Przez lata był wstydem miasta. Budynek obrośnięty bilbordami, stał się najbrzydszym i najbardziej kuriozalnym stojakiem na reklamy w samym centrum Warszawy. Pawilon Cepelii, bo o nim mowa, w ostatnich tygodniach stał się gorącym tematem dyskusji i bynajmniej nie ze względu na swoją szpetotę, która stała się na szczęście pieśnią minionych lat. Z sieci płyną głównie „ochy” i „achy” internautów, których zachwycił wyremontowany pawilon.
Okazało się bowiem, że można dokonać remontu architektury powojennego modernizmu, który wydaje się, że satysfakcjonuje zarówno zwykłych mieszkańców stolicy, jak i środowisko eksperckie.
Tym razem nie było destrukcji obiektu
Walory tej modernizacji można docenić tym bardziej, patrząc na dokonany kilka lat temu „remont” położonej po przekątnej Rotundy, który okazał się w istocie wyburzeniem obiektu i postawieniem w jego miejsce zupełnie nowego (proj. pracownia Gowin-Siuta z Krakowa), który nie został zaakceptowany przez warszawiaków. Zresztą jak wiemy, architektura powojennego modernizmu nie miała szczęścia do remontów, które najczęściej okazywały się destrukcją obiektu, jak w przypadku np. Cedetu (Smyka). Częściej jednak były po prostu wyburzane:
- Supersam
- pawilon Chemii
- kino Moskwa
- kino Skarpa
- i wiele innych.
Zważając na tę smutną listę, tym bardziej warszawiacy docenili remont, który był po prostu rozbiórką obiektu i postawieniem bardziej lub mniej podobnej kopii. A był taki moment, gdy wydawało się, że jedynym losem, który może czekać pawilon Cepelii będzie jego wyburzenie. Bo trudno było dostrzec walory tej architektury ukrytej pod warstwami pomarańczowej okładziny i coraz to wymyślniejszych banerów reklamowych. Moim „faworytem” była reklama z wielkim pająkiem schodzącym z elewacji pawilonu.
Byli jednak tacy, którzy, wydawałoby się wbrew logice, jak mantrę powtarzali: pawilon Cepelii to doskonały przykład lekkiej architektury powojennego modernizmu, który zasługuje na remont, a nie wyburzenie. Ja także wielokrotnie publikowałam posty w mediach społecznościowych Tu było, tu stało wzywające do zachowania przedwojennego pawilonu.

Historia Cepelii
Budynek został zaprojektowany przez znanego warszawskiego architekta Zygmunta Stępińskiego jako główny salon ekspozycyjno-handlowy Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego (CPLiA) zwanego Cepelią. Projekt pawilonu zatwierdzono do realizacji w 1962 r., a jego otwarcie miało miejsce w 1966 r.
Budynek wpisywał się w plastyczny wyraz pawilonów lat 60. - nowoczesnych, przeszklonych, w których wnętrze przenikało się z zewnętrzem. Tak też zaprojektował go Stępiński. Wsparty na stalowych słupach budynek (konstrukcja: Aleksander Haweman), niemal w całości był przeszklony. Trzeba też pamiętać, że projekt był częścią większej całości, ponieważ dla Stępińskiego architektura zawsze występowała w kontekście. W tym przypadku najważniejszym odniesieniem była Ściana Wschodnia.
Pawilon wraz z integralnie zaprojektowanym hotelem Metropol, który miał stanowić tło dla tego pierwszego, korespondował z nowoczesnym otoczeniem przeciwległego narożnika ronda. Stępiński zadbał także o detale:
- w północno-zachodnim narożniku umieścił turkusową kompozycję ceramiczną projektu Stanisława Kucharskiego (dekoracja była dziełem małopolskiej Spółdzielni Wyrobów Ceramicznych „Kamionka” z Łysej Góry),
- w otoczeniu pawilonu pojawiły się szklane gabloty oraz oczko wodne.
Nocą rozświetlony budynek stawał się niemal eteryczny, a całość doskonale uzupełniał neon z napisem „Cepelia”.
Tak więc ten przeszklony pawilon, po latach stał się zaprzeczeniem idei, która przyświecała Stępińskiemu w momencie jego projektowania: otwarcia na zewnętrzną przestrzeń i wtopienia w krajobraz. Zamiast świetlistego pawilonu mieliśmy stelaż na krzykliwe reklamy… Mieszkańcy stolicy co do jednego byli zgodni: budynek w tej formie nie może pozostać, bo szpeci centrum miasta, tylko widzieli różne rozwiązania: jedni chcieli go wyburzyć, inni: objąć ochroną konserwatorską.
