Szkoła Podstawowa nr 110 im. Kazimierza Jeżewskiego przy ul. Bohaterów na warszawskiej Białołęce to kolejny przykład placówki mieszczącej się w chaotycznie rozwijającej się dzielnicy, która nie nadąża z inwestycjami edukacyjnymi. W budynku z lat 60. uczy się blisko 600 uczniów, a lekcje odbywają się w systemie dwuzmianowym. W perspektywie kilku lat może dojść nawet... do trzeciej zmiany, ponieważ okolica intensywnie się rozbudowuje, a mieszkańców cały czas przybywa.
Rodzice od lat alarmują o konieczności rozbudowy szkoły. Już dwa lata temu na spotkaniu z radnymi apelowali o wykorzystanie pobliskiej działki po dawnym domu dziecka. Niestety, nic się nie zmieniło.
Radni PiS chcą działać, KO wstrzymuje się od głosu
Podczas ostatniej sesji Rady m.st. Warszawy radni Prawa i Sprawiedliwości zgłosili punkt dotyczący modernizacji szkoły. Za jego wprowadzeniem głosowali tylko radni tej partii, podczas gdy przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Miasto Jest Nasze wstrzymali się od głosu. To spowodowało krytykę nie tylko radnych PiS, ale także rodziców ze szkoły na Białołęce.
- To szkoła, która jest przepełniona, nie spełnia standardów. Rodzice mają poczucie, że jeśli nie będą głośno walczyć – poprzez pikiety i media – to nic się nie zmieni. Środków w Warszawie nie brakuje, brakuje dobrego gospodarza – mówi radny Wojciech Zabłocki, radny klubu Prawa i Sprawiedliwości.
Rada Rodziców SP 110 ostro skrytykowała decyzję radnych KO, którzy nie poparli wniosku. W mediach społecznościowych napisali:
- Granda! Polityczny populizm! Pozbawiono nas możliwości wypowiedzi. Radne z Białołęki wstrzymały się od głosu, choć wcześniej deklarowały wsparcie.
Wskazali też na głosowanie nad poprawką do budżetu, w której radny Zabłocki proponował wpisanie rozbudowy szkoły. Projekt został odrzucony, jak wszystkie inne propozycje radnych z klubu Prawa i Sprawiedliwości.
KO odpowiada: „Procedury są ważne”
Anna Auksel-Sekutowicz z klubu Koalicji Obywatelskiej, członkini komisji Edukacji, wywołana do tablicy, tłumaczyła w rozmowie z Raportem Warszawskim, że nie oznacza to rezygnacji z rozbudowy szkoły. Sprawa musi być najpierw omówiona na poziomie dzielnicy.
- Rodzice muszą spotkać się z zarządem dzielnicy. To tam zapadają kluczowe decyzje. Nie można wymagać od prezydenta Trzaskowskiego natychmiastowych odpowiedzi, jeśli nie ma kompleksowych danych – tłumaczy stołeczna radna wybrana z okręgu białołęckiego.
Zaznaczyła też, że Białołęka i rozbudowa SP 110 są priorytetem, ale budżet miasta nie jest "z gumy", a obecnie trwają już inne inwestycje w tej dzielnicy, m.in. budowa dwóch nowych szkół.
- Jeżeli budujemy dwie szkoły, pływalnię, budujemy park Botewa i centrum w nim, to nie tylko nakłady finansowe, które musimy pozyskać z miasta na wyposażenie, na wszystko, to są również pokłady ludzkiej pracy. Trzeba przygotować dokumenty, wszystkie formalności i myślę, że to wszystko jest brane pod uwagę zarówno przez zarząd miasta, jak i dzielnicy – dodaje.
Auksel-Sekutowicz odpowiedziała również na zarzut braku możliwości wzięcia udziału rady rodziców w dyskusji po czwartkowej sesji w tzw. wolnych wnioskach. Zdaniem radnej mieszkańcy otrzymali od niej niezbędny instruktaż jak zabrać głos na mównicy w sali plenarnej, ale nie złożyli karty z wnioskiem w odpowiednim momencie.
Czy dzieci w SP 110 doczekają się lepszych warunków?
Sprawa szkoły nr 110 obrazuje nam przedwyborczy, polityczny podział w Warszawie i problemy z zarządzaniem gwałtownie rozwijającymi się dzielnicami. Rodzice nie chcą czekać latami na decyzje, a radni przekonują, że procedury są konieczne. Czy władze miasta znajdą rozwiązanie, zanim dzieci będą musiały uczyć się na trzy zmiany?
Na razie jedyne, co się nasila, to frustracja mieszkańców i rady rodziców SP 110.
Napisz komentarz
Komentarze