Działaczka lokatorska Zenobia Żaczek nie pozostawia złudzeń: młodzi ludzie zarabiający średnią krajową nie mają szans na zakup własnego mieszkania w Warszawie. –Stąd mamy te informacje o tym, że tak duży odsetek młodych mieszka z rodzicami – wyjaśnia.
W mainstreamowych mediach często słyszymy, że to lenistwo czy kultura sprawiają, że młodzi nie opuszczają rodzinnych domów. Nazywani są "gniazdownikami".
– To może zabawne, ale też trochę tragikomiczne, że tego typu są wytłumaczenia dla czegoś, co jest dosyć oczywiste: tych ludzi po prostu nie stać na normalne warunki mieszkaniowe – dodaje Żaczek.
Mieszkanie z rodzicami to nie tylko brak prywatności, ale także źródło konfliktów, a nawet patologii. – Na Pradze widzimy przemoc domową wobec dzieci, rodziców czy małżonków. Toksyczne związki trwają, bo ludzie nie mają gdzie się wyprowadzić – wyjaśnia działaczka.
Dla osób zarabiających minimalną krajową na umowach śmieciowych sytuacja jest jeszcze trudniejsza. – Mogą zapomnieć o własnym mieszkaniu. Kwestia jest taka, czy znajdą najem, na który ich stać – mówi Żaczek.
Najem komercyjny? Koszty nie do udźwignięcia
Ceny najmu w Warszawie są astronomiczne. – Jeżeli najem wynosi 3,5 tysiąca złotych, to kogo na to stać? Przy minimalnej krajowej wystarczyłoby tylko na opłaty czynszu – zauważa Żaczek.
A mieszkania komunalne? To marzenie nieosiągalne dla większości. – Część osób nie wie, że może się starać o takie mieszkanie, bo to jest niszowe. A nawet jeśli się starają, mogą nie dostać, bo mają zbyt duży metraż w obecnym lokum lub nie mieszczą się w kryterium dochodowym – tłumaczy.
A takich osób, które nie mieszczą się w kryterium, jest większość. Wystarczy zarabiać najniższą krajową i już jesteśmy wykluczeni — jednoosobowe gospodarstwo domowe nie może przekroczyć 2 222,49 zł miesięcznego dochodu, przy dwóch osobach maksimum dochodowe dla całego gospodarstwa nie może przekroczyć 3 111,48 zł. Nie możemy też przekroczyć 10 m2 na jedną osobę w obecnym lokalu, a przy dwóch - 14 m2.
Rządowe programy, takie jak "Mieszkanie Plus" czy kredyty dla młodych też nie przynoszą oczekiwanych efektów.
– "Mieszkanie Plus" zakończyło się klęską. Miało być 100 tysięcy lokali, a wybudowano kilkanaście tysięcy. W Warszawie praktycznie ich nie ma – mówi Żaczek. Spółki TBS (obecnie SIM) również nie są rozwiązaniem dla wszystkich. – Czynsz w TBS-ach jest wysoki, bo uzależniony od stóp procentowych i kosztów kredytów, które te spółki zaciągały – wyjaśnia działaczka.
Mieszkania komunalne i socjalne? Niewystarczająca pomoc
W Warszawie jest zaledwie 80 tysięcy mieszkań komunalnych, z czego tylko kilka procent to mieszkania socjalne. Jak już ustaliliśmy - kryteria ich przyznawania są niezwykle trudne do spełnienia.
– Mieszkanie socjalne to rodzaj umowy, jaką ma się z mieszkańcem na mieszkania komunalne. To jest to samo mieszkanie, tylko osoby, które tam mieszkają, z racji tego, że same nie mogą poradzić sobie z opłatami albo potrzebują wsparcia społecznego, mają bardzo niski czynsz i dodatkową pomoc – wyjaśnia Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydent Warszawy.
Niestety, liczba mieszkań socjalnych i komunalnych jest niewystarczająca, by zaspokoić potrzeby wszystkich potrzebujących. 80 tys. mieszkań to kropla w morzu blisko 2 milionów mieszkańców Warszawy. Dla wielu młodych ludzi, którzy nie kwalifikują się do takiej pomocy, pozostaje jedynie walka o przetrwanie.
Pustostany? Ostatnia deska ratunku dla młodych
W obliczu braku dostępnych mieszkań i wysokich kosztów najmu młodzi ludzie coraz częściej sięgają po desperackie rozwiązania. – - Zajmują pustostany – mówi Zenobia Żaczek.
To szokujące, ale dla wielu osób to jedyna szansa na znalezienie dachu nad głową. – Nie będę mówiła w szczegółach, jak to robią, ale to się dzieje. Ludzie szukają wolnych miejsc w zasobie miejskim i po prostu się tam wprowadzają – dodaje.
Choć miasto systematycznie walczy z takimi praktykami, istnieje możliwość legalizacji pobytu w takim lokalu.
– Można złożyć wniosek o oczynszowanie. Zakład Gospodarowania Nieruchomościami jest zobowiązany wskazać, ile będziemy płacić za zajmowanie tego lokalu – tłumaczy Żaczek. – Lokatorzy chcą płacić, bo nie chcą mieszkać za darmo. Często im się przypisuje, że chcą żyć na koszt miasta, ale to nieprawda. Po prostu nie stać ich na czynsz komercyjny – dodaje.
Pozwy o eksmisję trwają latami, a wyrok może zawierać klauzulę o przyznaniu lokalu socjalnego. – Nawet jeśli to był pustostan, osoby w trudnej sytuacji mogą otrzymać lokal socjalny – podkreśla Żaczek. To daje im chwilę oddechu, ale nie rozwiązuje problemu systemowego.
Dla wielu młodych ludzi zajmowanie pustostanów to jedyna szansa na uniknięcie życia na ulicy lub w toksycznych warunkach z rodzicami. – To nie jest idealne rozwiązanie, ale w obecnej sytuacji to jedyna opcja dla osób, które nie mają gdzie się podziać – mówi Żaczek. Problem w tym, że miasto nie traktuje tego jako tymczasowego schronienia, ale jako nielegalne działania. – Systematycznie walczy z takimi osobami, zamiast szukać rozwiązań, które pomogłyby im znaleźć stałe miejsce do życia – dodaje.
Kryzys mieszkaniowy w Warszawie to zdaniem działaczki problem systemowy, który wymaga kompleksowych rozwiązań. Brak dostępnych mieszkań, wysokie ceny najmu i niewydolne programy rządowe sprawiają, że młodzi ludzie są skazani na życie z rodzicami, walkę o przetrwanie w pustostanach lub życie na ulicy.
– Miasto i rząd muszą zacząć traktować ten problem poważnie. Potrzebne są realne działania, a nie kolejne puste obietnice – podsumowuje Zenobia Żaczek.
Czy zajmowanie pustostanów stanie się nową normą dla młodych warszawiaków? Na razie wygląda na to, że tak. Dopóki nie pojawią się realne rozwiązania, młodzi ludzie będą zmuszeni do szukania schronienia tam, gdzie tylko się da.
Zobacz całą rozmowę z Zenobią Żaczek:
Napisz komentarz
Komentarze