Pracownicy Muzeum Powstania Warszawskiego o kulisach wyboru zawodu. „Od dzieciństwa byliśmy otoczeni historią”

W 80. rocznicę wybuchu walk powstańczych pracownicy Muzeum Powstania Warszawskiego dzielą się z nami swoimi opowieściami, w których historia przeplata się z teraźniejszością. Wielu z nich zdecydowało się na pracę w muzeum z powodów rodzinnych, osobistych. Jak mówią, od dzieciństwa byli mimowolnie otoczeni historią. Nie pozostało to bez wpływu na ich życie zawodowe.
Muzeum Powstania Warszawskiego
Muzeum Powstania Warszawskiego

Autor: Maciej Gillert, Raport Warszawski

O pracy w Muzeum Powstania Warszawskiego rozmawiamy z kierownikiem działu Archiwum Historii Mówionej Janem Radziukiewiczem oraz przewodniczką Anną Cywińską. 

***

Jan Radziukiewicz pracuje w Muzeum Powstania Warszawskiego od 18 lat. Od 12 lat jest kierownikiem działu Archiwum Historii Mówionej. Jego dziadek walczył w Powstaniu Warszawskim. Głównym celem powstałego w 2014 r. Archiwum Historii Mówionej jest utrwalenie relacji kilku tysięcy żołnierzy Armii Krajowej - uczestników Powstania Warszawskiego, żyjących dzisiaj w Polsce i za granicą.

Marta Gostkiewicz: Jak to się stało, że pracuje Pan w Muzeum Powstania Warszawskiego? Czy za tą decyzją kryje się historia rodzinna?

Jan Radziukiewicz: Skończyłem na Uniwersytecie Warszawskim historię na specjalizacji filmowej, więc praca w Archiwum Historii Mówionej była dość naturalnym wyborem. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nasz dział jest pewną zbiorowością ludzką. Jest to skład zaufanych ludzi, ten sam od 18 lat. Współpracujemy ze sobą nagrywając świadków historii, rozmawiając z Powstańcami. 

- Każdy z nas ma w pamięci część tych nagrań. Wyszukując materiał rozmawiamy wszyscy, bo nasza pamięć jest w pewien sposób zbiorowa. Przy 4 tysiącach nagrań nie sposób zapamiętać każdego rozmówcę. Jeden z nas pamięta wydarzenie, ktoś inny pseudonim, trzeci wtedy przypomina sobie odpowiednią osobę. Jest też aspekt pracy, którego się nie spodziewaliśmy. Kilka razy dzięki wywiadom udało się połączyć rodziny. Ich członkowie odnaleźli się po 70-80 latach niewiedzy, że druga strona żyje - podkreśla.

Autor: Maciej Gillert

Czy było dużo takich przypadków?

Są to pojedyncze przypadki, ale pozostają w pamięci i pokazują siłę naszego archiwum. Historie ludzkie mają to do siebie, że łączą bardzo wiele innych historii. Podczas Powstania Warszawskiego wytworzyła się zbiorowość ludzka, która już nigdy się nie rozstała. To wydarzenie cementuje. Mimo że każda z historii jest inna, wszystkie ogniskują się w pewnym momencie na Powstaniu Warszawskim.

63 dni walki było dla młodych ludzi czymś, co ukształtowało ich charakter, świadomość i wpłynęło na dalsze losy. Niektórzy zostali wywiezieni do niewoli. Część wróciła do Polski od razu. Niektórzy - jak mój dziadek Henryk - wrócili dopiero po wojnie. 

Mój dziadek 31 lipca 1944 r. skończył 19 lat. Wsiadł do tramwaju i - jak śpiewał Lao Che - „tramwajem pojechał na wojnę”. Wrócił do domu dopiero w 1947 r., po prawie trzech latach. 

Skąd wywodził się Pański dziadek?

Dziadek urodził się i mieszkał w Raszynie pod Warszawą. Tam został wciągnięty do konspiracji przez swojego starszego brata Tadeusza. Brat przedstawił go ludziom odpowiedzialnym za konspirację. Dziadek został zweryfikowany. Przydzielono go najpierw do ataku na Okęcie. Gdy okazało się, że atak jest niemożliwy z przyczyn militarnych, trafił do Batalionu „Zaremba-Piorun” w Śródmieściu Południowym. Tam spędził Powstanie, walcząc na barykadzie na ulicy Poznańskiej.

