Reklama
ReklamaBanner

Czy Warszawa jest dostępna dla wszystkich? „Ważne jest nie tylko to, jak daleko idziemy po bułki, ale czy w ogóle wyjdziemy z domu”

Jako młoda mama chcę mieszkać blisko placu zabaw, żłobka, przedszkola, szkoły. Jako osoba uprawiająca sport chcę mieć blisko siłownie, baseny, treningi. Jako osoba lubiąca kulturę chcę mieć niedaleko dom kultury, kino, bibliotekę. Jako zwykły człowiek chcę mieć blisko park, sklep i duży wybór usług. Wreszcie, jako osoba na wózku chcę, żeby to wszystko było dostępne, ale nie tylko dla mnie, a dla każdego i każdej z nas.
Czy Warszawa jest dostępna dla wszystkich?
Czy Warszawa jest dostępna dla wszystkich?

Autor: z archiwum własnego

W ciągu ostatnich dwunastu lat wiele zmieniło się w Warszawie pod kątem dostępności. Coraz łatwiej można poruszać się po mieście. Duża część stolicy jest dobrze skomunikowana, wszystkie autobusy i coraz więcej tramwajów jest niskopodłogowych, a nowe wagony metra są prawie na tej samej wysokości co perony. 

Teoretycznie dzielnice, a czasem nawet osiedla, są projektowane tak, by były w pewien sposób samowystarczalne. Żeby nie trzeba było jeździć po zakupy czy jeździć, by zaprowadzić dzieci do żłobka lub przedszkola. Jako mieszkanka szybko rozwijającej się dzielnicy próbę dogonienia zapotrzebowania nie tylko na placówki oświatowe, ale także na rozrywkę w okolicach nowo wybudowanych osiedli.

To jedna strona dostępności, ale jest też dostępność rozumiana jako dostosowanie do różnorodnego społeczeństwa. 

Ważne jest nie tylko to, jak daleko musimy iść, żeby kupić bułki na śniadanie, ale też czy w ogóle wyjdziemy z domu i czy wszyscy możemy korzystać z przestrzeni publicznej na tych samych zasadach. 

Kiedy zauważamy dostępność? Jak skręcimy kostkę lub założymy szpilki

Zajmując się dostępnością od ponad dekady słyszałam wielokrotnie, że „dostępność jest tylko dla niewielkiej grupy osób z niepełnosprawnością”. Czy na pewno? Osoby korzystające z dostosowań to także: 

  • osoby starsze, bo im jesteśmy starsi, tym możemy mieć większe problemy ze wzrokiem, słuchem, poruszaniem się i pokonywaniem większych odległości,
  • osoby w ciąży, 
  • osoby z czasową niepełnosprawnością – a to może być każdy z nas, bo wystarczy, że złamiemy sobie palec czy skręcimy kostkę i już zaczynamy korzystać z dostosowań,
  • osoby z dużym, nieporęcznym bagażem.

Z dostępności także korzystają osoby z małymi dziećmi, bo chodzenie po schodach z nimi w wózku to duże wyzwanie. Poza tym potrzebna jest większa przestrzeń do poruszania się, a jednym z kluczowych elementów przy wyborze miejsca może być np. przewijak. 

Podobnie osoby w spektrum autyzmu, z dysleksją lub z niepełnosprawnością intelektualną, mogą mieć trudność w odnalezieniu się w przestrzeni publicznej pozbawionej oznaczeń wizualnych. Znaki drogowe, piktogramy i rysunki sprawiają, że możemy komfortowo poruszać się na zewnątrz i w budynkach. Raczej nie będzie niebezpieczne, kiedy wejdziemy do złej toalety. Natomiast będąc za kierownicą, umiejętność rozpoznania znaku „ustąp pierwszeństwa” okaże się istotna. 

Gdyby zamiast oznaczeń wizualnych były tylko napisy, obcokrajowcy nieznający  języka polskiego mogliby mieć trudność w poruszaniu się po Warszawie. 

