Śmierć dziecka przypomniała o niebezpieczeństwie
Tramwaje wysokopodłogowe od lat budzą mieszane uczucia wśród warszawskich pasażerów. Te przestarzałe tabory czasy swojej świetności miały ponad 20 lat temu. Niestety ich wymiana do tej pory przebiegała powoli. Przez ostatnie kilka lat był to raczej pomniejszy problem stołecznego transportu miejskiego, który najbardziej dotykał mimo wszystko mniejszość — bo osoby z niepełnosprawnościami. O niebezpieczeństwie, jakie stwarzają tego typu wagony, przypomniano sobie przy okazji wypadku 4-letniego dziecka.
Do tragedii doszło 12 sierpnia 2022 roku przy ul. Jagiellońskiej, na przystanku Batalionu „Platerówek”. Z ostatniego wagonu tramwaju wysiadała babcia z 4-letnim wnuczkiem. Dziecko zostało przytrzaśnięte przez drzwi. Motorniczy ruszył z miejsca. Zanim się zorientował, pojazd przejechał ponad 400 metrów, ciągnąc za sobą dziecko. 4-letni Aleksander zmarł w wyniku poniesionych obrażeń. Jak się okazało w wyniku śledztwa oraz zeznań świadków na sali rozpraw, motorniczy mógł tego nawet nie widzieć. Winę za to możne ponosić konstrukcja tramwaju, w tym wypadku modelu 105 N.
- Wiedzą powszechną wśród motorniczych jest to, że te tramwaje są niebezpieczne. Oczywiście na kursach nikt tego nie powie — mówił do sądu 63-letni Krzysztof, podczas rozprawy, 8 października.
Opinie ekspertów ożywiły raz jeszcze dyskusję nt. zasadności użytkowania tego typu tramwajów.
Zmiany będą, ale po 2030 roku
Władze Tramwajów Warszawskich zdają sobie sprawę z problemu. Przekonują, że pomysł wymiany całości taboru na pojazdy niskopodłogowe jest cały czas aktualny. Jednak jakiekolwiek zmiany w tej kwestii nastąpią dopiero w następnej dekadzie.
- Do tej pory udało nam się wycofać większość wysokopodłogowych pojazdów. Obecnie 3/4 taboru wyjeżdżających w trasę mają podłogę osadzoną nisko. Sytuacja więc się poprawia, powoli, acz konsekwentnie. Planujemy niedługo ogłosić przetarg ramowy na zakup do 160 nowych maszyn. Wszystkie będą niskopodłogowe. Jednak dodajmy od razu, nie będą one tylko zamiennikiem dla starszych modeli. Te 160 maszyn obsłuży także nowe trasy, dopiero powstające - wyjaśnia Witold Urbanowicz, rzecznik prasowy spółki.
To oznacza, że pasażerowie będą musieli się ze starymi tramwajami „jeszcze trochę pomęczyć”. Zdaniem rzecznika wymiana całego przestarzałego taboru nie będzie możliwa do 2030 roku.
- Pamiętajmy, że tramwaj to produkt, który kupuje się na lata, dekady nawet. Podobnie jak autobus czy samochód. Po prostu niegospodarnym z naszej strony byłoby wycofanie wszystkich tego typu pojazdów. Tym samym szansa na wymianę wszystkim maszyn będzie dopiero w następnej dekadzie.
Wchodząc na stronę internetową Tramwajów Warszawskich, możemy sprawdzić, jak w liczbach wygląda stan eksploatowanego taboru. W przypadku tramwajów wysokopodłogowych jest to:
- 123N „Hipolit” - 30 szt.;
- 112N - jedna sztuka, 24 proc. niskiej podłogi;
- 116N - 29 szt., 61 proc. niskiej podłogi;
- 105N - 251 szt.;
- 105N2k/2000 - 62 szt.
Jeśli uznamy, że wymianie powinny podlec tylko te tabory, które mają zerowy udział niskiej podłogi, ich liczba wyniesie dokładnie 343.
Napisz komentarz
Komentarze