Czy opowiadał Panu o swojej historii powstańczej?

Byłem zbyt małym chłopcem, żeby zadawać właściwe pytania. Gdy rozmawiałem z dziadkiem, interesowało mnie głównie, ilu Niemców zabił. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z całego bagażu emocjonalnego, który wiązał się z Powstaniem Warszawskim. Spośród młodych ludzi mieszkających w Raszynie, dziadek i jego brat byli jednymi z kliku, którzy wzięli udział w walce. 

- Dziadek wykazał się też wyjątkową odwagą, wracając do Polski. Wiedział jaka jest sytuacja w kraju i mimo to zdecydował się wrócić. Zobowiązanie w stosunku do rodziny, opieka nad matką, pomoc rodzicom, którzy prowadzili sklep i niewiedza, co się z nimi dzieje - to wszystko spowodowało, że wrócił. Był jednym z niewielu. Wracał prawie pustym statkiem - zaznacza Jan Radziukiewicz.

Dziadek był bardzo lubianym człowiekiem. Rozwinął umiejętność nawiązywania relacji z ludźmi właśnie podczas Powstania. To widać na jego zdjęciach, które mimo że są pozowane, pokazują młodych, uśmiechniętych ludzi. Oni nie mieli świadomości, że połowa z nich już nigdy nie wróci do domu.

Czy poszukiwał Pan informacji o dziadku podczas pracy w muzeum?

Poszukuję małej części dziadka, jego historii w 4 tysiącach wywiadów, które przeprowadziliśmy. Są to w większości wywiady z Powstańcami, ale też z ludnością cywilną. Szukam go ze względu na to, że nigdy nie byłem w stanie z nim porozmawiać. Jestem wyczulony na opowieści o Śródmieściu Południowym, w którym walczył. Przysłuchuję się wywiadom z ludźmi, którzy mogli znajdować się obok niego. Szukam wspomnień o dziadku i pogłębienia informacji o nim.

Autor: Maciej Gillert

Czy ma Pan przesłanie dla młodych ludzi, którzy teraz interesują się Powstaniem Warszawskim?

Jestem pełen zaufania dla młodych ludzi, ponieważ spotykam się z ogromnym zainteresowaniem z ich strony. Praca w Archiwum Historii Mówionej daje ogromną satysfakcję. Na podstawie materiałów, nagrań, relacji powstańczych powstało wiele utworów muzycznych, spektakli, scenariuszy, wystaw i publikacji. To daje drugie życie Powstańcom. Młodzi ludzie, z którymi współpracuję, odnajdują w tych relacjach uniwersalne wartości. Opowiadają różne historie na nowo. Ja tylko daję im narzędzia, a oni z nich korzystają. Tworzą obraz Powstania dla przyszłych pokoleń. 

- Przy okazji 80. rocznicy bardzo wielu młodych dziennikarzy interesuje się tematem. Dzwonią do nas dobrze przygotowani, oczytani. Wiedzą, o co pytać. Bardzo często potrafią uchwycić perspektywę opowieści w sposób, w jaki my już ich nie widzimy. Jakiś czas temu ukuło się pojęcie „sztafety pokoleń”. Tworząc archiwum przekazujemy pałeczkę w sztafecie dalej - wskazuje.

Czy Archiwum Historii Mówionej planuje specjalne wydarzenia z okazji 80. rocznicy Powstania Warszawskiego?

Jest to sukces, ale też sukces trochę smutny. Podczas wielu imprez, eventów organizowanych z okazji rocznicy zostaną wykorzystane fragmenty nagrań z naszego archiwum. A to dlatego, że nie ma już możliwości porozmawiania z większością świadków tamtych dni i Powstania Warszawskiego. 

***                                                                             

O pracy w muzeum rozmawiamy też z przewodniczką Anną Cywińską, prywatnie córką Czesława Cywińskiego, pełniącego w latach 2005-2010 funkcję prezesa Zarządu Głównego Światowego Związku Żołnierzy AK.

