej sprawie dokładnie.
Na ul. Odrowąża od niemal 30 lat funkcjonowały małe pawilony. Trzy z nich prowadziła grupa znajomych handlarzy: Agnieszka, Krzysztof i Barbara — synem tej ostatniej jest wspomniany Sławomir, który po śmierci matki miał zajmować się budką. Warszawski ZDM pięć lat temu zdecydował się nie wystawić kolejnej zgody na funkcjonowanie budek w pasie drogowym. Tym samym cała trójka handlarzy musiała swoje pawilony usunąć.
Dlaczego ZDM podjął taką decyzję? W 2019 roku zmieniony został miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla ok. cmentarza. Ponadto Biuro Architektury wydało negatywną opinię co do pawilonów.
- Po 30 latach prowadzenia biznesu, jedną decyzją ZDM-u straciliśmy wszystko. Nie mogliśmy poddać się bez walki. We trójkę zdecydowaliśmy się odwoływać od decyzji miejskiej spółki. Ja, mój sąsiad Krzysztof oraz syn p. Barbary, Sławomir. To on zaproponował nam swojego kolegę, adwokata, który miałby reprezentować naszą trójkę i przygotowywać pisma odwoławcze. Zgodziliśmy się — mówi w rozmowie z Raportem Warszawskim p. Agnieszka.
Warto w tym miejscu dodać, że zdaniem urzędników od 2019 roku właściciele pawilonów nie złożyli żadnego wniosku do Zarządu Dróg Miejskich. Przez cały ten czas wszystkie pawilony zajmowały pas drogowy bezprawnie.
Trzy pawilony funkcjonowały tak przez ok. pięć lat, do sierpnia 2024 roku. W międzyczasie ZDM zgodnie, z procedurami, nakładał na handlarzy kary finansowe. Mowa o dwóch, trzech karach na rok, w wysokości ok. 100 tys. zł. W połowie br. reprezentujący handlarzy adwokat uznał, że sprawa jest przegrana. Jedynym rozwiązaniem, aby uniknąć płacenia kar, jest likwidacja pawilonów — jak początkowo nakazał ZDM.
- Po latach administracyjnych przepychanek oraz kilku zapłaconych karach, adwokat powiedział, że dłuższe odwoływanie się nie ma sensu. Zaproponował nam jego zdaniem najlepsze rozwiązanie — przystanie na warunki ZDM-u, czyli likwidacje pawilonów. Zgodziliśmy się i rozebraliśmy nasze budki 1 sierpnia. Osobiście poprosiłam Sławka, aby zrobił zdjęcie rozmontowanych stoisk i wysłał je prawnikowi - dodaje Agnieszka.
Adwokat miał z kolei wysłać zdjęcia dalej, do ZDM-u. Jednak to właśnie wtedy zaczęły się piętrzyć problemy.
ZDM o niczym nie był informowany
1 listopada, we Wszystkich Świętych, na ul. Odrowąża przyjechali urzędnicy ZDM-u. Chcieli skontrolować funkcjonujące tam pawilony. Na miejscu nie kryli oni swojego zdziwienia. Okazało się, że przez ten czas nikt ich nie informował o likwidacji budek. Co więcej, w ich miejsce „ktoś” postawił zupełnie nowy, dużo większy pawilon. Dokładnie tam, gdzie jakiś czas temu wznosiły się stoiska Agnieszki, Krzysztofa i Barbary.
- W środę 16 października napisałam do naszego adwokata, informując go o tym, że ktoś postawił pawilon na naszym miejscu. W odpowiedzi dostałam tylko smutne buźki. Co więcej, okazało się, że Zarząd Gospodarowania Nieruchomości na Targówku, wystąpił do ZDM-u z prośbą o pozwolenie na handel 1 listopada. Dokładnie w tym miejscu, gdzie stały nasze, zlikwidowane już pawilony — mówi kobieta.
Na potwierdzenie pokazuje nam screeny z rozmów telefonicznych.
Zdaniem naszej rozmówczyni za wszystkim ma stać ich dotychczasowy wspólnik — Sławomir oraz jego znajomy, adwokat. Dawni handlarze nie wiedząc jeszcze co zrobić z tym faktem, zaczęli po prostu nagrywać mężczyzn przygotowujących nowy pawilon.
