Reklama
ReklamaBanner

Izabela Sopalska-Rybak o MSN: Jak to się stało, że powstał tak niedostępny budynek?

- Przyjęto rozwiązania, które obecnie nie powinny być dopuszczane, ale mimo wieloletnich konsultacji i prób poprawienia projektu ciężko jest walczyć z wizją architekta – pisze o Muzeum Sztuki Współczesnej, w felietonie dla Raportu Warszawskiego, Izabela Sopalska-Rybak.
Izabela Sopalska-Rybak o MSN: Jak to się stało, że powstał tak niedostępny budynek?
Czy przestrzeń w Warszawie jest dostępna?

Autor: Izabela Sopalska-Rybak

Ustawa o zapewnianiu dostępności osobom ze szczególnymi potrzebami wprowadziła szereg wymogów. Choć nie przepadam za określeniem „osoby ze szczególnymi potrzebami” (bo przecież potrzeby mamy te same, potrzebujemy jedynie dodatkowych dostosowań), sam dokument dawał nadzieję na realne zmiany. 

Mimo że można krytykować niektóre zapisy i podejście do różnych kwestii, była to pierwsza ustawa, która tak szeroko uwzględniała dostępność dla wielu grup. Warszawa jest jednym z miast, które jeszcze przed wejściem w życie przepisów wprowadziły własne standardy dostępności. Miało to miejsce w październiku 2017 roku, a dziewięć miesięcy wcześniej powołano Pełnomocniczkę Prezydenta ds. Dostępności. Było to efektem działań kilku zaangażowanych osób, w tym moich. Gdy dostępność wreszcie stała się tematem dyskusji miejskich, liczyliśmy, że teraz będzie tylko lepiej.

Nie oszukujmy się – jest lepiej niż w 2017 roku, a stwierdzenie, że nic się nie zmieniło, byłoby nietaktowne. To efekt pracy wielu osób: urzędników, pracowników jednostek miejskich oraz organizacji pozarządowych. Z drugiej strony Warszawa to ogromne miasto, w którym trudno zapanować nad każdym remontem, nowym budynkiem i przebudową. Drogi, place, parki, parkingi, budynki, pomniki, chodniki, przystanki, przestrzenie podziemne i te na powierzchni – wszystko to i wiele więcej powinno być dostępne dla każdego. 

Przeanalizujmy, co zmieniło się w ostatnich latach i czy faktycznie jest bardziej dostępne.

MSN: „Było gorzej niż się spodziewałam” 

Budynki publiczne – tutaj temat jest złożony. 

Przykładem jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wokół którego narosło mnóstwo kontrowersji. Byłam tam kilka dni po otwarciu, aby świętować urodziny, a już przed przyjściem po zdjęciach wiedziałam, że idealnie nie będzie. W rzeczywistości było gorzej, niż się spodziewałam. 

  • Wszechobecna biel, choć nowoczesna, nie zapewnia osobom słabowidzącym prawie żadnych oznaczeń kolorystycznych, a kontrast pojawia się jedynie między czarnymi meblami a tłem. 
  • Pętle indukcyjne w wielu pomieszczeniach to bardzo dobre rozwiązanie, ale przestrzenie pod schodami pozostają niezabezpieczone, a wokół biegają dzieci. 
  • Jest przycisk otwierający drzwi uchylne dla osób, które mają trudności z przejściem przez drzwi obrotowe, ale brak oznaczeń wejść. 

W sieci można znaleźć wiele opinii – od zachwytów po gorzkie słowa. Ja jednak najbardziej jestem rozczarowana podejściem architektów, którzy stawiają wizję artystyczną ponad użytkowość, bo nawet najbardziej zniewalający budynek jest bez sensu, jeśli nie da się z niego korzystać.

