Józef Sigalin, główny architekt powojennej Warszawy, dyskutował o Trasie Łazienkowskiej na naradzie w Biurze Studiów i Projektów Komunikacji Miejskiej w 1960 roku. Jednak już rok wcześniej, po sukcesie Trasy Mostowej im. Starzyńskiego (dziś most Gdański) przekonywał Władysława Gomułkę, że potrzebna jest Trasa Ł.
Nie wiadomo czy tamten upór, czy decyzje o ograniczeniu inwestycji w Warszawie, czy może rozpoczynająca się nagonka antysemicka w kraju wpłynęły na pierwszego sekretarza. Pewne jest, że przygotowania z lat 1963-1968, połączone z wbijaniem pali pod most, praktycznie wyrzucono do kosza. Makietę trasy - jak pisał we wspomnieniach Sigalin - zamknięto w pałacu Pod Blachą w areszcie domowym. Wrócono do niej 1971 roku - już za czasów Edwarda Gierka.
Sigalin pilnował, by Trasa powstała nie tylko szybko (co się udało), ale także na odpowiednim poziomie. Być może był to problem dla ówczesnej władzy, ponieważ w 1973 roku architekta wysłano na przymusową emeryturę. Było to dla niego upokorzenie. Z resztą nie ostatnie. Podczas otwarcia zabrakło dla niego miejsca na trybunie honorowej, mimo że budowę – w ostatnich miesiącach – doglądał zza płotu dywagując raz po raz z budowlańcami.
„Szeroka jak morze…” I to pewien kłopot
W kultowej komedii „Miś” słyszymy patriotyczną, prześmiewczą pieśń. A w niej fragmenty – że za 30 lat:
„Przebiegnie, z pewnością jasna, długa, prosta
Szeroka jak morze Trasa Łazienkowska”.
Trasę otwarto 22 lipca 1974 roku – równo pół wieku temu. Stała się niemal popkulturowym symbolem Warszawy także dlatego, że na jej budowie pracował inżynier Karwowski, słynny „Czterdziestolatek”. Poza tym władze organizowały spacery po budowie, w których chętnie uczestniczyli mieszkańcy przychodząc nierzadko całymi rodzinami.
„Trasa Łazienkowska przechodzi przez wysoką zabudowę Śródmieścia, tereny zabytkowe, parki i ośrodki sportowe, plaże nad Wisłą, a po praskiej stronie przez tereny osiedli mieszkaniowych. Stąd też różnorodność problemów i duża liczba obiektów występujących na Trasie” – mówił w rozmowie ze „Stolicą” w lipcu 1974 roku inż. Wiesław Rososiński, główny architekt Trasy Łazienkowskiej.
Przekonywał, że to budowa innowacyjna. Po konsultacjach wybrano najmniej szkodliwą wersję, a jej śródmiejską część schowano w głębokim wykopie, by ograniczyć hałas. Do tego wybrano mniej inwazyjną opcję węzła przy placu Na Rozdrożu. Jak czytamy – stało się to na wyraźne życzenie architektów, bo wcześniej miasto zaakceptowało inną, gorszą dla układu historycznego Traktu Królewskiego wersję.
Warto zauważyć, że ta wielka inwestycja nie miała samych plus. Dziś, żaden szanowany gospodarz miasta, nie zbudowałby jej w taki sposób. Na potrzeby Trasy zniszczono kilkanaście drewnianych domków fińskich Jazdowa, ale przede wszystkim „przecięto” zielone tereny Parku Ujazdowskiego, zamku i Łazienek, a po drugiej stronie Wisły potężnym wiaduktem rozdzielono Saską Kępę. Do dziś spacerując po Śródmieściu, czy po Kępie, widać tę wyrwę.
I właśnie to „rozcięcie”, dostrzeżone przez miejskich architektów, może być pewną szansą pozostawioną na kolejne dekady…
Trasa Łazienkowska w tunelu?
Niedawno zakończone konsultacje społeczne w sprawie planu miejscowego rejonu ulicy Agrykola przynoszą pewne, ciekawe rozwiązanie. Architekci zaproponowali, by fragment Trasy Łazienkowskiej przykryć w tunelu.
Chodzi o połączenie Parku Ujazdowskiego z sąsiedztwem zamku, a tym samym „zszycie” historycznej tkanki miasta. Informacja – o której pisaliśmy na stronie Raportu Warszawskiego – została przyjęta niezwykle ciepło. W rozmowie z nami Sławomir Potapowicz, wiceprzewodniczący Rady Warszawy przyznał, że miasto popiera zadaszenie Trasy. Teraz w grę wchodzą pieniądze – obecnie nie ma środków na tę inwestycję.
Przykrycie Trasy byłoby rewolucją w tej części miasta. Z pewnością na powierzchni pojawiłoby się życie, ogródki kawiarniane, a Park Ujazdowski połączony z zamkiem stałby się bardziej dostępny. Ta inwestycja pokazałaby, że znów Trasa jest pewnym wyznacznikiem dla całego miasta.
- Tak było podczas budowy – gdy projekty konsultowano, a realizację prac pokazywano na bieżąco mieszkańcom.
- W 2009 roku uruchomiono tu jeden z pierwszych buspasów w Warszawie. Wtedy był on powszechnie krytykowany – dziś jest nie do ruszenia. Tym bardziej, że znacznie usprawnia ruch autobusowy na linii zachód-wschód.
- W reszcie to most Łazienkowski, będący fragmentem trasy, przeszedł najszybszą odbudowę w historii. Po pożarze, który wybuchł w walentynki 2015 roku, przeprawę postawiono od nowa w osiem miesięcy (!). O takim tempie nie śnił nawet inżynier Karwowski.
Skoro trasa od lat wyznacza trendy, to może będzie tak również w przypadku schowania jej, na śródmiejskim odcinku, do tunelu? Tego warto życzyć Trasie Ł. na pięćdziesiątkę.
Napisz komentarz
Komentarze