Gdy zatem budynek został objęty ochroną (najpierw w 2017 r. do gminnej ewidencji zabytków wpisał go stołeczny konserwator Michał Krasucki, a w 2019 r. został wpisany do rejestru zabytków przez mazowieckiego konserwatora zabytków, Jakuba Lewickiego) jedni się ucieszyli, a drudzy wieszali psy na decyzji konserwatora. Wodą na młyn tych ostatnich był fakt, że budynek przez kolejne lata niszczał i nic się z nim nie działo. Mieliśmy zatem budynek pod ochroną, który… nadal straszył swym wyglądem w samym centrum miasta.
(1).jpg)
Po zdjęciu reklam zobaczyliśmy inny budynek
Gdy zdjęto reklamy, nastąpiło poruszenie i wlała się nadzieja w serca warszawiaków, że budynek odzyska dawny blask. Gdy jednak pozbyto się też pomarańczowej okładziny i aluminiowych paneli, a naszym oczom ukazał się sam szkielet pawilonu, nastąpiła lekka konsternacja. Pojawiło się pytanie: czy to nie za daleko idący remont oraz niepewność, czy obiekt nie podzieli losu Rotundy.
Większość obaw rozwiała się, gdy zdjęto ogrodzenie, a wnętrza budynku rozbłysły światłami. Po tylu latach znów zobaczyliśmy Cepelię, w duchu jakim została zaprojektowana - jako lekki, przeszklony pawilon handlowy. Część elementów zachowano, szczególnie imponująco wygląda ceramika Kucharskiego poddana renowacji, a inne - wymieniono, m.in. okładzinę z blachy falistej. Jednak, jak podaje MWKZ, nowa aluminiowa blacha została wyprodukowana na potrzeby inwestycji oraz wyprofilowana zgodnie z pierwowzorem. Zachowano jednak partię tej blachy ze śladami po dawnym neonie w kształcie kogucika - symbolu Cepelii - i umieszczono wewnątrz pawilonu.
Zadbano też o detal i małą architekturę. Odtworzono charakterystyczne gabloty oraz gazony i murki oporowe w otoczeniu pawilonu. Za projekt modernizacji pawilonu odpowiadała znana pracownia AMC – Andrzej M. Chołdzyński, a za realizację i finalny wygląd: Bernatek Architekci.
Ile zabytku w zabytku?
Gruntowny remont budynku wywołuje jednak pytania o metody postępowania konserwatorskiego i zakres prac przy renowacjach obiektów powojennego modernizmu, bo trzeba to jasno powiedzieć: w tej materii nie mamy zbyt wielu doświadczeń lub mamy fatalne (tu znów nasuwa się przykład Rotundy). Otwartym pozostaje pytanie, ile jest zabytku w zabytku, gdy większość jego pierwotnych elementów ulega wymianie. Z pewnością remont Cepelii będzie też cennym doświadczeniem i źródłem informacji dla przyszłych tego typu postępowań przy innych obiektach powojennego modernizmu. Na ten moment, wydaje się jednak, że remont pawilonu spełnił oczekiwania większości warszawiaków.
Ale nie obędzie się bez łyżki dziegciu na koniec.
Rzecz dotyczy neonu „Cepelii”, który zniknął z elewacji budynku, a zastąpił go neon: „Empik” - charakterystyczny dla nowego właściciela obiektu, a nie mający nic wspólnego z finezją typograficzną swojego poprzednika. Zmiana nazwy została już odnotowana w popularnej wyszukiwarce archiwalnych zdjęć (fotopolska.eu), gdzie obiekt figuruje jako: „Pawilon Empik (d. Cepelia)”. Ubolewam też nad tym, że nie udało się przekonać wcześniejszego właściciela obiektu, spadkobiercy po CPLiA „Cepelia”, aby zachował i wyremontował obiekt, tak aby mógł pełnić pierwotne funkcje: jako pawilon ekspozycyjno-handlowy dla sztuki związanej z twórcami ludowymi, który miałby szansę obronić się też w modelu biznesowym (o to zabiegała Katarzyna Zalasińska, ówczesna prezeska Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Warszawie).
Z pewnością cieszy jednak fakt, że budynek będzie nadal pełnił funkcję handlowo-wystawienniczą, teraz dla sieci salonów „Empik”. Pamiętajmy też, że byliśmy o włos, by w obiekcie zadomowiła się sieciówka sprzedająca burgery i frytki - McDonalds. Najważniejsze jednak w tej historii jest to, że ikoniczny obiekt udało się zachować. I choć nie ma w nim „Cepelii” - jest „Empik” - to dla warszawiaków pawilon zawsze pozostanie „Cepelią”.
Napisz komentarz
Komentarze