Duch PRL-u wiecznie żywy
Stacja kolejowa Warszawa Ursus-Północny była niegdyś jedną z najważniejszych w stolicy. W okresie PRL-u przez peron przy ul. Szamoty przetaczały się tysiące ludzi, zmierzających do wówczas pobliskiej fabryki traktorów. Lecz wraz z upływem lat hale produkcyjne coraz bardziej cichły. Po przemianach ustrojowych i ekonomicznych kompleks zrównano z ziemią, a jego miejsce zajęły nowe firmy i galerie. Jedynie stacja kolejowa wydaje się być zawieszona w czasie, jakby nadal czekała na przybycie kolejnego pociągu z pracownikami nieistniejącej już fabryki.
- Pamiętam, kiedy z tego peronu korzystało tysiące ludzi. Było to w latach 60. i 70., niemalże cały Ursus podróżował przez tą stację. Teraz jak Pan widzi, wszystko się rozpada. Beton, kable, nawet te blaszane obudowy przystanków - powiedział nam jeden z mieszkańców dzielnicy, czekający ze swoimi wnuczkami na przyjazd syna.
Niestety materia ulega entropii. Stacja, będąc niejako zapomnianą przez PKP, zaczęła się dosłownie rozpadać na oczach mieszkańców i tych nielicznych osób, nadal korzystających z peronu. Wylany niegdyś beton dzisiaj pęka, miejscami wręcz kruszy się pod najlżejszym naporem ludzkich nóg. Metal, z którego wykonany został szkielet stacji, koroduje oraz wygina się. Jego odstające fragmenty mogą z łatwością zranić nieuważnego przechodnia.
Stacja może otrzymać drugie życie?
Stacja jest w fatalnym stanie, a korzystanie z niej stanowi zagrożenie dla ludzkiego życia. Stach techniczny obiektu to jedno, lecz prawdziwym problemem jest to, że za sprawą ostatnich inwestycji budowlanych ze stacji raz jeszcze zaczęły korzystać tłumy pasażerów.
- Ta stacja przez lata była niemalże upadłą. Z raportu PKP w 2017 roku wynikało, że korzysta z niego między 300, a 500 pasażerów. Nie znamy obecnych danych, lecz jestem pewien, że ta liczba wzrosła znacząco. Boom budowlany sprawił, że dla wielu ludzi stacja ta stała się atrakcyjna. Koleje Mazowieckie zabierają prawdziwe tłumy chociażby do pracy w centrum. Chociażby dlatego ten obiekt powinien zostać wyremontowany - powiedział w rozmowie z Raportem Warszawskim radny dzielnicy Ursus Krzysztof Daukszewicz.
Takie próby były podejmowane przez PKP, lecz ich jakość pozostaje wiele do życzenia. Osoby zainteresowane koleją żartobliwie piszą, że metoda zasłaniania wyrw i dziur w betonie, w które zmieściłaby się noga dorosłego mężczyzny, za pomocą stalowych płyt jest dosyć nowatorska w swojej prostocie. Jednak i te płyty pod naporem wielu stóp wyginają się.
- Z tego co się dowiedziałem na przeszkodzie remontu stacji stanęły plany związane z kolejami dużych prędkości. To znaczy, nowa stacja musiałaby być dostosowana do nowoczesnych standardów. Projekt remontu trawił więc na listę rezerwową, co w praktyce oznacza zamrażarkę pomysłów. Co za tym idzie modernizacja była cały czas odwlekana w czasie. Teraz jesteśmy w roku 2024, a stacja kolejowa rozpada się na naszych oczach - komentuje radny.
Zagrożenie dla życia jest realne
Uszkodzenia i zniszczenia mają być na tyle poważne, że zdaniem zarówno radnego, jak i przede wszystkim Daniela Radomskiego, eksperta ds. budownictwa i energetyki z Klubu Jagiellońskiego, cały peron grozi zawaleniu.
- Grozi nam katastrofa budowlana. Remont, być może całkowita przebudowa, są konieczne. Jest to bardzo trudna sytuacja ponieważ, wyłączenie stacji z użytkowania skutecznie utrudni bardzo dużej grupie ludzi dojazd do centrum. Lata zaniedbań zbierają swoje ponure żniwo - dodaje radny Daukszewicz.
Zdecydowaliśmy się w tej sprawie skontaktować z władzami spółki, konfrontując je ze zdjęciami i materiałami, dokumentującymi fatalny stan peronu. Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać. Martyn Janduła z zespołu prasowego PKP zapewniała nas, że przystanek jest „jest stale monitorowany”. To świetnie, lecz czy spółka podejmie jakieś konkretne działania? Zgodnie z zapewnieniami tak.
„ Z uwagi na pogarszający się w ostatnim czasie stan przystanku, w trybie pilnym dokonamy doraźnej naprawy nawierzchni peronów oraz dojść. Pozwoli to zabezpieczyć konstrukcję obiektu i zapewnić pasażerom dalsze korzystanie z przystanku. Analizowane są zakres robót i koszt naprawy, a także możliwości przeprowadzenia modernizacji całego obiektu w przyszłości” - czytamy w odpowiedzi PKP.
Informacja została przekazana, problem unaoczniony, a zapewnienia złożone. Pozostaje więc czekać i monitorować czy spółka PKP podejmie faktycznie działania naprawcze, czy raz kolejny odłoży remont na inne, lepsze czasy - kiedy stacja rozpadnie się doszczętnie.
Napisz komentarz
Komentarze