Reklama

Pracownicy warszawskiej kultury domagają się większych podwyżek. „Nie da się za to żyć”

Pracownicy warszawskich instytucji kultury domagają się większych podwyżek i rewaloryzacji pensji. Te dotychczasowe nie spełniły ich oczekiwań, dlatego pojawili się na sesji absolutoryjnej rady Warszawy. „Miasto wydało ponad 600 mln na MSN, a ma ogromny problem z wydaniem 11,5 mln zł na podwyżki dla instytucji kultury” - mówi nam członkini Komisji Inicjatywy Pracowniczej przy Muzeum Warszawy.
Pracownicy warszawskiej kultury domagają się większych podwyżek. „Nie da się za to żyć”
Rada Warszawy - protesty pracowników kultury.

Autor: Miłosz Piotrowski / Raport Warszawski

Podczas niedawnej absolutoryjnej sesji Rady Warszawy radni przyjęli projekt zmian budżetowych na nadchodzący rok. Znalazły się w nim podwyżki dla pracowników kultury, jednak nie zadowoliły one wszystkich związków zawodowych. Z tego powodu na sali pojawili się pracownicy Muzeum Warszawy, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, którzy chcieli przypomnieć o swoich postulatach władzom miasta. W czasie obrad skandowali oni z trybun, wymachując flagami i pokazując swoje banery

- Miasto rzeczywiście przekazało kilka milionów na waloryzację naszych wynagrodzeń, natomiast my chcemy podnosić ogólnie temat wynagrodzeń w kulturze. Te miliony dobrze brzmią, ale w nich m.in. zawiera się też kwota na wyrównanie do minimalnej pensji, na zalegalizowanie pensji. Ciężko to więc nazwać podwyżką. To nie pozwoli nam na godne życie – mówi nam członkini Komisji Inicjatywy Pracowniczej przy Muzeum Warszawy. 

Jak dodaje, związki zawodowe domagają się corocznej waloryzacji pensji na poziomie wskaźnika inflacji. 

- Wiemy, że to, co dostaniemy teraz, może być o wiele mniej warte pod koniec roku. O tym rzeczywiście bardzo ciężko rozmawia się z miastem. Urzędnicy mówią, że taki mechanizm jest bardzo trudny do osiągnięcia – mówi. 

„Zarabiają tak mało, że już nie da się za to żyć”

Spór między pracownikami kultury a miastem ciągnie się od dłuższego czasu. W tej sprawie interweniowała radna Nowej Lewicy Agata Diduszko-Zyglewska, która doprowadziła do spotkania pomiędzy urzędnikami a związkami zawodowymi

- Wobec Muzeum Warszawy rzeczywiście miasto wykonało robotę i doszło do tego, że fundusz pracowniczy zostanie podniesiony o 30%, co oznacza spełnienie sporej części tego, czego domagały się związki. W pozostałych dwóch instytucjach się to nie dzieje, są tylko bardzo niewielkie podwyżki. Natomiast to jest generalnie bardzo trudna i wciąż niezałatwiona sytuacja. Wciąż w bardzo wielu warszawskich instytucjach ludzie zarabiają tak mało, że już nie da się za to żyć. To, co nie zostało spełnione, to rewaloryzacja tych pensji, bo te podwyżki, które teraz dostali, to jest jakby odrobienie strat, bo przez wiele lat nie było podwyżek. Natomiast w dalszym ciągu miasto nie widzi możliwości, jak rewaloryzować te pensje – mówi Agata Diduszko-Zyglewska. 

Jak słyszymy od protestujących pracowników Muzeum Warszawy, doceniają oni wysiłki miasta, ale oczekują zmiany sposobu zarządzania ich wynagrodzeniami

- Ta sytuacja jest niestety wynikiem wieloletnich zaniedbań. To dotyczy całego sektora kultury, nie jesteśmy zapraszani do rozmów o naszych pensjach, a także o tym, w jaki sposób pracujemy. Bo pracujemy bardzo ciężko, pod bardzo dużą presją czasową. W dobie rozmów o dobrostanie, chcemy rozmawiać także o tym – mówi nam członkini Komisji Inicjatywy Pracowniczej przy Muzeum Warszawy. 

„Duże inwestycje, tani pracownicy”

Jednocześnie pracownicy kultury mają pretensje do miasta o nierówne zarobki w poszczególnych instytucjach kultury. W Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które przez 18 lat było współorganizowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pensje są znacznie wyższe niż w pozostałych instytucjach. Z kolei w Muzeum Warszawy jeszcze w styczniu tego roku większość pracowników zarabiała pensję minimalną. 

