Jednym z większych skandali, który poruszył opinię publiczną była rozbiórka XIX-wiecznej praskiej Parowozowni. Rozegrały się tu iście dantejskie sceny: społecznicy przykuwali się do koparki, a dwie konserwatorki - Barbara Jezierska (Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków) oraz Ewa Nekanda-Trepka (stołeczna konserwator zabytków) patrzyły bezsilnie jak burzony jest zabytek. Próbowały powstrzymać rozbiórkę interweniując na placu budowy i wręczając kierownikowi budowy decyzję o zaprzestaniu prac oraz o wpisie do rejestru zabytków obiektu.
Na plac budowy przyjechała też policja. Nic to jednak nie dało. Rozbiórka budynku trwała w najlepsze, dwie konserwatorki mogły tylko bezradnie przyglądać się jak kolejne elementy parowozowni walą się pod naporem koparki. Parowozownia była najstarszym budynkiem kolejowym w Warszawie (powstała ok. 1865 r.) - w Polsce zachowały się jedynie cztery takie obiekty.
Inwestor, firma Budrem, nigdy nie poniosła konsekwencji wyburzenia zabytku. Sprawa trafiła co prawda do prokuratury, ale sąd w 2012 r. umorzył postępowanie o wyburzenie parowozowni. Na miejscu Parowozowni dziś znajduje się budynek dyskontu spożywczego, kształtem przypominający ten wyburzony, jednak nie mający ani grama oryginalnej substancji zabytkowej.
Co po zburzeniu zabytku?
Równie bulwersującą sprawą było wyburzenie budynku Koszar Grodzieńskiego Pułku Huzarów (1904 r.) na 29 Listopada. Budynek położony na intratnej działce w otulinie Łazienek Królewskich był łakomym kąskiem dla deweloperów. Inwestor, spółka Parkview Terrace, który nabył działkę miał pozwolenie na remont i rozbudowę budynku. Tymczasem najpierw częściowo go rozebrał, a w 2011 r. samowolnie wyburzył pozostałą część obiektu. Stało się to w czasie, gdy trwało postępowanie o wpis obiektu do rejestru zabytków.
Sprawa trafiła do sądu - m.st. Warszawa wystąpiło o nałożenia bezprecedensowej kary - wypowiedzenia umowy użytkowania wieczystego, a więc odebrania działki. Sąd przychylił się do wniosku miasta, ale deweloper odwołał się do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Londynie, który jednak przyznał rację stronie polskiej. Na mocy tych rozstrzygnięć deweloper ma zwrócić działkę stronie polskiej.
Inną głośną rozbiórką zabytku było wyburzenie willi Granzowa znajdującej się w warszawskim Rembertowie. Na tę okoliczność ukuto nawet nazwę: warszawska szkoła konserwacji. Był to niepowtarzalny obiekt - jedyny taki zachowany na terenie Warszawy, gdzie jako element dekoracyjny użyto cegły zwanej potocznie "granzówką" o różnej kolorystyce wybarwienia. Cegłówki tworzyły geometryczne wzory na elewacji willi.
Była to jednopiętrowa willa, z półokrągłymi oknami oraz, co przydawało jej malowniczości, neorenesansową wieżyczką. Willa została zbudowana przez Kazimierza Granzowa, właściciela Zakładów Ceramicznych Granzowa i była jej swoistą żywą reklamą (jako budulca użyto cegły produkowanej w tych zakładach). Od lat 90., kiedy budynek przeszedł w ręce prywatne stan willi zaczął się gwałtownie pogarszać.
W 2014 r. budynek został zrównany z ziemią. Pozwolenie na jego rozbiórkę wydał sam stołeczny konserwator zabytków (obiekt od 1984 r. był wpisany do rejestru), chociaż zastrzegł w nim, że willa powinna zostać rozebrana ręcznie, a materiał zabezpieczony, poddany konserwacji i użyty do odbudowy willi. Gdy społecznicy i dziennikarze informowali o wyburzaniu budynku, konserwator twierdził, że nic się nie dzieje, bo jest to "technika konserwatorska". Tymczasem inwestor (firma Millbery), rozbiórki dokonał koparką, w taki sposób, że z 47,5 tys. elementów cegieł zakonserwować udało się jedynie 532. Następnie firma wystąpiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wykreślenie budynku z rejestru zabytków, wykazując, że "udało się" zabezpieczyć mniej niż 10 % oryginalnej materii (willę MKiDN wykreślił z rejestru).
Równie wiele żalu do służb konserwatorskich, co w wymienionym wyżej przykładzie, społeczność warszawska miała w przypadku wyburzenia budynku przy Podwalu. Obiekt co prawda nie pochodził z czasów odbudowy Starówki, powstał w latach 80. XX w., ale jako uzupełnienie udanej konserwatorskiej odbudowy Starego Miasta pod kierunkiem Jana Zachwatowicza. Formą i klasycyzującą stylistyką wpisywał się w krajobraz okolicy.