Jak to się stało, że powstał tak niedostępny budynek w czasach, gdy istnieją już przepisy, standardy i szeroko mówi się o dostępności? Projekt powstał jeszcze przed ich wdrożeniem, a prawo nie działa wstecz. Przyjęto rozwiązania, które obecnie nie powinny być dopuszczane, ale mimo wieloletnich konsultacji i prób poprawienia projektu, ciężko jest walczyć z wizją architekta. Najbardziej rozczarowana jestem osobą, która to zaprojektowała. Marzę, żeby kiedyś architekt takiego budynku przeszedł szkolenie z doświadczania barier architektonicznych – może następny projekt byłby naprawdę dostępny?

„Dostępne wagony i podwójne poręcze” 

Druga linia metra – trudno, by ten przykład nie przyszedł na myśl. 

Centralny odcinek metra otwarto w 2015 roku, a kolejne od 2019 roku. Pamiętam, jak poszłam zobaczyć nowe stacje. Nie tylko z ciekawości, ale z aktywistycznego zacięcia. Byłam już „znana” na mieście z tego, że opisuję w internecie dostępność Warszawy i okolic. 

Pamiętam, jak ręce mi opadły na widok drzwi przed windą, które utrudniały dostęp, szczególnie gdy blokowały się na zbyt wystającej ścieżce prowadzącej. Niektóre rozwiązania nie miały sensu, a materiały były źle dobrane. Na części drzwi wciąż widnieje napis „Przedsionek dźwigu”, co dla większości osób jest niezrozumiałe. 

Wejście do metra / fot. Izabela Sopalska-Rybak

Były jednak i plusy, jak nowe, bardziej dostępne wagony i podwójne poręcze przy schodach – wygodne dla osób o różnym wzroście oraz dzieci. Świetne jest również to, że każda stacja ma charakterystyczną kolorystykę i układ, co ułatwia orientację osobom neuroatypowym i wszystkim w codziennej bieganinie.

Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego ścieżki prowadzą wyłącznie do windy, zamiast także do schodów, skoro niewidomi często wolą korzystać ze schodów, mając wtedy kontrolę nad piętrem. Jeżeli winda nie jest udźwiękowiona, mogą jedynie trzymać kciuki, że zatrzyma się na właściwym piętrze.

„Czekam na drugie otwarcie” 

Przykłady naziemne – nowo wyremontowane ulice, jak Marszałkowska czy pl. Bankowy. Chodniki w tych miejscach są równe, wyznaczono miejsca parkingowe, a na zieleń też znalazło się miejsce, choć wciąż jest jej za mało. Wszystkie chodniki mają ścieżki prowadzące, a na przejściach dla pieszych znajdują się pola uwagi, czyli guzki ostrzegawcze projektowane z myślą o osobach z niepełnosprawnością wzroku. W rzeczywistości korzysta z nich każdy – wystarczy chwila nieuwagi i nierówności sygnalizują bliskość jezdni. 

Jednocześnie miejsca parkingowe dla osób z niepełnosprawnością wyłożone są krzywą kostką łupaną. Przez te nierówności ciężko jest wysiąść z auta i złożyć wózek, a także się po nich poruszać, co najlepiej rozumieją osoby chodzące na szpilkach. Słupki, przy wąskich niebieskich kopertach, uniemożliwiają wysiadanie z samochodu lub trzeba wtedy zajmować dwa miejsca. Jednocześnie nawet w centrum dalej spotkamy nieobniżone krawężniki, co wydawałoby się już niemożliwe.

Przestańmy też szukać sposobów na ominięcie przepisów związanych z dostępnością, a zacznijmy szukać rozwiązań, by zapewniać ją w szerszym zakresie, niż wymaga od nas prawo. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Późna dojrzałość nie oznacza niepełnosprawności, ale pewne rzeczy stają się trudniejsze. Ułatwiajmy sobie życie, zamiast komplikować.

I żeby nikt nie miał wątpliwości – jestem zła na brak dostępności, ale czekam na drugie otwarcie z nadzieją, że uda się wiele naprawić. A wszystkie bariery (i nie tylko) w przestrzeni publicznej można zgłaszać przez warszawską aplikację Warszawa 19115.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Jerzy 11.11.2024 14:42
Bzdury. Drobiazgi. Pani ma chyba placone od ilości znaków.

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.