Izabela Sopalska-Rybak / z własnego archiwum

Poruszając się na szpilkach, po kostce brukowej lub po kocich łbach można czuć irytację taką, jak osoba poruszająca się na wózku, o kulach lub o balkoniku. 

Możecie pomyśleć: „nie jestem rodzicem, nie mam niepełnosprawności, nic sobie nie załamałem, nie jestem turystą, nie wyjeżdżam za granicę, a może nawet nie dożyję starości, więc temat mnie nie dotyczy”. Dotyczy, bo każdy z nas był dzieckiem. Może dla nas było obojętne czy uderzymy głową w niezabezpieczoną przestrzeń pod schodami, ale dla naszych rodziców już raczej nie.

Są osoby, dla których wyjście z domu jest niemożliwe ze względu na brak dostępności budynków mieszkalnych. Osoby starsze lub z niepełnosprawnością ruchu mogą zostać więźniami we własnym mieszkaniu. Podobnie może być w przypadku młodych rodziców, jeżeli mieszkają w budynku bez windy. Czasem mówi się o więźniach czwartego piętra, ale dla osoby na wózku nawet jeden lub dwa schody mogą być przeszkodą nie do przeskoczenia. Można zostać więźniem niedostosowanego bloku.

Czy nowoczesne miasto jest przyjazne dla wszystkich? 

Coraz większe obszary miasta stają się nowoczesne. Ale czy za nowoczesnością idzie także pamiętanie o różnorodności mieszkańców i mieszkanek? 

Osoba słabowidząca może mieć trudność w odnalezieniu się w przestrzeni, jeżeli nie zostaną zapewnione kontrasty na schodach, na dużych szklanych powierzchniach lub na wystających ze ścian elementach. 

Niektórzy potrzebują spokojnej przestrzeni, żeby nie czuć zbyt dużej ilości bodźców, a inni je kochają i potrzebują ich prawie jak powietrza. Trzeba zatem szukać złotego środka, kompromisów, które dają różne możliwości. 

Przykłady braku dostępności w Warszawie / z archiwum autorki

Najlepszym przykładem kompromisu są pola uwagi, potocznie nazywane „guzkami ostrzegawczymi” na przejściach dla pieszych. Nie jest to rozwiązanie idealne dla nikogo, ale za to łączy różne grupy. W jaki sposób?

Osoby z niepełnosprawnością wzroku chciałby, żeby przy przejściach dla pieszych były wysokie krawężniki, bo wtedy mają wyraźny sygnał, że wchodzą na jezdnię. Natomiast osoby na wózkach chciałyby, żeby wszędzie było płasko. 

Dzięki guzkom ostrzegawczym osoby na wózkach dalej mogą bezpiecznie dostać się na chodnik i z niego zejść, a osoby niewidome mają sygnał, że zbliżają się do ulicy. 

Z resztą jest to świetne ostrzeżenie dla nas wszystkich. W czasach, gdy wiele osób chodzi z „twarzą w telefonie”, po prostu się zamyśli czy rozkojarzy, pola uwagi mogą ostrzegać i uratować przed niebezpieczeństwem.

Czy podczas remontów osoby na wózkach są niewidoczne?

Ze zmianami w przestrzeni publicznej wiążą się remonty. Teoretycznie wykonawcy starają się żeby były najmniej uciążliwe, ale muszą także np. zamknąć ulicę, wyznaczyć tymczasowe przejście dla pieszych lub okrężną drogę. To zrozumiałe, ale nie zapominajmy o dostosowaniu tych tymczasowych rozwiązań. 

Dlaczego w czasie remontu ulicy, w mojej dzielnicy, osoby chodzące mają wyznaczoną najkrótszą drogę, a osoba na wózku musi sama znaleźć rozwiązanie 3-, 4-krotnie dłuższe? 

