To było tak – 16 lipca zorganizowano galę, przywitano znamienitych gości, w tym wiceprezydent Adriannę Porowską. Był wiceminister, byli burmistrzowie, radni, aktywiści, mieszkańcy… Co prawda zabrakło prezydenta Rafała Trzaskowskiego (tak jak w ubiegłych latach), ale widocznie miał ważniejsze plany. Jego filmik wyświetlono za to na ekranie.
Jednak w tle, poza multimediami, oklaskami i gratulacjami, znajduje się smutna prawda o budżecie obywatelskim. W obecnej formie ten pomysł się nie sprawdza. Z roku na rok spada frekwencja. Tym razem zagłosowało jedynie 75 tysięcy mieszkańców (!). Jak na niemal dwumilionowe miasto to fatalny wynik. W poprzednich latach było to odpowiednio:
- 2023 – 89 tysięcy
- 2022 – 94 tysiące
- 2021 – 109 tysięcy.
Widać zatem trend spadkowy. Ale spada także zaangażowanie tych, którzy tworzą projekty. Tym razem zgłoszono ich 1183, ale w ubiegłym roku było 1747, a dwa lata temu aż 1943.
Budżet dla garstki?
Twarde dane pokazują, że jedenasta edycja budżetu obywatelskiego (BO) powinna być przełomowa. Miasto musi zastanowić się, co zrobić, żeby budżet uratować. Tym bardziej, że na ten odcinek oddelegowana została wiceprezydent Adrianna Porowska, specjalistka od polityki społecznej. Czeka ją ambitne zadanie.
Bo dziś BO to coraz częściej miejsce, w którym wykazują się dzielnicowi radni i miejscowi aktywiści. Żebym był dobrze zrozumiany – to nie grzech, że zgłaszają projekty. Należą im się – parafrazując wiceprezydent Porowską – brawa za zaangażowanie. Ale idea była inna – budżet miał „wciągać” zwykłych mieszkańców. Dawać im możliwość do zmieniania miasta. To dlatego tworzone są maratony pisania wniosków, a urzędnicy służą wsparciem na każdym etapie.
Tuż po ogłoszeniu wyników przeczytałem w mediach społecznościowych, że cztery projekty pewnego dzielnicowego radnego trafią do realizacji. Z kolei znana organizacja przyznała, że niemal połowę z projektów w dzielnicy (tych zwycięskich) zostało napisanych przez ich członków. Celowo nie podaje nazw i nazwisk. To dobrze, że robią. Gorzej, że nie mają z kim konkurować.
Wystarczą głosy znajomych
114 głosów – tyle wystarczyło, by projekt zgłoszony do budżetu obywatelskiego został wskazany do realizacji. Śmiem twierdzić, że wielu naszych Czytelników ma więcej znajomych na Facebooku. Kolejne wyniki to 121 i 178 głosów. Wiele projektów zdobyło trzysta-czterysta głosów. Niewiele, biorąc pod uwagę, że głosowało się na kilka pomysłów jednocześnie. Być może, w przypadku tych najsłabszych wyników udałoby się… znaleźć drugie tyle przeciwników danej propozycji.
Kolejna kwestia to sam sposób realizacji projektów. Wielu mieszkańców uważa, że ich projekty przepadną, nawet jeśli są potrzebne. I nawet jeśli zostaną wybrane. Pierwszy przykład z brzegu – remont ulicy Mińskiej. Został wybrany przez mieszkańców w 2022 roku. Rok później wciąż nie sporządzono nawet dokumentacji potrzebnej do rozpoczęcia prac. W następnych miesiącach pojawił się komunikat: „Zakończenie sporządzania projektu przewidujemy na koniec 2024 roku”. W międzyczasie znacznie zwiększyły się koszty inwestycji. Do tego miasto wniosło swoje uwagi i finalnie projekt przewróciło do góry nogami. Na nic było ponad dwa tysiące głosów mieszkańców.
Podsumowując, budżet obywatelski to dobre narzędzie by „wciągać” mieszkańców w życie miasta. Problem w tym, że od lat to zaangażowanie spada. Gdy mamy już tak niskie liczby – zarówno głosujących, jak i zgłaszających, warto przeprowadzić reformę. Żeby za rok nie było mniej niż tysiąc projektów i mniej niż 70 tysięcy głosów.
Napisz komentarz
Komentarze