- Nawet jeśli wyrównają pensje w Muzeum Warszawy do poziomu MSN, to nadal nie będą to szczególnie godne zarobki. Tam mediana wynagrodzeń jest na poziomie 8-9 tys. zł. Natomiast nawet 8-9 tys. brutto przekłada się na około 7 tys. zł netto. To jest taka minimalna pensja, za którą można przeżyć w Warszawie. Dlatego ci pracownicy również dopominają się o podwyżki. To nie jest dla nas też docelowa sytuacja, że pracownicy z doktoratem i 20-letnim stażem mieliby zarabiać tak, by ledwo utrzymać się do pierwszego. Takie osoby powinny móc sobie odłożyć, chociażby na wakacje czy mieszkanie – mówi nam członkini Komisji Inicjatywy Pracowniczej przy Muzeum Warszawy. 

W czasie obrad rady Warszawy pracownicy ze związków zawodowych skandowali „duże inwestycje, tani pracownicy”, nawiązując, chociażby do budowy nowego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej, która pochłonęła z budżetu miasta ponad 600 mln zł

- Zdajemy sobie sprawę, że to są inne worki w budżecie, ale wydaje nam się zaskakujące, że miasto podejmuje decyzje o kolejnych dużych inwestycjach, jakby nie było świadome tego, że te miejsca będą musiały być wypełnione ludźmi. Ten problem zostawiają sobie na później.  Miasto wydało ponad 600 mln na MSN, a ma ogromny problem z wydaniem 11,5 mln zł na podwyżki dla instytucji kultury - mówi nam członkini Komisji Inicjatywy Pracowniczej przy Muzeum Warszawy. 

„Nic mi nie spędza z powiek snu bardziej niż kwestia zarobków”

 Do postulatów protestujących odniósł się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

- Jeżeli chodzi o kwestię zarobków w kulturze, nic mi nie spędza z powiek snu bardziej niż kwestia zarobków, nie ma takiego obszaru w mieście i ludzi pracujących dla miasta, którzy nie powinni zarabiać więcej. To jasne, ale są ograniczenia finansowe. Prowadzimy rozmowy i zaproponowaliśmy pewne podwyżki. Ja się zgadzam z tymi postulatami, ale nie jesteśmy w stanie od razu reagować na takim poziomie, na jakim państwo by chcieli – zwrócił się do protestujących prezydent. 

Dodał on również, że podwyżki są w dużym stopniu uzależnione od dyrekcji poszczególnych instytucji kultury, gdyż miasto ceni sobie ich niezależność. 

W marcu warszawscy radni uchwalili przeznaczenie dodatkowych 174 mln zł na podwyżki m.in. w sektorze kultury i pomocy społecznej. Jak podkreślało wówczas miasto, by przeciwdziałać spłaszczaniu wynagrodzeń, zwiększono budżety instytucji i jednostek do średnio 12 % w 2024 roku na regulacje płac. Wówczas na fundusz wynagrodzeń przekazano: 15 879 000 zł dla ponaddzielnicowych instytucji kultury oraz 10 194 000 zł dla dzielnicowych instytucji kultury. 

Wówczas zwiększono wysokość dotacji podmiotowej Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum POLIN oraz Muzeum Warszawy na łączną kwotę 2 120 000 zł, która została przeznaczona na podwyższenie wynagrodzeń. Z kolei na sesji rady Warszawy 20 czerwca radni zdecydowali o przeznaczeniu na ten cel dodatkowych 3 494 602 zł. Dzięki tym pieniądzom pracownicy tych instytucji mają otrzymać podwyżki od 1 lipca 2024 roku. Środki te mają być zabezpieczone w prognozie budżetowej także na kolejne lata.

- Co roku z budżetu Biura Kultury przekazywane są pieniądze z przeznaczeniem na wzrost wynagrodzeń pracowników instytucji kultury. Podziału przekazanych środków dokonują dyrektorzy instytucji kultury. Biuro Kultury przeprowadziło szczegółową analizę wynagrodzeń w ogólnomiejskich instytucjach kultury. Obecnie najtrudniejsza sytuacja jest w Muzeum Warszawy, dlatego podjęto decyzję, że tam potrzebne jest największe zwiększenie dotacji podmiotowej przeznaczone na wynagrodzenia — poinformowała w odpowiedzi na interpelację Agaty Diduszko-Zyglewskiej wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra.

 

Ankieta: Czy pracownicy warszawskich muzeów powinny zarabiać więcej?

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.

Reklama
Reklama