Dlaczego przez trzy lata dzielnica nie chciała obniżyć krawężnika, nawet po prostu wylewając trochę betonu, żebym mogła na wózku bezpiecznie przejść na druga stronę i nie musiała iść pod prąd dwustu metrów po ruchliwej drodze?

Niestety, mimo wielu zgłoszeń, odpowiedzią było to, że w danym roku nie ma na to środków.

Będąc w Sydney, w Australii, byłam bardzo mile zaskoczona, kiedy zobaczyłam rozwiązanie na czas zamknięcia fragmentu wąskiego chodnika położonego przy ruchliwej drodze. Kiedy nie można było już iść dalej, na wysokim krawężniku ustawiono tymczasową, lekką rampę, przygotowaną właśnie na takie sytuacje. W tym miejscu można było przedostać się na drugą stronę, gdzie także taka rampa się znajdowała. Było to standardowe rozwiązanie stosowanie w czasie remontów. W ten sposób pamiętano o rodzicach z dziećmi w wózkach, o osobach z walizkami na kółeczkach, czy o osobach na wózkach.

Wspomniana rampa w Sydney

Warszawa jest bardziej dostępna. Co zmieniło się na plus?

Poza minusami są także plusy. Tak jak napisałem, w stolicy wiele zmieniło się pod kątem dostępności, a pozytywne zmiany ułatwiają przemieszczanie się.  

Chodniki nie są już tak dziurawe i krzywe, choć niestety wymyślono, że „świetnym” rozwiązaniem będzie uzupełnianie miejsc, w których nie mieszczą się całe płyty chodnikowe, kostką łupaną krzywą. Nawet nie próbuję już policzyć, ile razy niemal przewróciłam się w takich miejscach.

Pozytywnie oceniam, że zaczęły się pojawiać tak zwane „szpilkostrady” w zabytkowych przestrzeniach – np. na Starym Mieście – po których mogą się poruszać osoby na wózkach, o kulach, o balkonikach i także osoby na szpilkach. 

W końcu, po latach walki, pojawiły się przejścia dla pieszych przy rondzie Czterdziestolatka czy winda na placu Na Rozdrożu. Zamiast zmuszać pieszych do podziemi lub kładek, coraz częściej pojawiają się naziemne przejścia przez ulice.

Nowe chodniki są często projektowane tak, żeby łatwiej było odnaleźć się osobom z niepełnosprawnością wzroku. Umożliwiają to linie prowadzące, pasy oddzielające ścieżki rowerowe od chodnika i udźwiękowione oświetlenie. Chociaż z tym ostatnim nadal nie jest za dobrze. 

W 2020 roku Warszawa otrzymała nagrodę Access City przyznawaną przez Komisję Europejską miastom, które wyraźnie poprawiły swoją dostępność oraz mają plan na dalszy rozwój w tym kierunku. Oprócz zaangażowania kilku organizacji pozarządowych, w tym także mojej fundacji, w działania na rzecz dostępności architektonicznej, informacyjno-komunikacyjnej, duże zmiany zaszły także w dostępności wydarzeń organizowanych przez miasto. 

Urzędnicy dostrzeli, że Warszawa wyróżnia się na tle innych stolic w Europie i ma ogromny potencjał na jeszcze większe zmiany. Natomiast organizacje pozarządowe zobaczyły, że są słuchane, a przekazywana wiedza ekspercka nie jest wpuszczana jednym uchem, a wypuszczana drugim. 

Co zrobić, żeby było lepiej? 

Na podstawie moich licznych doświadczeń, związanych brakiem dostępności, wiem co zrobić, by ją poprawić. 

