Bulwersujące wyburzenia zabytków w Warszawie. „Interes społeczny przegrywa w starciu z argumentem pieniądza”

Miasto to pole gry, na którym ścierają się różnorodne interesy. Niestety interes społeczny często przegrywa w starciu z mocnym argumentem pieniądza. W Warszawie dostępność wolnych działek inwestycyjnych z roku na rok się kurczy, a cena gruntu rośnie. Ofiarą tego stanu rzeczy są między innymi zabytki, które często stoją na intratnych działkach. Stąd też Warszawa w ostatnich kilkunastu lat pełna jest historii bulwersujących wyburzeń obiektów zabytkowych.
Gmach NBP
Widok na plac Powstańców Warszawy.

Autor: Maciej Gillert / Raport Warszawski

Jednym z większych skandali, który poruszył opinię publiczną była rozbiórka XIX-wiecznej praskiej Parowozowni. Rozegrały się tu iście dantejskie sceny: społecznicy przykuwali się do koparki, a dwie konserwatorki - Barbara Jezierska (Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków) oraz Ewa Nekanda-Trepka (stołeczna konserwator zabytków) patrzyły bezsilnie jak burzony jest zabytek. Próbowały powstrzymać rozbiórkę interweniując na placu budowy i wręczając kierownikowi budowy decyzję o zaprzestaniu prac oraz o wpisie do rejestru zabytków obiektu. 

Na plac budowy przyjechała też policja. Nic to jednak nie dało. Rozbiórka budynku trwała w najlepsze, dwie konserwatorki mogły tylko bezradnie przyglądać się jak kolejne elementy parowozowni walą się pod naporem koparki. Parowozownia była najstarszym budynkiem kolejowym w Warszawie (powstała ok. 1865 r.) - w Polsce zachowały się jedynie cztery takie obiekty.

Inwestor, firma Budrem, nigdy nie poniosła konsekwencji wyburzenia zabytku. Sprawa trafiła co prawda do prokuratury, ale sąd w 2012 r. umorzył postępowanie  o wyburzenie parowozowni. Na miejscu Parowozowni dziś znajduje się budynek dyskontu spożywczego, kształtem przypominający ten wyburzony, jednak nie mający ani grama oryginalnej substancji zabytkowej.

Dawna Parowozownia
Budynek na miejscu Parowozowni / Maciej Gillert, Raport Warszawski

Co po zburzeniu zabytku?

Równie bulwersującą sprawą było wyburzenie budynku Koszar Grodzieńskiego Pułku Huzarów (1904 r.) na 29 Listopada. Budynek położony na intratnej działce w otulinie Łazienek Królewskich był łakomym kąskiem dla deweloperów. Inwestor, spółka Parkview Terrace, który nabył działkę miał pozwolenie na remont i rozbudowę budynku. Tymczasem najpierw częściowo go rozebrał, a w 2011 r. samowolnie wyburzył pozostałą część obiektu. Stało się to w czasie, gdy trwało postępowanie o wpis obiektu do rejestru zabytków. 

Sprawa trafiła do sądu - m.st. Warszawa wystąpiło o nałożenia bezprecedensowej kary - wypowiedzenia umowy użytkowania wieczystego, a więc odebrania działki. Sąd przychylił się do wniosku miasta, ale deweloper odwołał się do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Londynie, który jednak przyznał rację stronie polskiej. Na mocy tych rozstrzygnięć deweloper ma zwrócić działkę stronie polskiej.

Inną głośną rozbiórką zabytku było wyburzenie willi Granzowa znajdującej się w warszawskim Rembertowie. Na tę okoliczność ukuto nawet nazwę: warszawska szkoła konserwacji. Był to niepowtarzalny obiekt - jedyny taki zachowany na terenie Warszawy, gdzie jako element dekoracyjny użyto cegły zwanej potocznie "granzówką" o różnej kolorystyce wybarwienia. Cegłówki tworzyły geometryczne wzory na elewacji willi. 

Była to jednopiętrowa willa, z półokrągłymi oknami oraz, co przydawało jej malowniczości, neorenesansową wieżyczką. Willa została zbudowana przez Kazimierza Granzowa, właściciela Zakładów Ceramicznych Granzowa i była jej swoistą żywą reklamą (jako budulca użyto cegły produkowanej w tych zakładach). Od lat 90., kiedy budynek przeszedł w ręce prywatne stan willi zaczął się gwałtownie pogarszać. 

W 2014 r. budynek został zrównany z ziemią. Pozwolenie na jego rozbiórkę wydał sam stołeczny konserwator zabytków (obiekt od 1984 r. był wpisany do rejestru), chociaż zastrzegł w nim, że willa powinna zostać rozebrana ręcznie, a materiał zabezpieczony, poddany konserwacji i użyty do odbudowy willi. Gdy społecznicy i dziennikarze informowali o wyburzaniu budynku, konserwator twierdził, że nic się nie dzieje, bo jest to "technika konserwatorska". Tymczasem inwestor (firma Millbery), rozbiórki dokonał koparką, w taki sposób, że z 47,5 tys. elementów cegieł zakonserwować udało się jedynie 532. Następnie firma wystąpiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o wykreślenie budynku z rejestru zabytków, wykazując, że "udało się" zabezpieczyć mniej niż 10 % oryginalnej materii (willę MKiDN wykreślił z rejestru).

