Pod koniec października podczas prac budowlanych na ulicy Zgoda na placu przed Domem pod Orłami robotnicy odkryli ludzkie szczątki. Początkowo ZDM informował o 5 szkieletach. Teraz jednak wiemy już, że było ich więcej.
- Wykonawca przebudowy Złotej/Zgoda odkrył szczątki 8 osób z okresu II WŚ, najprawdopodobniej ofiar nalotu na Filharmonię w czasie Powstania Warszawskiego, plus przedmioty codziennego użytku – mówi nam rzecznik ZDM Jakub Dybalski.
Prace w miejscu znaleziska zostały przerwane, teren zbadał archeolog, w sprawę zaangażowana jest również policja i prokuratura. Same szczątki trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej. Odkrycie nie opóźni całej inwestycji, bo dotyczy tylko jednego jej fragmentu.
Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba mówi nam, że szczątki bada antropolog, który ma wydać w ich sprawie opinię. Choć prawdopodobnie pochodzą z czasów II Wojny Światowej, to zostało wszczęte śledztwo z art. 155 kk., dotyczy on nieumyślnego spowodowania śmierci.
Mimo że znalezisko jest znaczące, a szczątki mogłyby stanowić cenne źródło historyczne, to nikt nie poinformował o nich Instytutu Pamięci Narodowej.
- IPN nie został, póki co oficjalnie poinformowany o odnalezionych szczątkach ludzkich. Tym samym Instytut nie jest, póki co dysponentem jakiejkolwiek wiedzy szczegółowej w tym zakresie – mówi nam Dyrektor Biura Rzecznika Prasowego IPN dr Rafał Leśkiewicz.
„To dobry moment, by przeprowadzić badanie całego terenu”
Choć wydawałoby się, że sprawa odejdzie w zapomnienie, a warszawiacy przejdą nad nią do porządku dziennego, to historia tego terenu zafascynowała jednego z mieszkańców Śródmieścia Włodzimierza Sroczyńskiego. W rozmowie z Raportem Warszawskim mówi on, że skwer przed Domem pod Orłami wymaga dokładniejszych badań archeologicznych.
- Uważam, że to dobry moment, by przeprowadzić badanie całego terenu, bo znaleziono szczątki przy pracach, które były fragmentaryczne, czyli jak coś wyszło na głębokości 40, 60, 80 centymetrów, to wyszło. Natomiast, jeżeli było odkrywka na 1/6, 1/8 tego terenu i wyszło kilka szkieletów, to oznacza, że jest spora szansa, że na całym terenie jest w dalszym ciągu jeszcze tych szczątków dużo więcej. Praca archeologów została dobrze wykonana, ale w zakresie zleconym przez miasto, czyli jeżeli coś odkryjemy, to ochraniamy, robimy badania, tu powinno się zrobić coś więcej, to znaczy należy przebadać cały teren – mówi Włodzimierz Sroczyński w rozmowie z Raportem Warszawskim.
Rzeczywiście historia skweru każe przypuszczać, że ziemia przy ulicy Zgoda może kryć jeszcze wiele tajemnic. Sam Dom pod Orłami zbudowano w latach 1912-1917 w miejscu prosektorium i kaplicy pogrzebowej Szpitala Dzieciątka Jezus. Obok był także cmentarz. Do dziś upamiętnia go zabytkowy obelisk, w 1901 roku został on jednak przeniesiony pod nową siedzibę działającego wciąż szpitala – na ulicę Lindleya 12.
Przed Domem pod Orłami były masowe groby Powstańców. Nigdy ich dokładnie nie zbadano
Tragiczniejsze sceny rozegrały się przed Domem pod Orłami w czasie II wojny światowej. Wielu Powstańców Warszawskich wspominało je w swoich relacjach:
- Przed Bankiem „Pod Orłami” był olbrzymi skwerek, zielony, piękny, na którym leżało moc ludzi powyciąganych z gruzów, poprzykrywanych papierami, kupa trupów. […] Był piękny zielony skwerek, na którym było masę grobów. Potem, chyba pod koniec września, rąbnęła bomba. Wszystko wyleciało. Ponieważ bank był obrośnięty winem, na tych winoroślach ręce, nogi. To było koszmarne. Jeszcze po wojnie był olbrzymi lej, jak były ekshumacje, jak kopali i szukali. Ale to wszystko było już poćwiartowane – mówiła Janina Borkowska „Janka”, łączniczka, Batalion Łączności, 1. kompania, pluton WSK.
