Trutki na szczury były niezabezpieczone?
W piątek, 16 sierpnia, na łamach Raportu Warszawskiego opublikowaliśmy tekst, dotyczący trutek na szczury, rozrzuconych wokół terenu kortów Warszawianki, przy ul. Piaseczyńskiej 71. Zdaniem aktywistów z organizacji Noga w Łapę, specyfiki przeznaczone dla gryzoni, nie były zabezpieczone przed innymi zwierzętami - nie tylko dzikimi.
Renata Markowska, wolontariusza organizacji, podejrzewała, że trutka może być potencjalnym źródłem - jednym z wielu - pomoru krukowatych, które w przeszłości zajadały się szczurobójczymi środkami w przeszłości.
„Alert na Dolnym Mokotowie! Rozrzucona trutka na terenie kortów [...]. Jeden pies już zatruty” - pisali tydzień temu aktywiści we wpisie na Facebooku. „Trutki jest dużo, nie damy rady sprzątnąć tego do jutra. Obszar: Dolny Mokotów: Piaseczyńska, Korty Warszawianki, Park Dreszera. Nie chodźcie tam z psami, nie wypuszczajcie kotów[...]”.
Magdalena Kuropatwińska, inna z działaczek Ptasiego Patrolu, uważała że działanie administracji Warszawianki, a przynajmniej firmy odpowiedzialnej za deratyzacje, było niezgodne z prawem.
- Prawo dot. deratyzacji mówi jasno, że trutki mają być trzymane w odpowiednich pojemnikach, do których dostać może się tylko gryzoń - a przynajmniej powinien, ponieważ dzikich zwierząt nie sposób kontrolować. Moim zdaniem to, co znajduje się na terenie kortów jest sprawą karną - dodaje.
Z tą opinią nie zgadza się klub Warszawianka.
Klub tenisowy nie ma sobie nic do zarzucenia
Jak czytamy w odpowiedzi wystosowanej do nasze redakcji przez Klub Warszawianka, deratyzacja obiektów jest przeprowadzana zgodnie z prawem.
„Przeprowadzamy ją zwykle 1-2 razy w roku, zgodnie z obowiązkiem wynikającym z ustawy z dn. 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu chorób zakaźnych” - odpowiada Raportowi Warszawskiemu Małgorzata Podleśna, odpowiedzialna za PR klubu.
Firma, która odpowiada za przeprowadzanie deratyzacji, zdaniem klubu jest wyspecjalizowana w tej dziedzinie i do tej pory Warszawianka nie otrzymywała na nią żadnych skarg. Co więcej, nie odnotowywano także zdarzeń, opisywanych przez aktywistów.
„Pierwsza w tym roku deratyzacja odbyła się 13 sierpnia, rozmieszczone preparaty mają opóźnione działanie, więc ewentualne pierwsze efekty wśród szczurów mogły pojawić się 15 sierpnia - także trudno wiązać to z pomorem krukowatych w Warszawie” - argumentuje Podleśna. „W minionym tygodniu, na wniosek wspominanych przez Pana aktywistów, kilkakrotnie na teren Klubu dotarły patrole policji i straży miejskiej - za każdym razem sprawdzali teren i rozmawiali z pracownikami - nie stwierdzili żadnych uchybień” - dodaje.
Aktywiści zdają się jednak powątpiewać w stanowisko klubu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę dane z badań toksykologicznych, których wyniki opublikowano w środę 21 sierpnia. W ciele jednej zmarłej wrony wykryto substancje pochodzące z... trutki na szczury.
Ptasi Patrol publikuje wyniki badań laboratoryjnych
„Wczoraj (20.08 przy. red.) otrzymaliśmy z laboratorium PIW Puławy pełne wyniki badań (wirusy i toksykologia) dwóch pierwszych przekazanych przez nas martwych wron” - napisali aktywiści z Ptasiego Patrolu. U obu ptaków nie znaleziono wirusa Gorączki Zachodniego Nilu.
„U jednej wrony nie znaleziono nic w toksykologii, a u drugiej dwie substancje: bromadiolon i brodifakum ( w stężeniu śmiertelnym), czyli trutka na szczury” - brzmi treść wpisu na FB. Jest jednak nadal za wcześnie, aby ferować wyroki. Oficjalne komunikaty potwierdzają wirusa Gorączki Zachodniego Nilu w 10 próbkach z 16. Z kolei śmierć w wyniku działania trutki na szczury poniosły trzy kolejne ptaki. Jak zauważają działacze Nogi w Łapę martwe ptaki nie były do tej pory badane pod kontem toksykologiczny.
„Potrzeba przebadania ptaków toksykologicznie to nie było tylko przeczucie. To uszanowanie licznych głosów mieszkanek i mieszkańców, którzy od dawna zgłaszają pojawiające się martwe ptaki przy towarzyszących deratyzacjach oraz pójście za radą lekarzy, u których próbujemy ratować jeszcze żywe ptaki. Tak, u części z nich obstawiamy wirusa Zachodniego Nilu, ale zbyt wiele ptaków ma objawy zatrucia, by wszystko zrzucić na wirus, który jest wśród ptaków od dawna” - czytamy dalej.
Ptasi Patrol poinformował również, że państwowe instytucje zajmujące się kwestia pomoru krukowatych, czyli Główny Inspektorat Sanitarny i Główny Inspektorat Weterynarii, nie będą robić badań toksykologicznych. Przypomnijmy, że to te dwie instytucje wydały wspólne oświadczenie, w którym za winowajcę pomoru ptaków podali wirusa Gorączki Zachodniego Nilu.
Aktywiści zapewniają, że każdy ptak wysłany do laboratorium z ich inicjatywy, takowe badania będzie miał robione.
Napisz komentarz
Komentarze