Równie wiele żalu do służb konserwatorskich, co w wymienionym wyżej przykładzie, społeczność warszawska miała w przypadku wyburzenia budynku przy Podwalu. Obiekt co prawda nie pochodził z czasów odbudowy Starówki, powstał w latach 80. XX w., ale jako uzupełnienie udanej konserwatorskiej odbudowy Starego Miasta pod kierunkiem Jana Zachwatowicza. Formą i klasycyzującą stylistyką wpisywał się w krajobraz okolicy. 

Decyzją stołecznego konserwatora, Ewy Nekandy-Trepki, zezwolono inwestorowi, spółce Senatorska Investment, na przebudowę kamienicy (w praktyce częściowe wyburzenie) i zabudowę przylegającej do niej działki (według projektu RKW Rhode Kellerman Wawrowsky). Wywołało to lawinę protestów. 

Warszawskiej Starówce przez tę niefortunną decyzję groziło nawet wykreślenie z listy Światowego Dziedzictwa UNESCO, na którym jest od 1984 r. Niestety, pomimo prób wstrzymania inwestycji, powstał nowy budynek, o przysadzistej formie i zbyt masywnych proporcjach, który poważnie zaburzył architektoniczną kompozycję i historyczny układ urbanistyczny tej części Starówki.

Czy uczymy się na błędach?

Dobrze nam znane powiedzenie mówi: "na błędach trzeba się uczyć". Ta jednak nauka nie do końca jest przyswajana w przypadku ochrony warszawskich zabytków, bo w każdym roku tracimy co najmniej kilkanaście ciekawych obiektów, które choć nie zawsze są prawnie chronione, to jednak były  budynkami  zabytkowymi. 

Wspomnę tu jednak szerzej o dwóch, najbardziej bulwersujących przykładach. 

W 2023 r. wyburzono modernistyczny budynek Wyższej Szkoły Dziennikarstwa z lat 30. XX wieku (proj. Stefan Tomorowicz) wraz z przylegającym do niego biurowcem z lat 50. (proj. pracowni "Tygrysów" -Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński i Eugeniusz Wierzbicki). Obiekty te tworzyły jeden kompleks wraz z hotelem “Powiśle” (przeznaczony do rozbiórki) oraz pawilonem tzw. “Syreniego Śpiewu”, który swego czasu udało się wpisać do rejestru zabytków dzięki uporowi organizacji: Tu było, tu stało wraz ze Stowarzyszeniem Masław, Towarzystwu Opieki nad Zabytkami i Miasto Jest Nasze.

Rozbrat 44 / fot. Maciej Gillert, Raport Warszawski

Wyburzenie biurowca było to o tyle zaskakujące, że obiekt ten kilka lat wcześniej przeszedł dość gruntowną modernizację. Inwestor, spółka X Point, która przejęła nieruchomość od poprzedniego dewelopera, spółki Radius, tłumaczył się jednak, jakoby obiekt był w złym stanie technicznym. 

Aktorów tego dramatu jest zresztą więcej. Ówczesny Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, Jakub Lewicki wydał zgodę na tę rozbiórkę, a także odmówił wpisu do rejestru zabytków pomimo społecznego nacisku. Z kolei m.st. Warszawa, które mogło ją zablokować planem miejscowym (budynek figurował na projekcie planu wskazany do zachowania - Rejon Powiśla Południowego cz I) nie dokończyło procedury. 

Uchwalany przez prawie 15 lat (!) plan był już na ukończeniu, został zaakceptowany przez Radnych Śródmieścia i miał trafić na obrady Rady Miasta, a zamiast tego trafił do ”zamrażarki”. Wrócił z niej w listopadzie - wtedy Rada Warszawy przyjęła MPZP dla tego rejonu… z tymże już bez budynku przy Rozbrat 44a, który w międzyczasie został wyburzony. 

W tej smutnej wyliczance nie sposób pominąć willi Ronikiera, która stała jeszcze do niedawna w podwarszawskich Ząbkach. Budynek, z początku XX wieku powstał dla hrabiego Adama Feliksa Ronikiera, który jest postacią kluczową jeśli chodzi o historię Ząbek. Zapoczątkował on bowiem realizację idei miasta ogrodu na terenie podwarszawskiej miejscowości, a willa była częścią tej koncepcji (jedyną zresztą zachowaną budowlą po rodzinie Ronikierów).

Jak na tak istotny obiekt dla tożsamości Ząbek zaskakujące jest, w jak złym stanie była willa. Obiekt, od lat niezamieszkały, popadał w coraz większą ruinę. Gdy został wyburzony (inwestor: firma Kamrat-Bud) na początku lutego tego roku, podniosła się ogromna wrzawa. Miasto Ząbki przerzucało się oskarżeniami z Mazowieckim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków. I choć sprawa trafiła do prokuratury, obiektu to jednak nie wróci. Zresztą przypadek ten jest wyjątkowo bulwersujący i zasługiwałby na osobny felieton. Na razie czekamy, aż ktoś poniesie konsekwencje tego skandalicznego wyburzenia. 

„To jedynie kropla w tej czarze goryczy”

Oczywiście przytoczone przeze mnie przypadki rozbiórek cennych obiektów zabytkowych to jedynie kropla w tej czarze goryczy znikającej architektury zabytkowej. Może też Państwa dziwić fakt, że opisując skandaliczne warszawskie rozbiórki w tekście nie pojawił się Supersam. 

Uspokoję jednak - do wyburzeń architektury powojennego modernizmu z pewnością jeszcze wrócimy. A mi pozostaje życzyć sobie i Państwu, aby już żaden istotny obiekt zabytkowy nie został wyburzony, w mieście, które przecież w sposób szczególny doświadczyło strat podczas próby zagłady Warszawy w trakcie II wojny światowej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.