- Nie było żadnych trumien. Ten, który zginął, który już nie żył, który nie dawał żadnych oznak życia, wrzucany był do tego dołu, twarzą do dołu, górą, jak poleciał, tak leżał. Nikt na dół dalej nie wchodził i go nie przekręcał. Tak jak padł, tak tam leżał. To była zbiorowa mogiła. To było przed bankiem „Pod Orłami” na ulicy Jasnej. Ten bank jest do tej pory, stoi. Tam był skwerek i na tym skwerku właśnie była możliwość wykopania, bo nie było bruku tak jak teraz. Był skwerek i można było wykopać dużą jamę w ziemi. Tam właśnie rzucono wszystkich i przyszedł biskup, ten, którego widziałem w pomieszczeniach banku z tą lachą biskupią. No i były modły, on głośno się modlił i ci ludzie, którzy uczestniczyli przy pochówku tych ludzi, między innymi ja tam byłem, głośno odpowiadali – relacjonował Adam Stanisław Pruszkowski „Adaś”, Korpus Bezpieczeństwa.
- Na przykład ulica Zgoda – bank „Pod Orłami”. Pamiętam, że biegłam wtedy koło swojego domu (był już spalony) i patrzę, że na placyku przed bankiem leżą ludzie. Ale czy to są ludzie? [Ciała] powyginane, spalone – nie wiedziałam, co to jest – to wyglądało strasznie, właściwie tylko oczodoły. I znowu – nie mam zamiaru się tu zatrzymać i na to patrzeć, bo jutro nie ruszę. Należy, po prostu, uwierzyć w to, że jestem tym szczęśliwcem, który przeżyje – opowiadała Anna Danuta Przytuła „Koza”, Komenda Główna AK, Wojskowy Sąd Specjalny.
Podobnych relacji o skwerze przed bankiem jest jeszcze mnóstwo. Po wojnie na tym terenie prowadzono ekshumacje ofiar, jednak nie były one dokładne, także przez trudne powojenne warunki.
- Odkryto 8 szkieletów, zaniechano dalszych badań świadomie. To jest dowód na to, że ekshumacje były zrobione nie do końca dokładnie, jeżeli już jest ten dowód, powinno się zbadać cały teren. Szczątki znaleziono akurat w tych miejscach, gdzie robiono głębsze wykopy, chociażby przy kładzeniu kabla, nic innego nie dotknięto. Potencjalnie moim zdaniem tu jest co najmniej 3 razy więcej terenu do odkrycia – mówi Włodzimierz Sroczyński.
Jakie tajemnice skrywa ulica Zgoda?
Jak mówi mieszkaniec Śródmieścia, większość terenu nie została prawdopodobnie odkryta głębiej niż 50 centymetrów. Podczas gdy groby mogą znajdować się nawet dwa metry pod ziemią. W relacjach świadków pojawia się również wątek rowu przeciwlotniczego wykopanego przez Niemców w czasie okupacji przy Domu pod Orłami, służył on do pochówków. To wskazuje na to, że ziemia w tym miejscu może skrywać kolejne tajemnice.
- W tej chwili jest tam wylewany już beton. Ale nie trzeba od razu kopać, można na przykład skanerem przebadać na głębokości 1,5 metrów, czyli bez konieczności robienia wykopów. Relatywnie dużo osób mówiło o tym, że ekshumacje w latach 40. zostały przeprowadzone niedokładnie i to jest dowód na to, że to jest prawda – mówi nam Włodzimierz Sroczyński.
Włodzimierz Sroczyński podkreśla, że miasto nie decydując się na dalsze badania, godzi się na budowę terenu rekreacyjnego w niedokładnie sprawdzonym miejscu, które jest udokumentowanym miejscem pochówku wielu osób. Materiały archiwalne, a także ostatnie znaleziska świadczą o tym, że na skwerze przy Domu pod Orłami jest jeszcze wiele do odkrycia.
- Przy takich budżetach, przy tym, że tu będzie plac, przy tym, że to czekało 80 lat, przy tym, że szczątki, które zostały odkryte, to są pełne szkielety, to nie są jakieś małe fragmenty kości, to należałoby się moim zdaniem tym zająć. Chodzi o to, żeby ludzie, którzy potem będą tu chodzili, mieli dużą pewność, że nie wyprowadzają psów na cmentarz – mówi nam Włodzimierz Sroczyński.
Napisz komentarz
Komentarze