Decyzją stołecznego konserwatora, Ewy Nekandy-Trepki, zezwolono inwestorowi, spółce Senatorska Investment, na przebudowę kamienicy (w praktyce częściowe wyburzenie) i zabudowę przylegającej do niej działki (według projektu RKW Rhode Kellerman Wawrowsky). Wywołało to lawinę protestów.
Warszawskiej Starówce przez tę niefortunną decyzję groziło nawet wykreślenie z listy Światowego Dziedzictwa UNESCO, na którym jest od 1984 r. Niestety, pomimo prób wstrzymania inwestycji, powstał nowy budynek, o przysadzistej formie i zbyt masywnych proporcjach, który poważnie zaburzył architektoniczną kompozycję i historyczny układ urbanistyczny tej części Starówki.
Czy uczymy się na błędach?
Dobrze nam znane powiedzenie mówi: "na błędach trzeba się uczyć". Ta jednak nauka nie do końca jest przyswajana w przypadku ochrony warszawskich zabytków, bo w każdym roku tracimy co najmniej kilkanaście ciekawych obiektów, które choć nie zawsze są prawnie chronione, to jednak były budynkami zabytkowymi.
Wspomnę tu jednak szerzej o dwóch, najbardziej bulwersujących przykładach.
W 2023 r. wyburzono modernistyczny budynek Wyższej Szkoły Dziennikarstwa z lat 30. XX wieku (proj. Stefan Tomorowicz) wraz z przylegającym do niego biurowcem z lat 50. (proj. pracowni "Tygrysów" -Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki). Obiekty te tworzyły jeden kompleks wraz z hotelem “Powiśle” (przeznaczony do rozbiórki) oraz pawilonem tzw. “Syreniego Śpiewu”, który swego czasu udało się wpisać do rejestru zabytków dzięki uporowi organizacji: Tu było, tu stało wraz ze Stowarzyszeniem Masław, Towarzystwu Opieki nad Zabytkami i Miasto Jest Nasze.
Wyburzenie biurowca było to o tyle zaskakujące, że obiekt ten kilka lat wcześniej przeszedł dość gruntowną modernizację. Inwestor, spółka X Point, która przejęła nieruchomość od poprzedniego dewelopera, spółki Radius, tłumaczył się jednak, jakoby obiekt był w złym stanie technicznym.
Aktorów tego dramatu jest zresztą więcej. Ówczesny Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, Jakub Lewicki wydał zgodę na tę rozbiórkę, a także odmówił wpisu do rejestru zabytków pomimo społecznego nacisku. Z kolei m.st. Warszawa, które mogło ją zablokować planem miejscowym (budynek figurował na projekcie planu wskazany do zachowania - Rejon Powiśla Południowego cz I) nie dokończyło procedury.
Uchwalany przez prawie 15 lat (!) plan był już na ukończeniu, został zaakceptowany przez Radnych Śródmieścia i miał trafić na obrady Rady Miasta, a zamiast tego trafił do ”zamrażarki”. Wrócił z niej w listopadzie - wtedy Rada Warszawy przyjęła MPZP dla tego rejonu… z tymże już bez budynku przy Rozbrat 44a, który w międzyczasie został wyburzony.
W tej smutnej wyliczance nie sposób pominąć willi Ronikiera, która stała jeszcze do niedawna w podwarszawskich Ząbkach. Budynek, z początku XX wieku powstał dla hrabiego Adama Feliksa Ronikiera, który jest postacią kluczową jeśli chodzi o historię Ząbek. Zapoczątkował on bowiem realizację idei miasta ogrodu na terenie podwarszawskiej miejscowości, a willa była częścią tej koncepcji (jedyną zresztą zachowaną budowlą po rodzinie Ronikierów).
Jak na tak istotny obiekt dla tożsamości Ząbek zaskakujące jest, w jak złym stanie była willa. Obiekt, od lat niezamieszkały, popadał w coraz większą ruinę. Gdy został wyburzony (inwestor: firma Kamrat-Bud) na początku lutego tego roku, podniosła się ogromna wrzawa. Miasto Ząbki przerzucało się oskarżeniami z Mazowieckim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków. I choć sprawa trafiła do prokuratury, obiektu to jednak nie wróci. Zresztą przypadek ten jest wyjątkowo bulwersujący i zasługiwałby na osobny felieton. Na razie czekamy, aż ktoś poniesie konsekwencje tego skandalicznego wyburzenia.
„To jedynie kropla w tej czarze goryczy”
Oczywiście przytoczone przeze mnie przypadki rozbiórek cennych obiektów zabytkowych to jedynie kropla w tej czarze goryczy znikającej architektury zabytkowej. Może też Państwa dziwić fakt, że opisując skandaliczne warszawskie rozbiórki w tekście nie pojawił się Supersam.
Uspokoję jednak - do wyburzeń architektury powojennego modernizmu z pewnością jeszcze wrócimy. A mi pozostaje życzyć sobie i Państwu, aby już żaden istotny obiekt zabytkowy nie został wyburzony, w mieście, które przecież w sposób szczególny doświadczyło strat podczas próby zagłady Warszawy w trakcie II wojny światowej.
Napisz komentarz
Komentarze