Protesty aktywistów z Ostatniego Pokolenia w minionych miesiącach wstrząsnęły Warszawą. Grupa młodych ludzi walczących o zmianę podejścia rządu do problemu katastrofy klimatycznej szerszą rozpoznawalność zyskała 8 marca 2024 roku, w Dzień Kobiet, kiedy to dwie działaczki z tej grupy oblały pomarańczowym barwnikiem warszawską syrenkę. Wywołało to duże kontrowersje i falę krytyki pod adresem działalności Ostatniego Pokolenia.
- Jesteśmy Ostatnim Pokoleniem. Nasze ciężko wywalczone prawa wciąż są łamane, a będzie jeszcze gorzej. Katastrofa klimatyczna to wojny, a wojny to przemoc i gwałty, nie możemy do tego dopuścić. Będąc tutaj, świętuję Dzień Kobiet, to jest mój sprzeciw – mówiła aktywistka pod pomnikiem syrenki.
Krytyka nie zniechęciła aktywistów i przez kolejne tygodnie pojawiali się oni na stołecznych ulicach, blokując ruch samochodowy, zakłócali także różne wydarzenia takie jak wyścigi konne na Służewcu. Jednocześnie Ostatnie Pokolenie domagało się od rządu zrealizowania ich postulatów: przekazania 100% środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 roku, a także stworzenia biletu miesięcznego za 50 złotych na regionalny transport w całej Polsce.
„Działania Ostatniego Pokolenia wywołują nadmierne oburzenie”
Rząd do pomysłów aktywistów nie przychylił się, jednak część komentujących zaczęło pochlebniej wyrażać się o Ostatnim Pokoleniu. O opinię na temat metodom protestu wobec bierności polityków w sprawach związanych ze zmianami klimatu zapytaliśmy przewodniczącą klubu Lewicy w Radzie Warszawy Agatę Diduszko-Zyglewską.
- Moje osobiste poczucie jest takie, że ci ludzie mówią bardzo ważne rzeczy, dotyczące naprawdę alarmującej sytuacji związanej z katastrofą klimatyczną i z brakiem odpowiedniej reakcji polityków na te problemy, takiej, która skutecznie mogłaby je powstrzymać. To są często bardzo młodzi ludzie, więc zaniedbania polityków naprawdę konkretnie i ponuro ukształtują ich przyszłość, w której część tych polityków z przyczyn oczywistych nie weźmie udziału i nie doświadczy skutków swoich decyzji. Sposób działania tych aktywistów jest w związku z tym dosyć radykalny, ale też często to, co robią bywa opisywane w sposób nasączony nadmiernym oburzeniem – mówiła Raportowi Warszawskiemu Agata Diduszko-Zyglewska.
Radna skomentowała również incydent związany z pomnikiem syrenki.
- Prawica wykorzystała tę sytuację, próbując wywołać panikę moralną i wyolbrzymiając szkody. Tymczasem aktywistki użyły zmywalnej farby. Nie doszło do trwałej dewastacji pomnika. Chciałabym, żeby te osoby nie były zmuszone do tak radykalnej formy zwracania uwagi na swój przekaz, ale wiem, że zachowują się tak radykalnie, ponieważ inne próby skłonienia polityków do działania zawiodły. Przez wiele lat i oni, i inne organizacje, próbowały dotrzeć do polityczek i polityków, posługując się klasycznymi metodami, pisząc apele, pisma, petycje, przychodząc na komisje, używając wszystkich innych narzędzi, które mają obywatele. To było niestety bezskuteczne. Teraz polityczki i politycy, zamiast się oburzać, powinni zacząć wreszcie uważniej słuchać tego, co ci ludzie mówią. Bo mówią rzeczy ważne dla wszystkich i mówią o faktach, które zdefiniują naszą przyszłość w negatywny sposób, o ile nie zmieni się podejście do sprawy u osób sprawujących władzę w Polsce i na świecie.
Po odrzuceniu żądań Ostatniego Pokolenia przez rząd aktywiści zapowiedzieli, że nie ustaną w protestach. W najbliższym czasie można spodziewać się kolejnych incydentów z ich udziałem.
Napisz komentarz
Komentarze