Skąd decyzja, żeby swoją karierę zawodową związać z Muzeum Powstania Warszawskiego?

Anna Cywińska: Decyzja ta była trochę przypadkowa, ale jak się później okazało, ukierunkowała moje życie zawodowe na prawie 20 lat. W pewnym stopniu ukształtowała mnie bardzo dobra szkoła - XLI Liceum Ogólnokształcące im. Joachima Lelewela w Warszawie, którego wicedyrektorką była wówczas historyk p. Anna Radziwiłł. Historia w liceum była na bardzo wysokim poziomie. Przez wiele lat należałam też do drużyny harcerskiej, gdzie tego typu tradycje były cały czas podtrzymywane. Nasz szczepowy był wcześniej w „Szarych Szeregach”. Tak to się zaczęło. 

Jakie były losy Pani rodziny podczas wojny i Powstania Warszawskiego?

Bardzo wiele osób z mojej rodziny brało udział w wojnie i Powstaniu Warszawskim. Mój tata - Czesław Justyn Cywiński, ps. „Skowronek”, „Ryszard” - był w Armii Krajowej. Jego rodzina pochodziła z Wilna. Miał zaledwie 18 lat, gdy uczestniczył w Operacji „Ostra Brama” w Wilnie. Przeszedł naprawdę trudną ścieżkę. Po Operacji „Ostra Brama” został aresztowany i wywieziony na Syberię, skąd wrócił do Polski w 1946 r. Udało mu się skończyć studia, co nie było takie proste w tamtych czasach. Został inżynierem konstruktorem. Pod koniec życia był prezesem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. To było jego pasja i jego życie. Większość osób potwierdza, że wspaniale spełniał się w tej roli. Był też Honorowym Obywatelem Warszawy. Bardzo aktywnie uczestniczył w powstawaniu Muzeum Powstania Warszawskiego. Chciał, żeby historia o tym zrywie nie została zapomniana. 

Autor: Maciej Gillert

W Wilnie zginął w 1944 r. brat mojego taty, który też był w Armii Krajowej. Z drugiej strony mój wujek, czyli brat mojej mamy był w „Zośce”. Brał udział tylko w Powstaniu na Pradze, ponieważ nie udało mu się 1 sierpnia przejść przez most. Zakończył Powstanie po stronie praskiej. Po wojnie emigrował i mieszkał w Kanadzie. Gdy wrócił do Polski w latach 90. odnalazł swoich kolegów z czasów wojny. Ja również ich poznałam, ale miałam wtedy swoje życie i nie za bardzo słuchałam, co mieli do powiedzenia. Potem jak zaczęłam pracować w muzeum, nagle te wszystkie klapki zaczęły otwierać się w mojej głowie. Okazało się, że niechcący ze wszystkich stron byłam otoczona historią.

- W drużynie harcerskiej również podtrzymywaliśmy te tradycje. Byliśmy szczepem 79 Warszawskich Żeglarskich Drużyn Harcerskich. 1 sierpnia na każdym obozie, gdziekolwiek nie byliśmy - na środku jeziora Śniardwy czy gdzieś w górach - zawsze był kominek, zawsze była gawęda. Piosenki powstańcze śpiewaliśmy bardzo często, nie tylko podczas rocznic Powstania - podkreśla Anna Cywińska. 

Czy czerpie Pani ze swojej historii rodzinnej podczas wykonywania zawodu przewodnika?

Tak. W pewnym momencie okazało się, że moja praca stała się też moją pasją. Potrafię przekazać opowieści rodzinne odwiedzającym, których oprowadzam po muzeum. Mogę opowiadać historię bazując na przekazach rodzinnych. To rzeczywiście działa, bo ludzie lubią słuchać nie tylko o faktach i datach, ale przede wszystkim o autentycznych historiach. Bardzo ważne jest, żeby przekaz z tamtych lat trafiał do młodego pokolenia. Młodzi ludzie powinni pamiętać, że dla ich rówieśników z czasów powstania największym dobrem była Polska.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.