- Nagrywaliśmy, jak wspólnie tam urzędują. Dla przykładu na jednym z filmów widać jak adwokat, ubrany w normalne ciuchy, skręca wnętrze pawilonu wiertarką. Co więcej, siedzieli tam nawet we dwóch i sprzedawali np. znicze - kontynuuje kobieta.
Wersję wydarzeń pozostawionej na lodzie dwójki handlarzy potwierdzają również miejskie służby i ZDM. Rzecznik prasowy instytucji Jakub Dybalski, mówi bezpośrednio: „pawilon stoi nielegalnie”.
Prawo ogranicza skuteczną walkę?
Wzniesienie nowego, nielegalnego pawilonu nie pozostało bez odpowiedzi zarówno mieszkańców, jak i służb. Jeszcze 29 i 30 października na miejsce przyjechała policja oraz straż miejska.
- Policję wzywaliśmy w sumie kilka razy, niestety usłyszeliśmy o nich, że sprawą handlu czy nielegalnego pawilonu zajmuje się tylko ZDM. Oni nie mają żadnej siły sprawczej — mówi nam Agnieszka.
W przypadku straży miejskiej sprawa jest ciekawsza. Jak informuje referat prasowy, podczas jednej z interwencji przedstawiciele właściciela pawilonu mieli przedstawić zgodę, na zajęcie terenu, wydaną przez ZDM. Ten sam, który budkę nazywa nielegalną. Zgoda była ważna rzekomo do 2027 roku. Wzbudziło to konsternację u strażników, którzy wystąpili do ZDM-u z wnioskiem o potwierdzenie autentyczności dokumentu. Póki co nie otrzymali takiej odpowiedzi.
Co więcej, sprawa pawilonu została skierowana przez straż na drogę sądową na podstawie art. 603 § 1 kodeksu wykroczeń: „kto prowadzi sprzedaż na terenie należącym do gminy lub będącym w jej zarządzie poza miejscem do tego wyznaczonym przez właściwe organy gminy, podlega karze grzywny”.
Nakazy są zrywane, a blokady usuwane łomem
Chociaż ZDM nie może wydać nakazu wyburzenia obiektu, nie oznacza to, że pozwalają mu bezproblemowo funkcjonować. Tak przynajmniej informuje rzecznik instytucji.
- Naklejamy na budzie informacje z wezwaniem do usunięcia. Stawiamy tam blokady, barierki i jerseye. Oczywiście cały czas naliczamy kary właścicielowi. Ten pawilon przy ul. Odrowąża to zwykłe oszustwo, w stosunku do wszystkich, którzy handlują zgodnie z przepisami. Policja jak i Straż Miejska wiedzą o sprawie od samego początku - mówi nam rzecznik ZDM, Jakub Dybalski.
Jak dodaje, usunięcie tego typu obiektu jest problematyczne, głównie dlatego, że kompetencje do wyburzania mają służby budowlane. Ze swojej strony ZDM może liczyć, że duże kary pieniężne skłonią w końcu właścicieli do usunięcia budki.
- Nielegalne pawilony to plaga Warszawy. Tutaj, jak i w przypadku budy na Żoliborzu, mamy do czynienia z oszustami, którzy łamią prawo. Po drugiej stronie są urzędnicy, którzy muszą tego prawa przestrzegać, w tym każdej procedury. Oszuści skrzętnie to wykorzystują. Obecność adwokata w tej historii nie jest przypadkowa — dodaje Dybalski.
Urzędnicy ze swojej strony naliczają kolejne kary dla właściciela. Instalują również liczne blokady. Te jednak są bezpardonowo usuwane za pomocą łomu i siły mięśni, co widać na zdjęciu powyżej.
Jakub Dybalski zapewnia, że ZDM ma już pomysł jak w końcu ukrócić nielegalny proceder, o czym niedługo przekonają się właściciele pawilonu.
Wraz ze zdjęciami otrzymaliśmy również numery komórkowe do osób zamieszanych w sprawę pawilonu na Odrowąża. Niestety mimo licznych prób kontaktu, nikt nie odebrał od nas telefonu. Ostatnio jednak pawilon stoi zamknięty. Chociaż jest wypełniony asortymentem po brzegi, nikt w nim nie sprzedaje.
Napisz komentarz
Komentarze