Ogłoszono sukces. 6 grudnia, w Mikołajki, na lotnisku Chopina wylądował pasażer numer 20 000 000. To historyczny rekord stołecznego portu lotniczego, „przebicie” wyników sprzed pandemii i znak, że lotnictwo w Polsce ma się całkiem dobrze.
„Rekordowa” pasażerka przyleciała LOT-em z Wilna. Czekał na nią sam minister. Były gratulacje i wspólne zdjęcia. Minister Dariusz Klimczak mówił o sukcesie i konieczności szybkiej rozbudowy lotniska Chopina. Dlaczego? Bo za rok-dwa, na wiele lat przed otwarciem CPK, Chopin może się po prostu zapchać.
Skąd ten rekord?
Warto jednak przyjrzeć się szczegółom, które udostępnił PPL – zarządca lotniska Chopina.
Za rekordowy rok odpowiadają przede wszystkim czartery i tzw. lowcosty, czyli tanie linie. Te pierwsze, związane z wyjazdami wakacyjnymi, względem 2019 roku „urosły” aż o 43 proc. Z kolei tanie linie (m.in. WizzAir) zanotowały wzrost aż o 60 proc. względem wyniku sprzed pięciu lat.
„Jednocześnie, o trochę ponad 400 tys. mniej osób korzystało z linii tradycyjnych” – podaje PPL. To zdanie, dodane mimochodem, jest kluczowe. Oznacza to, że struktura ruchu stołecznego portu mocno się zmieniła. Tradycyjne linie nadal odpowiadają za ponad połowę ruchu, jednak ich udział się zmniejszył. Z biznesowego punktu widzenia, jest to zła wiadomość.
Tradycyjne (sieciowe) linie stanowią o sukcesie lotniska, ponieważ – w dużym uproszczeniu – zostawiają więcej pieniędzy w przeliczeniu na pasażera. Ale rynek po pandemii mocno się zmienił. Mniej jest lotów biznesowych, tradycyjne linie uruchamiają mniej połączeń, a często wchodzą, jak choćby LOT, na rynek czarterów.
Jaka przyszłość Chopina i CPK?
Wspomniane wyniki należy analizować, patrząc w przyszłość. W 2032 roku, gdy otworzyć ma się CPK, cały ruch z lotniska Chopina zostanie tam przeniesiony. Ale już teraz zarówno czartery, jak i tanie linie mocno sceptycznie wypowiadają się na temat tego przejścia. Zresztą szefowie planowanego lotniska wcale ich tam nie chcą.
Kontrowersyjny szef Ryanaira (jedna z największych linii na Chopinie) powiedział wprost: „Ryanair nigdy tam (na CPK – red.) nie poleci”. Z kolei prezes WizzAira zaznaczył, że wolałby dalej latać z Chopina, a jeśli zostanie zamknięty to „poszuka innych możliwości”. Między słowami można dopowiedzieć – poza CPK. Odnośnie ruchu wakacyjnego głos zabrał Maciej Lasek, pełnomocnik ds. CPK, który powiedział: „Nie ma uzasadniania, aby loty czarterowe odbywały się z lotniska centralnego”. Zaznaczył też, że w Baranowie nie powstanie infrastruktura ani dla tanich linii, ani dla czarterów.
Pojawiają się zatem dwa pytania:
- jaki jest faktyczny ruch, który z Chopina przejdzie na CPK?
- co z lotami tanich linii i czarterów?
Obecnie tradycyjne linie z lotniska Chopina przewiozły 11,9 mln pasażerów. To dane od stycznia do końca listopada. Gdyby dziś „przełożyć” cały, pożądany ruch na CPK, taki właśnie byłby wynik otwarcia. Oczywiście, w ciągu ośmiu lat ten ruch może się zwiększyć – i zapewne się zwiększy. W tej kwestii najwięcej zależy od narodowego przewoźnika – LOT-u, dla którego CPK jest ogromną szansą na rozwój. Bo dziś to LOT jest największym operatorem lotniska Chopina. I na pewno będzie największym na CPK.
A co z tanimi przewoźnikami? Patrząc na europejskie przykłady, zapewne zostaną „wypchnięte” na mniejsze lotniska. Trudno oczekiwać, żeby pasażerowie chcieli płacić więcej za wakacje tylko dlatego, że polecą z CPK. Natomiast tanich linii zwyczajnie nie będzie stać, by uruchomić drogie połączenia z Baranowa. Przeniosą się zapewne do Modlina.
Napisz komentarz
Komentarze