  1. Kolej. Obecnie pociągi, dworce i perony często nie są dostępne. Jeżeli ktoś chce skorzystać z SKM-ki jadąc z Ochoty na Dworzec Wschodni, to... musi mieć sporo szczęścia, by dostać się na wózku na peron. Platformy przyschodowe często nie działają, ale i tak zanim się o tym dowiemy, musimy czekać bardzo długo na ochronę, która mogłaby je uruchomić. Czasem słyszę, że trzeba się zgłosić dwa dni wcześniej, żeby otrzymać pomoc w jej uruchomieniu.
  2. Windy. To powoli się zmienia, ale jeszcze trochę wymaga pracy. Chodzi mianowicie o możliwość skorzystania z wind w taki sposób, żeby można było dostać się na każdy przystanek transportu zbiorowego, np. na mostach, w podziemiach, generalnie wszędzie, gdzie niezbędne jest przemieszczenie się na inny poziom.
  3. Toalety (o tym poniżej). 

Jak powinny wyglądać miejskie toalety? 

I jeszcze toalety – dostęp do nich jest niezbędny. Toalety są bardzo ważne dla każdej osoby i nie uwierzę, jeśli ktoś spróbuje mi wmówić, że to nieprawda. Ważne jest jak szybko możemy znaleźć toaletę publiczną, w przestrzeni miejskiej. Mam wrażenie, że jest ich za mało. 

A przecież każdy może nagle potrzebować skorzystać z toalety: osoba w ciąży, starsza, z niepełnosprawnością czy taka, która po prostu zjadła nieświeżego kebaba. Mapa Google w mojej dzielnicy (Ursusie) znajduje tylko cztery toalety publiczne, a miejska aplikacja Warszawa 19115 - tylko jedną, do tego niedostępną dla osób z niepełnosprawnością ruchu.

Moim pierwszym odruchem – jeśli chodzi o toalety - są oczywiście centra handlowe, przychodnie, urzędy, miejsca użyteczności publicznej. Niestety w tych ostatnich najczęściej toalety nie są dostosowane dla osób na wózkach. A gdyby tak zmienić podejście do toalet i ich dostępności?

Dworzec Wschodni - miejsce z problemem dostępności / fot. Maciej Gillert

Kiedy pierwszy raz pojechałam do Szwecji, zakochałam się w niej między innymi z powodu... toalet. Jadąc autostradą lub inną drogą szybkiego ruchu, przydrożne toalety były zawsze dostosowane. Niby nic wyjątkowego, bo w Polsce mamy MOP-y, gdzie też je znajdziemy. Ale jadąc także mniejszymi drogami, kiedy zjechałam na pół dziką plażę nad rzeką, zwykła drewniana latryna również była dostosowana. Choć z natury nie jestem fanką korzystania z drewnianych latryn czy plastikowych przenośnych toalet, to cieszę się, że mam możliwość załatwienia swoich podstawowych potrzeb także w tego typu miejscach. 

I właśnie moim marzeniem jest, żeby w Polsce, a przede wszystkim w moim kochanym mieście, jakim jest Warszawa, najpierw tworzono toalety dostosowane, a jak starczy miejsca też zwykłe, małe. Żeby stawiając w parku toaletę przenośną, zawsze była ona dostosowana do potrzeb osób na wózkach, a także do osoby, która porusza się z dzieckiem w wózku. 

Kiedy mamy miejsce tylko na jedną kabinę, niech ona będzie odpowiednio dostosowana. Wszyscy mogą skorzystać z toalety dostosowanej, ale za to ze zwykłej, małej toalety już tylko wybrani.

*** 

Po tym jakże długim wywodzie, chcę zadać jeszcze raz tytułowe pytanie: czy Warszawa jest dostępna dla wszystkich? Moim zdaniem jeszcze nie, ale jesteśmy na dobrej drodze. Każdy i każda z nas, osób mieszkających w Warszawie, też ma na to wpływ i zachęcam, żeby działać na rzecz dostępności, bo wszyscy z niej korzystamy. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

444 13.09.2024 15:29
Na kogo głosowałaś?

NAPISZ DO NAS

Masz temat dotyczący Warszawy? Napisz do nas. Zajmiemy się Twoją sprawą.